Miało być wesoło. - Jaki piękny rozdział – zaanonsowała mi wczoraj Ela Bąkowska z Delaware, moja amerykańska Muza i Korespondentka. „I jaki – optymistyczny”…
- Nie ma już Tani ! Nie żyje !!!
W czerwcu tego roku znaleziono ją zamordowaną w skromnej klitce w Ivanovie, w komunistycznym blokowisku tam, gdzie mnie szesć lat temu z mężem przyjmowała. Ostatnia podróż rowerowa Sierioży do Irkucka została przerwana 25 czerwca 2009 przez rosyjską milicję. Sam jeszcze nie wierzę w to, co przed chwilą wyczytałem w Internecie !
Ot i los człowieka. Szalonego podróżnika, genialnego organizatora czy wiekiego hochsztaplera ? W 2005 jak się dowiaduję - kandydata na burmistrza czy mera Ivanova, który jednak w ostatniej chwili wycofał swoje nazwisko z wyborczych list. Już, już dyrektora Kiszyńskiego Teatru Dramatycznego w Ivanovie o czym donosiła prasa publikując wywiady kandydata … aby wydział kultury po tych enuncjacjach ogłosił, że to myślenie życzeniowe.
„Dusza Rosyjska”. Z takim spektaklem objechał Sierioża świat cały. Zjechał Europę i Azję, Skandynawię, Niderlandy i Chiny. Zjechał mając przecież jakieś oparcie i zaplecze. Obserwując ich "wronią" imprezę w Ivanowskiej kinowej Sali, nie mogłem nadziwić się uwadze z jaką rodacy dopingowali szalonemu Sergiejowi, który ruszył w drogę by Rosję ukazywać światu. Ba nawet dziś, kto przeczyta w Internecie tekst Александра Гopoxoba uzna, że więcej pobrzmiewa w nim podskórnego współczucia niż obowiązkowego potępienia.
Co tam się stało ? Sierioża, pisze Гopoxob w artykule „Biała Wrona czyli nic po ludzku”: „był postrzegany jako człowiek wesoły, może nieco szalony ale bezwzględnie dobry i poszukujący w życiu czegoś lepszego i niezwykłego”.[2] Mogę się pod tą opinią podpisać obydwiema rękami. - Czy mógł oszaleć ? - Ba ! Każdy może! Potomek polskiego szlachcica zagonionego w tiurmę, wychowany na Dostojewskim, rozpieszczony przez rosyjskie wcielenia dobroci tych Soń, Gruszeniek czy … Griszanin.
Kiedy jechałem do nich raz jeden jedyny - do Rosji, odczułem z całą bezpośredniością siłę tego trwania. Wracałem z włoskich Alp, gdzie z córeczkami spędziliśmy kilka najpiekniejszych dni mego życia w Dolomickiej Paganelli. Przejechałem w ciągu tygodnia 3 tysiące kilometrów i niezmierzony dystans kultury. Zostawiłem dziewczynki w Warszawie, by spotkać się z rosyjskiej duszy bezmiarem.
I cóż mam dziś powiedzieć na obronę zakutego w kajdany pensjonariusza СИЗО № 1. ?
- Że wszystkiemu z pewnością winien jakiś Smierdiakow !?
- Że w dwa tygodnie po śmierci Tani, nadeszła wiadomość o śmierci Николайa Семёновичa Максимовa – aktora i dyrektora tego Kiszyńskiego Teatru w Ivanovie, którego szefem z jakiegoś powodu Sierioża dwa lata temu nie został...
Nie widziałem ich sześć lat. A zapamiętałem jakbyśmy się rozstali wczoraj. Co można wiedzieć dziś w Warszawie o tym, co dzieje się trzysta kilometrów na wschód od Moskwy, tam gdzie
„Kraina pusta, biała i otwarta
Jak zgotowana do pisania karta.
Czyż na niej pisać będzie palec Boski,
I ludzi dobrych używszy za głoski,
Czyliż tu skryśli prawdę świętej wiary,
Ze miłość rządzi plemieniem człowieczem,
Że trofeami świata są: ofiary?
Czyli też Boga nieprzyjaciel stary
Przyjdzie i w księdze tej wyryje mieczem,
Że ród człowieczy ma być w więzy kuty,
Że trofeami ludzkości są: knuty?”.
Miało być radośnie. Bo przecież teatr, Dolina Szwajcarska, wędrówki i spotkania są znakiem Europy. Płyną z południa, znad Śródziemnego Morza.
A tu ? - Tu wieją wiatry od wschodu.
- Czy czynownicy co zakażają dziś kulturę przywiślańskiego miasta są łagodniejsi od tych, co w Ivanovie natychmiast skasowali dostępną jeszcze tylko w skrócie pamięci Googli rozmowę zszokowanych internautów, wiążących - co naturalne- śmierć Tani i dyrektora teatru i pytających - kto następny ? A podsumowanie oskarżenia Sierioży "mówiącym samym za siebie" stwierdzeniem, że wszak - nie rozważa się nawet domniemania innej niż obciążającej Wiecznego Wędrowca wersji wydarzeń ?
Czy to znak nadchodzących po 15-leciu czasów? Tych, w których zaproszona przez Kwaśniewskiego i Sikorskiego Rosja robi porządki u siebie i gotuje się na do inspekcji także europejskiego NATO-wskiego ogródka ? Dla mnie to było 15 lat Ogródka Teatralnego. Dla Szawarzyńskich też 15 lat trwającej rowerowej wędrówki z teatrem po świecie. Wędrówki, w trakcie której było nam dane natknąć się na siebie.
Cóż powiedzieć ? W mowie Szekspira ani Moliera, nawet w języku Mickiewicza czy Żeromskiego brak dobrych słów. Nie znając wyjaśnienia, nie licząc na prawdę - zamknijmy ten rozdział głosem płynącym z otwartej rany rosyjskiej kultury:
Komentarze