kokos26 kokos26
3584
BLOG

Szykuje się „Magdalenka II”?

kokos26 kokos26 Polityka Obserwuj notkę 86

Wszystkim znane jest powiedzenie, że władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Historia potwierdza słuszność tego stwierdzenia, a my Polacy, w bardzo krótkim jak na bieg historii odstępie czasu przekonujemy się o tym już po raz drugi.

Ledwie niecałe pokolenie temu upadł komunizm, a tu jesteśmy świadkami dogorywania tego, co miało go zastąpić, a tak naprawdę stało się kolejnym oszustwem i imitacją, tak demokracji w polityce, jak i wolnego rynku w gospodarce. 

Zapominamy jednak, że ten proces demoralizacji dotyczy tak samo opozycji, zwłaszcza, kiedy bycie w niej staje z biegiem lat dla wielu, normalnym sposobem na w miarę dostatnie życie.

Niestety dotyczy to także wielu parlamentarzystów PiS, a szczególnie działaczy w regionach. Przekonaliśmy się o tym zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, kiedy biura PiS nawiedziło mnóstwo ludzi poruszonych tragedią i chcących zasilić szeregi partii, której kierownictwo po prostu w dużym stopniu zlikwidowano. Niestety ten szturm ludzi szczerych, energicznych o patriotycznym nastawieniu zmarnowano z powodu egoizmu i lęku lokalnych kacyków przed prawdziwie ideową konkurencją.

Każdy przyrodnik wie, że jeżeli jakiś gatunek fauny chce przetrwać nie może ograniczać się do rozmnażania tylko w jakiejś niewielkiej spokrewnionej ze sobą grupie, gdyż stopniowo ulegać zacznie degeneracji, a na świat coraz częściej przychodzić będą osobniki słabe, zdeformowane z mnóstwem ułomności i genetycznych wad.

Takim najlepszym przykładem gnicia po prawej stronie sceny politycznej jest droga życiowa dwóch „niezłomnych prawicowców”, Tomasza Wołka i „Miśka” Kamińskiego, którzy kiedyś z ryngrafem z Matka Boską udali się do generała Augusto Pinocheta. Wołek już dawno się upokorzył i padł przed salonem na kolana służąc mu wiernie, za co w zeszłym roku z rąk Komorowskiego otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Kamiński po serialu plucia na swoich dawnych kolegów i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego otrzymał posadę od Radosława Sikorskiego i zasiądzie w radzie rządowej fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie.

Zaznaczam, że takie procesy stopniowej swoistej erozji i kruszenia się z biegiem lat, bastionów władzy czy opozycji są  nieuniknione i mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński zdaje sobie z tego sprawę. Nie ma nic lepszego w wypadku PiS jak stały dopływ świeżej politycznej krwi oraz docenianie tych najbardziej ideowych i zaangażowanych członków.

Taki kres spotkał również komunę, a podobny koniec czeka już wkrótce „rycerzy okrągłego stołu”, którzy już niemal ćwierć wieku rozmnażają się w obrębie jednego wspólnego i wyselekcjowanego przez Kiszczaka z Jaruzelskim stada.

Odnosząc się do czekającego nas niebawem przetasowania należy sięgnąć pamięcią do czasów „przełomu” i tak zwanej transformacji, aby przypomnieć sobie ten sam mechanizm, który uwłaszczona na skradzionym Polakom majątku oligarchia chce najwyraźniej ponownie zastosować

Jak pamiętamy upadająca komuna widząc nadciągający gospodarczy krach i nieuchronny, zbliżający się wybuch społeczny będący tylko kwestią czasu, postanowiła przyspieszyć bieg historii. Oprócz przygotowywania się do zawsze możliwych, tak zwanych wariantów siłowych, trzeba było ten bunt narodu sztucznie przyspieszyć, czyli jak wiedzą stratedzy wojenni, wydać bitwę na własnych warunkach, czyli w ściśle zaplanowanym czasie i miejscu.

Oczywiście w tej całej „inscenizacji” pojawić się zawsze musi „odpowiedzialna” i „rozsądna opozycja” oraz tak zwany „nurt reformatorski” w łonie obozu rządzącego. Cel? Oczywiście między bajki trzeba włożyć troskę o państwo i zamieszkujący je naród.

Cel jest zawsze tylko jeden. Zachowanie łupów oraz uniknięcie odpowiedzialności za popełnione przestępstwa i zbrodnie.

Jak pamiętamy symbolem tej „grupy reformatorów” w łonie PZPR byli partyjni „światowcy”, czyli dzieci starych komuchów i ubeków typu „Alek” Kwaśniewski, czy towarzysz Siwiec, którzy mają się świetnie do dziś.

To oni współtworzyli rządząca do dziś w Polsce sitwę i kombinują teraz wspólnie z fachmanami ze służb nad kolejnym „czary-mary” dokonanym na oczach Polaków, dzięki któremu zmiany będą miały za cel tylko to, aby wszystko pozostało po staremu.  

A jak ten plan realizują?

Oto w mediach lansowana jest tak zwana „grupa konserwatystów” w łonie partii matki, czyli PO, a po prawej stronie do „odpowiedzialnych” i „rozsądnych” oprócz kanapy pod nazwą PJN doszlusowała grupa z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Dla tych ostatnich takim symbolicznym i historycznym aktem i zamanifestowaniem chęci przystąpienia do „Magdalenki II” były słowa Jacka Kurskiego, który stwierdził przed kamerami TVN24, że on „osobiście nie wierzy w zamach smoleński” oraz całym swoim jestestwem jest za dogłębnym wyjaśnieniem przyczyn katastrofy, ale, i tu mrugnięcie okiem do salonu III RP, nie metodami „szalonego Antka Macierewicza”.

Oczywiście okraszone to wszystko jest deklarowaniem „rozsądku”, „umiaru” i „odpowiedzialności”, a będąca jeszcze niedawno bardziej pisowska niż sam PiS, Beata Kempa, przeprosiła publicznie Polaków, za to, że wstawiła się kiedyś za prześladowanym przez Tuska, „Staruchem”, tropionym i zamykanym pod fingowanymi zarzutami. Jednym słowem, kiedy nie wyszło sprzedanie siebie samych, jako bardziej radykalnych niż PiS, aby zaistnieć w mediach należało dołączyć do „sił rozsądku” i zacząć uchodzić za „opozycję przewidywalną”. Nagroda przyszła szybko ze strony TVN24, która to telewizja zaprezentowała czułego ojca Zbyszka z dzieciątkiem na ręku.

I tak oto znienawidzony Ziobro, swego czasu bardziej atakowany i poniewierany niż sam Jarosław Kaczyński, wstąpił na wydeptaną przez Giertycha ścieżkę. Wszak to ten mecenas „wszechpolak” został uwolniony z „wora” i zamiast do „jeziora” trafił wprost na salony III RP.

Teraz czekać już tylko wypada na ściśle zaplanowany, kontrolowany wybuch społeczny, po którym „frakcja konserwatystów”, Gowina, PJN z Kowalem na czele oraz Ziobryści potępią błędy i wypaczenia Tuska, a Czerska z Wiertniczą wsparci autorytetami i celebrytami zaapelują do tych „sił rozsądku” o „historyczny kompromis” i odważne spojrzenie w przyszłość bez rozgrzebywania dawnych ran, grzechów i oczywiście, co najważniejsze bez „polowań na czarownice”.

W archiwach na Czerskiej pełno jest jeszcze tekstów-gotowców, w których wystarczy tylko podmienić nazwiska „ludzi honoru”, Jaruzelskiego, Kiszczaka czy Cioska, na Tuska, Komorowskiego i Grasia, którzy oczywiście wybrali w trosce o ojczyznę „mniejsze zło”.

Oczywiście nie jestem aż takim oszołomem by wierzyć, że spiski rządzą światem i zawsze się udają. Gdyby tak było to ten świat dawno by już przestał istnieć.

W sierpniu 1980 roku też sprawa wymknęła się kremlowskim pachołkom spod kontroli do tego stopnia, że potrzebna była pacyfikacja całego ruchu „Solidarność” i wprowadzenie stanu wojennego.

Bogatsi o tamte doświadczenia powinniśmy być dzisiaj mądrzejsi.

Jak łatwo można dostrzec, Tusk i cała ta banda, która już wie, że za wszystkie przekręty, zdradę narodu i mord smoleński czekać ją może kryminał, wcale nie jest pewna sukcesu „Magdalenki II”.

To stąd zaostrzenie prawa o zgromadzeniach na wzór białoruski i rosyjski. Nie bez przyczyny zakupiono najnowocześniejsze urządzenia LRAD, służące do rozpędzania demonstracji za pomocą urządzeń akustycznych dalekiego zasięgu. Nie istnieje w Polsce żadne inne racjonalne wytłumaczenie tego, że rząd pracuje nad nowym prawem o użyciu broni pozwalającym strzelać do kobiet w ciąży i dzieci poniżej 13 lat.

Nie sadzę, aby Bondaryk odkrył nagle w jakiejś opuszczonej kopalni grupę Pigmejów, którzy podszywając się pod dzieci planują ataki terrorystyczne. Nie znalazłem też na stronie internetowej policji, ani jednego przykładu ataku terrorystycznego dokonanego przez kobietę, która ładunek wybuchowy umieściła tak by wyglądać na brzemienną.

Wszystko ma na celu zdjęcie z funkcjonariuszy psychicznej blokady i wmówienie im, że dzieci i kobiety w ciąży to potencjalny i podstępny wróg, który już tej jesieni może wyjść na ulice polskich miast.

Pamiętajmy, że wcale nie musimy grać według ich scenariusza. Potraktujmy też, jako pewnik również to, że oddelegowany do odgrywania roli „konserwatysty-katolika”, Gowin to farbowany lis, który w sejmowych głosowaniach zawsze był przeciwko umiędzynaradawianiu śledztwa smoleńskiego, a sprawa In vitro jest rozgrywana  przez PO tak, aby jak najmniej stracić tak wśród wierzących jak i miłośników pro-putinowskiej palikociarni pod wezwaniem Dukaczewskiego i Urbana.

Jeżeli przyjmiemy, że Tusk to śmierdzący z daleka kwas siarkowodorowy to wiedzmy też, że Gowin jest kwasem solnym, który może mniej cuchnie, ale zapewniam, że żre bez porównania mocniej.

Nie dajmy się po raz kolejny  naiwnie wykiwać za pomocą tego samego patentu, który zastosowali na rozkaz Kremla, Kiszczak z Jaruzelskim.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

Polecam moją książkę:

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

kokos26
O mnie kokos26

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (86)

Inne tematy w dziale Polityka