Słuchacze Radia Maryja to ludzie jak chleb. Dzięki nim możemy sobie pozwolić na nasze fiku miku - powiedzialem do swego liberalnego kolegi. Bardzo się zdziwił. Nie spodziewał się po mnie poparcia dla RM. Wyjaśniłem więc dalej, że słuchacze radia programując się modlitwą i refleksją religijną na przestrzeganie Dekalogu - podtrzymują strukturę społeczną w naszym kraju. Gdyby nie ich praca u moralnych fundamentów, to nie moglibyśmy pozwolić sobie na żadne pląsy intelektualne, bo byśmy wywrócili świat. To ponoć straszne Radio Maryja daje nam więc wolność bycia sobą.
Kolega, autor cierpkiej recenzji z "Popiełuszki" ganiącej film za katolicyzm radiomaryjny, jest ode mnie młodszy o pokolenie, dwadzieścia lat. Ma prawo nie pamiętać, że prowincjonalny, narodowy katolicyzm pomógł wierzącym i niewierzącym przetrwać stan wojenny i dalsze rządy ekipy Jaruzelskiego. Tak zwane dziś "mohery" układały krzyże kwietne i chodziły na msze za ojczyznę. W ten sposób wytwarzał się nastrój patriotycznego potępienia komunizmu. Obchodząc 20 rocznicę początku demontowania PRL, trzeba "moherom" oddać hołd tym bardziej, że ci ludzie zostali zdradzeni i poniżeni przez część elity Solidarności.
Teraz mamy wolną Polskę, do czego więc potrzebna Polakom mentalność radiomaryjna? Myślę, że do moralnej równowagi. Żyjemy w epoce triumfu w Europie i Ameryce młodzieżowej kontrkultury lat 1960-tych. Widzę z bliska w Nowym Jorku plon posianej wtedy wolności obyczajowej, którą zachwyciłem się oglądając film "Hair" Milosa Formana. Po czterdziestu latach od rozkwitu dzieci-kwiatów postępuje rozkład rodziny, plaga rozwodów, kilkukrotny wzrost liczby nieślubnych dzieci, narkomania, a także elitarna krytyka patriotyzmu za patologiczny nacjonalizm.
Napaści na Radio Maryja dowodzą - moim zdaniem - ciasnoty umysłu. Polemika tak, ale bez zajadłości. Na świat trzeba patrzeć jak na system, który musi być utrzymany w równowadze. Człowiek o szerszych horyzontach widzi potrzebę lewicy jako drożdży i prawicy jako ciasta. A jeśli komuś nie podoba się niski poziom katolicyzmu narodowego w Polsce, to niech zrobi prosty rachunek sumienia: - w jakiej mierze skorzystał na tym, że narodowo-katolicka elita umysłowa została wyniszczona przez komunizm? Czy aby jego rodzice lub mentorzy nie brali udziału w pogromie narodowo-katolickich intelektualistów na uniwersytetach w latach stalinizmu i potem? To nie była klęska poniesiona w wolnej konkurencji na rynku idei, ale zadana siłą przez ubecję i partię. Szydzić z cudzego kalectwa, które się samemu sprawiło i na nim korzysta - to dla mnie szczyt podłości. A może głupoty?
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka