Różne były koncepcje wytłumaczenia, dlaczego Kaczyński i jego świta nie zabezpieczyli się w niedzielę przed koronawirusem na Placu Piłsudskiego oraz na Cmentarzu Powązkowskim. Nikt nie miał założonej ani maseczki, ani rękawiczek, mimo że odległość między poszczególnymi osobnikami często była zdecydowanie poniżej 2 m. Czyżby władza była aż taka odważna lub aż tak lekkomyślna?
Odpowiedź na to pytanie dostarcza historia, jaką opowiedzieli Newsweekowi pracownicy Państwowego Zakładu Higieny, który zajmuje się badaniem dostarczonych próbek na obecność koronawirusa.
Oto fragment tej opowieści:
Laborant Y: - Czasami na 100 próbek 50 pochodziło od VIP-ów.
Doktor X: Próbki od jednego VIP-a nie przychodziły raz. Przychodziły czasem i dwa razy, bo oni chcieli się upewnić. W ich hierarchii wartości wyżej stoi ciekawość niż zdrowie ludzi z podejrzeniem prawdziwego zakażenia koronowirusem. Gdy okazało się, że minister Woś jest zakażony, zaczął się Armegedon. Dostawaliśmy dziesiątki próbek ludzi z rządu dziennie.
Były dni, gdy opóźnienie badania pozostałych próbek, nazywaliśmy je "nierządowe", wynosiło 12 godzin. Dlaczego? Dlatego, że musiały być zbadane VIP-y. Jeśli mieliśmy 100 próbek, to wśród nich od 30 do 50 było od VIP-ów. Musieliśmy je traktować priorytetowo ...
Całość dostępna jest tu:
https://www.newsweek.pl/polska/polityka/koronawirus-podczas-testow-na-koronariwusa-vip-ow-traktowano-priorytetowo/rybnyd4
A teraz zapraszam wszystkich obrońców tej podłej władzy, spróbujcie jakoś wytłumaczyć ten ogrom egoizmu, znieczulicy, pogardy dla narodu ludzi, na których głosowaliście i nadal zamierzacie głosować.
