Dziennikarz polskiego radia, Maciej Jastrzębski, który był 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu, tak wspomina w 2016 r. tamtą tragedię:
"Kilka minut przed 8.00 dostaliśmy informację, że przylot samolotu z Warszawy opóźni się. Może kwadrans, a może 20 minut później kolejna wiadomość –„prezydencki Tupolew miał kłopoty przy lądowaniu”."
Jatrzębski mimo upływu lat nie mógł nie pamiętać, że według oficjalnych informacji tupolew rozbił się o godzinie 8.41 (przez wiele dni podawano, że o 8.56), skąd więc u niego czas o co najmniej dwadzieścia minut wcześniejszy? Może dziennikarz PR sygnalizuje, że było inaczej? Może delikatnie odsłania cząstkę prawdy?
Komentarze