Obserwacja konfliktów zbrojnych ostatnich lat dowodzi, że silniejszemu dość łatwo jest pokonać i zniszczyć armię słabszego państwa. Schody zaczynają się dopiero później. Przekonali się o tym zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie.
Już w Polsce międzywojennej była grupa oficerów przekonująca, że stawianie beznadziejnego oporu naraża tylko kraj na zniszczenia, a ludność cywilną na niepotrzebne ofiary. Twierdzili oni, że powinno się tworzyć niewielkie, świetnie wyszkolone grupy żołnierzy do walki partyzanckiej z licznymi ukrytymi zapasami broni, materiałów wybuchowych, magazynami konserw itd.
Porównując siłę ówczesnej polskiej armii z armiami Niemiec czy Rosji nie ulega wątpliwości, że byliśmy mimo wszystko o wiele silniejsi militarnie niż ma to miejsce dzisiaj, kiedy wypadamy dramatycznie słabo nawet na tle Białorusi.
Wiadomo nie od dziś, że nawet najlepiej wyposażona armia jest niewiele warta bez odpowiedniego morale. To, co dzieje się w Polsce pod rządami ekipy Tuska to nic innego jak zwijanie polskich sił zbrojnych i zabijanie morale wojska. Jeżeli na użytek kampanii wyborczej polski polityk potrafi powiedzieć, że zniesiemy pobór, a młodzi Polacy „nie muszą już bać się powołania do wojska”, to widzimy jak na dłoni, jakiego pokroju ludziom powierzyliśmy los naszej ojczyzny.
Coś, co kiedyś było w II RP obowiązkiem i dumą, dzisiaj stało się przykrą dolegliwością, której należy się bać i jej unikać, a ktoś, kto dla celów wyborczych obieca zniesienie tego przymusu zyskuje aplauz młodzieży i potrzebne głosy.
W Warszawie i innych miastach wiszą jeszcze plakaty zachęcające do służby wojskowej, lecz nie ma poboru ochotników ze względy na brak pieniędzy. Zrezygnowano z naboru do 5 z 8 szkół podoficerskich. Minister Klich zapowiedział, że uczyć się w nich będą z powodów oszczędnościowych obecni szeregowi. Mnoży się dowódcze, niepotrzebne byty, aby zapewnić komfort setkom oficerów siedzących za biurkami. Jak tak dalej pójdzie to staniemy się armią bez szeregowców.
Zapowiedź zlikwidowania w szkołach przysposobienia obronnego może doprowadzić w przyszłości do sytuacji, w której bezcelowe będzie ogłaszanie powszechnej mobilizacji w obliczu zagrożenia. Po co organizować spęd ludzi, którzy nie maja nawet pojęcia gdzie jest lufa i do czego służy muszka, spust czy szczerbina?
Jedyny w III RP szef MON, który miał jasny program rozbudowy armii i stworzenia czegoś na kształt amerykańskiej Gwardii Narodowej został zgnojony przez „polskie” służby specjalne przy udziale dziennikarskich sługusów i aprobacie obecnego marszałka sejmu, Bronisława Komorowskiego. Działo to się w trakcie planowania dla armii „kontraktów stulecia”. Mało, kto już pamięta haniebną „sprawę Szeremietiewa”, który właśnie po ośmiu latach został oczyszczony ze wszystkich zarzutów.
A co się stało z dziennikarskimi „cynglami”, które rozpoczęły tę kampanię oszczerstw i kłamstw?
Anna Marszałek została w 2003 roku laureatką Grand Press i Złotej Stalówki, a w 2005 roku European Voice. Jej „wybitny” partner od brudnej roboty, Bertold Kittel w 2006 roku również otrzymał nagrodę Grand Press w kategorii…uwaga…dziennikarstwo śledcze.
A teraz największa bomba. W 2001roku oboje „wybitni” żurnaliści otrzymali nagrodę za- jak wiemy dzisiaj- kłamstwa i oszczerstwa zawarte w materiale "Kasjer z Ministerstwa Obrony".
Czy szanowne jury konkursu odbierze im te niezasłużone laury? Wątpię.
I tak oto na naszych oczach w medialnej ciszy niszczona i likwidowana jest polska armia. Milczą elity, cicho siedzą dziennikarze, wody w usta nabrała generalicja.
Jak podało MON, nowym pomysłem Klicha jest wdrożenie prac nad projektem nowego znaku promocyjnego dla polskiego wojska „tak rozpoznawalnego jak Coca-cola czy WOŚP, Jurka Owsiaka”.
To strzał w dziesiątkę „wybitnego” ministra za stajni Tuska. Barwy narodowe, Orzeł Biały czy hasło „Bóg Honor Ojczyzna” to przeżytki, które na nikim w III RP nie robią już wrażenia.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka