| fałszywie czytany Grottger |
Pamiętajmy o tym młodzieńcu z rysunku Grottgera. Nie jest bezimienny! Nie jest! Ma swoje miano. Mimo, że już od jakiegoś czasu – bodaj już od przedwojnia? – historycy uparli się pomijać jego imię i nazwisko. I zaczęli publikować ów rysunek Grottgera jako ilustrację „jakiegoś epizodu” z bitwy pod Małogoszczem, albo nawet – jako jakąś „scenę z powstania 1863 roku” w ogóle. Bez objaśnienia. Czasem nawet bez nazwiska samego artysty!
A na rysunku widzimy młodzieńca trzymającego karabin; właśnie padł strzał, jeszcze dym idzie z rury. Czapka młodzieńca leży na ziemi. W tle drewniana chałupa (szopa?) –i płoty – i kilku innych powstańców.
To nie do końca epizod, choć rysunek odnosi się właśnie do konkretnego epizodu. Tak naprawdę bowiem tytuł dzieła stworzonego w 1863 roku w Wiedniuprzez Grottgera brzmi „Śmierć Borejszy. Epizod z bitwy pod Małogoszczą [tak!]”.
Paweł Borejsza, „Litwin” (dziś powiedzielibyśmy może: Polak z Wielkiego Księstwa) przybył na studia do Krakowa i zaraz poszedł do powstania, i był przy Kurowskim:
Pawełek Borejsza, syn […] rodziny litewskiej, a prawnuk po kądzieli Tadeusza Rejtana […]zapamiętał [go] dobrze Kraków […] „Chłopak jakich mało, mówi o nim towarzysz broni, i wesół i dowcipny i służbista i koleżeński, a odważny jak lew” [Wacław Tokarz, „Kraków w początkach powstania styczniowego i wyprawa na Miechów”, Kraków 1914, s. 26]
Wyruszając, Borejsza wespół z kilkoma innymi młodzieńcami ślubował, że nigdy nie cofnie się na polu bitwy i nie podda. Jego koledzy zginęli już pod Miechowem. On przeżył najdłużej, aż:
W bitwie pod Małogoszczą, w której odwagą podziwiał [=zadziwiał] wszystkich, w płomieniach palącego się domu, nie chcąc poddać się, zginął. [Zygmunt Kolumna (wł. Aleksander Nowolecki), „Pamiątka rodzin polskich”, cz. 1, Kraków 1867, s. 22-23]
Rysunek Grottgera nie pokazuje śmierci Pawła Borejszy w płomieniach domu. To raczej chwalebny portret. Dopiero w tle postaci artysta zasygnalizował miejsce jego niedalekiej już śmierci– drewnianą chałupę czy szopę. Młodzieniec stoi mniej więcej tak, jak jego koledzy pozujący do fotografii sporządzanych przed wyruszeniem do powstania w krakowskim atelier Walerego Rzewuskiego...
Pamiętajmy o Borejszy.
| raport Langiewicza
do Rządu Narodowego
z 26 lutego 1863 |
[…] poszedłem do Małogoszcza celem połączenia z sobą sił Jeziorańskiego. Moskwa na gwałt, bo furmankami, koncentrowała siły swoje z Radomia, Kielc i z Miechowskiego. D. 24 b.m. pod dowództwem płk. Dobrowolskiego zaatakowała nas Moskwa, w liczbie 3000 ludzi z 6 działami, 3 kolumnami od strony Checin, Jędrzejowa i Łapuszyna. Ponieważ kasto nie było przydatne do obrony, zająłem pozycję na 3 wzgórzach prawie równo odległych z Małogoszcza do Chęcin. Bój na naszej pozycji trwał 4 godz., po czym cofnęliśmy się, niepokojeni na kilku punktach przez Moskwę aż do godz. 5 ½ wieczorem. Moskwa straszliwie miotała ogniem. Ubiliśmy przynajmniej 250 Moskali; nam ubito i raniono około 120 ludzi, bo Moskwa najokrutniej mordowała rannych i jeńców. Bezbronne miasto do szczętu spalono, mieszkańców po zwierzęcemu traktowano. Wojsko moje nie rozproszyło się ani na chwilę; konia mi 2 razy postrzelono, sam zostałem lekko ranny w nogę, co jednak nie przeszkadza służbie.
Marian Langiewicz
[Raport ten - z dnia 26 lutego 1863, a dotyczący bitwy w dniu 24 lutego - opublikowały podziemne „Wiadomości z Pola Bitwy”, nr 4 z 6 marca 1863; tekst podaję za: „Prasa tajna z lat 1861-1864”, cz. 1, Wrocław – Warszawa – Kraków – Moskwa 1966, s. 449]
| Wierna rzeka |
Bitwa pod Małogoszczem (vel Małogoszczą) – czy była zwycięska dla Polaków, jak chce legenda? W każdym razie nie była klęską. Owszem, Langiewicz dał się zaskoczyć, nie wystawił posterunków. Ale skrewili też Rosjanie: nie skoordynowali natarcia (szło z trzech stron!) i nie osaczyli Langiewicza, a mogli. Zapewne każdy z dowódców moskiewskich chciał przypisać pewne już (jak sądzili) zwycięstwo sobie samemu.
Tymczasem Langiewicz sprostał chwili. Dowodził sprawnie. Jego powstańcy nie poszli w rozsypkę, dowiedli, że mogą przeciwstawić się liczniejszemu wrogowi. Stawili dzielny opór i nie tylko: także atakowali. Szarżowała polska jazda. Strzelały polskie armatki. Gdy zaczęła się zbliżać kolejna kolumna moskiewska, z trzeciej strony, zagrażając okrążeniem– przeprowadzony został odwrót. Nie do końca wesoły, nie. Ale armia Langiewicza ocalała. W bojach partyzanckich bywa to zwycięstwem.
| sprawy bohaterskie|
Pod Małogoszczem oddział, w którym służył Odrowąż z „Wiernej rzeki”, karnie stał z bronią u nogi, bohatersko wytrzymując ostrzał nieprzyjaciela, dysponującego karabinami o dalszym zasięgu. To tu miało miejsce szereg bohaterskich epizodów, jak wyczyny Panny Pustowujtówny, płazującej maruderów, idącej na czele odwrotu i wskazującej właściwy bród, czym ocaliła cześć oddziału.
Będziemy teraz śledzić dalsze losy Langiewicza. Głównej nadziei Rzeczypospolitej w tamtych dniach. Ale za chwilę podejrzymy też Mielęckiego w Wielkopolsce.
- - - -
NADTO ZAPRASZAM DO WPISÓW NA www.okruchy1863.pl
i do własnej płyty
Idźmy! śpiewy powstańcze 1863:
TU SKLEPIK
A TU KLIP
z ukłonami, jk
Inne tematy w dziale Kultura