KKisiel KKisiel
359
BLOG

Walka z biurokracją, czyli z procą na słonie

KKisiel KKisiel Polityka Obserwuj notkę 8

 

Z procą na słonie

Jest pewna polityczna kwestia o której mówią wszyscy, a na której poległy partie z całego spektrum politycznego. Nawet Ronald Reagan, zwolennik wolnego rynku, choć wygrał zimną wojnę z Rosją, we własnym kraju przegrał walkę z biurokracją.

 

 

Nie wiem, czy biurokracja to jakaś sitwa, koteria tudzież jakiś inny fatalizm, na który nie ma bata. Wart odnotowania jest tylko niezwykły fakt, że ta nieruchawa machina staje się niezwykle dynamiczna, gdy poddaje się w wątpliwość sens jej egzystencji. Budzi to ją jak walnięcie z defribrylatora. 

Ostatni pomysł walki z biurokracją ograniczał się do walniętego na rympał: "Redukcja etatów o 10%!". Jak wielu już zauważyło, sprowadzi się do tego, że najpierw zatrudni się odpowiedni procent więcej, aby po redukcji wrócić do stanu liczbowego sprzed "reformy". Makabryczna groteska, ale dla Polski byłoby to raczej symptomatyczne zjawisko. Osobiście za główne zagrożenie uważam jeszcze inną kwestię; mianowicie to, że redukcja etatów, połączona nawet z redukcją środków może sprowadzić piekło na ziemi, jeśli nie przeprowadzi się redukcji i/lub restrukturyzacji zadań, jakie państwo wzięło na swoje barki. Czas załatwienia jakiejkolwiek sprawy w urzędzie i sądze wydłuży się nieznośnie (co pociągnie nieszacowalne, ale widoczne straty dla każdego z nas). Już widzę odpowiedź polityków i urzędników: "Mamy za mało ludzi, za mało środków, za mało czasu!". Wystarczy odpowiedni klangor w mediach, np. "neoliberalne reformy wpędzają kraj w marazm",  "albo dla odmiany "w urzędach siedzą same lenie i złodzieje". A biurokracja pomalutku znowu będzie puchnąć. 

Odwaga i posłuch

Generalnie jeśli jakaś partia obiecuje walkę z biurokracją i zaczyna ją kompletnie improwizując, jest skazana na porażkę. Jakiekolwiek reformy, a zwłaszcza tzw. liberalne, wymagają niesamowicie dokładnego sprężenia ze sobą oraz odpowiedniej chronologii i synchronizacji. Dobrze, by dokładniejszy plan reform nakreślili ludzie, którzy odpowiadali np. za audyty i restrukturyzację dużych przedsiębiorstw. Wbrew pozorom urzędnik korporacyjny (menadżer) nie za wiele różni się od państwowego. Walka bez planu będzie przypominać próbę amputacji nogi zarażone gangreną, bo dotknie takie dziedziny, jak służba zdrowia i edukacja, które będą musiały przenieść się całkowicie w sektor prywatny. Lepiej tego uniknąć, bo takie wyjście wymaga niemal autorytarnego posłuchu i wielkiej odwagi, a powiedzcie mi państwo, czy jest obecnie na świecie przywódca państwa lub partii, który wzbudzałby w Państwu aż takie zaufanie? Nie mówię już o ideologicznych różnicach, czyniących kompromis w kwestii, gdzie państwo powinno być, a gdzie nie.
 

Do walki należy stanąć przygotowanym
Przede wszystkim partia (lub jakakolwiek grupa reformatorów) musi już na starcie swojej działalności wiedzieć, czym państwo zajmować się powinno i zrobić sobie wykaz urzędów z ich charakterystyką i liczebnością, które obecnie zajmują się tymi zadaniami. 

Następnym przystankiem jest przyjrzenie się efektywności pracy tych urzędów, np. koszty poboru podatkowego w wypadku urzędu skarbowego (w wypadku Polski jedne z najwyższych na świecie), procedury sądowe w wypadku wymiaru sprawiedliwości (w wydaniu Polski czołówkanawet nie europejska, ale światowa) i tak dalej. Należy prześwietlić instytucje pod kątem tzw. kompetencji zbieżnych, czyli tych samych zadań wykonywanych przez więcej niż jeden organ administracyjny, tak jak w wypadku urzędów utworzonych w wyniku reformy administracyjnej. Należy to niezwłocznie usunąć, a procedury uprościć. Należy rozwinąć jak najszerzej tzw. e-administrację, dzięki której obywatel będzie mógł najuciążliwsze rzeczy (na które najdłużej czeka się w kolejce) zrobić w domu czy w biurze. Tutaj pojawiają się delikatne kwestie bezpieczeństwa danych oraz wymiaru pracy potrzebnej do wdrożenia odpowiednich systemów informatycznych. Trzeba mieć to na uwadze, gdy mówi się o jakichkolwiek reformach w sferze biurokracji.

 

Krok po kroku to możemy administrację tylko rozbuchać

Trzeba na nowo rozdzielić zadania, co ułatwi egzekwowanie odpowiedzialności, a samych urzędników należy obładować pracą, aby nie mieli czasu na nic innego i najlepiej przemieszać ich – zarówno regionalnie jak i koedukacyjnie. Kto był w urzędzie, ten wie, że nieraz przypominają one kluby towarzyskie, a nie miejsca ciężkiej pracy, że każdy każdego tam kryje w razie wtopy, że ich czas pracy jest dla obywatela nieelastyczny (urzędy powinny pracować w godzinach 13-21, czyli po pracy “produktywnych” obywateli, a nie żeby zarywali całe dnie na załatwienie głupiej sprawy!). Po restrukturyzacji obszaru zadań i nałożeniu zakresu obowiązków wymagających intensywnej pracy można zacząć redukcę etatów. Właściwie to właśnie na tym etapie wyjdą trupy z szafy, to znaczy, objawią się martwe komórki, niepotrzebne, zbędne lub po prostu nie aż tak niezbędne. Wtedy wystarczy tylko te trupy posprzątać i dalej konsolidować poszczególne zadanie. Najbardziej uwidoczni się to w samorządach, gdzie poziom niekompetencji i kumoterstwa przekroczył wszelkie granice. W strukturach urzędów wojewódzkich pracują przeważnie starzy pracownicy, mający ściśle określone zadania i ich jest ciężko ruszyć, a przez to wsadzić swoich. 


Na koniec należy połączyć czy też utworzyć “opcje”; te zadania, które najczęściej występują obok siebie. Pomógłby katalog najczęściej załatwianych spraw, które załatwia się w związku z inną sprawą itp. Paralelnie powinna powstać administracyjna baza danych wspólna DLA WSZYSTKICH instytucji państwowych. Pozwalałoby to na przymus zaledwie jednorazowego wpisania danych, uniknięcia zbędnych formularzy i mordęgi proceduralnej. Ewentualne zmiany danych osobowych wprowadzałby obywatel za pomocą internetu, ew. telefonu (obowiązek uzupełnienia danych obowiązywałby raz do roku). 


 

Sędziowie we własnej sprawie?

Jeśli mamy zachować obecny centralistyczny model państwa, to tylko w ten sposób pozbędziemy się znacznej części biurokracji. Przede wszystkim jednak, trzeba zrobić to co w Niemczech – ZABRONIĆ SŁUŻBIE CYWILNEJ PRAWA DO STRAJKU. To dlatego Niemcy mogą ciąć i tną obecnie swoją biurokrację. 

Ponadto niepojęte jest, aby urzędnik nie ponosił za swoje decyzje i interpretacje, na podstawie których decyzje wydaje, żadnej odpowiedzialności karnej. Jeszcze bardziej elementarnym (choć myślałem wcześniej jak wielu innych, że to oczywiste), że urzędnik jak żaden inny pracownik nie otrzymuje gwarancji zatrudnienia. Tymczasem niedawno w wielu krajach demokratycznych klepnięto ustawy o gwarancjach zatrudnienia dla służby cywilnej! Ponadto, należy niezwłocznie i niezależnie od innych reform, skasować bezlitośnie sądy administracyjne, gdyż to one są ostatecznym interpretatorem przepisów legislacyjnych i wykonawczych, czyli de facto to one nadają ostateczny kształt prawodawstwu dotyczącego biurokracji. To typowy przykład sędziowania we własnej sprawie, co jest niedopuszczalne. Ostatecznym interpretatorem przepisów powinna być egzekutywa, ale to temat na inny artykuł. 

Wszystko powyższe pozwoli, pi razy drzwi, na redukcję etatów i środków o maksymalnie 20-30%. To są zmiany wewnątrzsystemowe, które nie wymagają wyrzeczeń ani bolesnych faz "przejścia" i "szoków termicznych" (związanych np. z wycofaniem się państwa z niektórych dziedzin, jak służba zdrowia). Poważniejsze reformy są kwestią ideologiczną, a co do tego nie ma powszechnej zgody.

Faktem jest jednak, że obywatele krajów tzw. zachodnich, łącznie z USA, są w pełni świadomi, że żądając czegoś od państwa, najpierw będą musiały oddać państwu, co za tym idzie zwiększyć podatki na potrzebne organy zarządzania, czyli biurokrację. W Polsce mam od zawsze wrażenie, że ludzie traktują państwo jak dojną krowę, która mleko tworzy z powietrza, a jeśli tak nie jest, to pierwszą i jedyną hipotezą tłumaczącą braki w usługach jest to, że mleko rozkradziono. Podatki niezbędne do funkcjonowania biurokracji na jakiś cel to po prostu zbiorowy zakup hurtowy jakiejś usługi. Nic za darmo. Na nieszczęście lewicy nie ma w Polsce aż tylu bogaczy, których można byłoby ogołocić silną progresją podatkową - za wszystko w Polsce płaci Obywatel Szarak.

KKisiel
O mnie KKisiel

siedzącym na beczce prochu ładunkiem wybuchowym. wyrzutem sumienia skrzywionego świata. obrońcą patrymonium europejskiej cywilizacji. zagorzały przeciwnik Unii Europejskiej i zwolennik Europejskiego Obszaru Wolnego Rynku, który może funkcjonować bez jednego dodatkowego urzędu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka