
CZEGO JESZCZE CHCEMY?
@Tonick w dniu 06.10.2012 w komentarzu do mojej notki pt. NIEDOSYT, napisał:
„Dużo w tym wszystkim szowinizmu.Większego cwaniaka niż Gierek ze świecą szukać.
Duża część jego ekipy żerowała na Polsce.Aż dziw że żaden do tej pory za to nie zapłacił.
Dla Ślązaków w komuniźmie były domki z ogrodami, mały i duży fiat, praca mężczyzny wystarczająca dla utrzymania domu. To gierek i jego przekręcacze uwolnili Polskę od kilkudziesięciu miliardów dolarów, z głupoty i braku wiedzy zainwestowanych w rozlatujące się linie produkcyjne z zachodu, zbyt energochłonny przemysł (na którym mieli żerować Ślązacy, sprzedając wągiel) i przemysł który nie potrafił wytrzymywać konkurencji z zachodnim. Fakt że Gierek nie kradł bezczelnie jak dzisiejszy Kaszebe, wpędzając Polskę w długi i nie dając nic w zamian. W topornym komuniźmie nawet duży fiat palący morze benzyny produkowanej z drogo kupowanej rosyjskiej ropy, czy wymagająca 30% większego ogrzewania wielka płyta, wydawały się czymś dobrym, dla ludzi zmęczonych już powojenną odbudową. Ale to własnie za Gierka strzelano do robotników, którzy usiłowali protestować przeciw obcym w swojej władzy. Jak mówię obcym mam na myśli zwolenników kraju rad aby było jasne.
Więc to nie prawda że Ślązacy to samo dobro i że Polska dla nich macocha. Mieszkasz w wolnym kraju.
Kup sobie kopalnię i rządź nią wg swoich praw.
Szefowie kompanii węglowych to w przeważającej części Ślązacy.
Co w nich takiego że nic nie potrafią zrobić dla swoich pracowników, także Ślązaków? Może podobnie jak my podlegając przez wieki zbyt silnym sąsiadom, nauczyli się, że państwo to wróg, i trzeba je zwalczać? I robią to kosztem swoich ziomków?
A może zwyczajnie sami nie wiecie w odróżnieniu od nas kim jesteście, i wygodniej wam służyć temu panu który wam więcej płaci.
Daliśmy wam więcej niż mamy sami.
Czego chcecie jeszcze?
Abyśmy oddali wam część terytorium która od początków Polskiego państwa była Polska?
Na to zgody nie będzie nigdy.
I nie pomogą wam w tym liczykrupy z RAŚ. Dziś każde nowe pretensje terytorialne to początek wojny.
Zwłaszcza że na Śląsku rodowitych Ślązaków jest mniej niż ludności napływowej, co z natury takie rządania czyni nierealnymi.
Zgoda na autonomię Śląska była by w istocie zaborem części Polski.
@TONICK1332157 | 06.10.2012 20:13
____________________
Tak Tonicku1332157, niby masz rację, ale...
Przedstawię ci teraz drugą stronę medalu, czyli nasz punkt widzenia na te sprawy. Nasz, Ślązaków.
Gierek...
Gierek i Grudzień, obaj pochodzący z Zagłębia a nie ze Śląska spowodowali, że reszta Polski traktowała nas niechętnie a nawet wrogo. Ci politycy byli utożsamiani ze Śląskiem i są utożsamiani do dzisiaj, co jest błędem.
Zagłębiacy Gierek i Grudzień, przypominam, zostali „wychowani” w zaborze rosyjskim, a nie w państwie pruskim. Różnica jak wiemy jest ogromna a skutki tego różnego „wychowania” pokutują do dziś, choć trzeba przyznać, że się już znacznie, po latach wspólnego zamieszkiwania, zniwelowały.
Jeśli już masz do kogoś pretensje, Tonicku1332157, to miej do swoich, bo ci towarzysze, którzy po II w. światowej okupowali Śląsk, powtarzam, to nie byli Ślązacy, tylko komuniści z Czerwonego Zagłębia, którzy nas przez cały czas PRLu wykorzystywali, traktowali jak pół niewolników, póki Śląsk nie padł, jak Łysek z pokładu Idy...
Myśmy na Śląsku nie mieli nic do gadania, choć już od początku widzieliśmy różnice między nami a przybyszami z innych regionów i boleliśmy nad tym, w co zmieniają naszą ojcowiznę...
Już Jerzy Ziętek, wicewojewoda a potem wojewoda śląsko-dąbrowski w latach czterdziestych XX w. widział to co widział i mówił:
„Najcięższym zagadnieniem jakieśmy tu zastali(t.j. Na Górnym Śląsku – przyp. Ślązaczka), nie są ruiny miast, zgliszcza placówek przemysłowych, zerwane mosty...Najtrudniejszym zagadnieniem tych ziem, jest sprawa zetknięcia się ludności rodzimej z ludnością nową, napływową.”
(„Nowiny Opolskie” 1947 nr 15 str.1)
A starosta powiatowy w Bytomiu w tym samym czasie pisał:
„Mniejszość niemiecka, która niestety, na terenie Bytomia jest większością(w tamtych latach była większością, ale obecnie już nie jest – przyp. Ślązaczka), do ostatnich czasów prowadziła cichą podziemną walkę przeciwko(...)napływowej ludności polskiej. Do tego przyczyniło się niejednokrotnie zachowanie się napływowej ludności polskiej, która zajmowała się szabrownictwem i rabowaniem ruchomości ludności tutejszej”.
(Poufne miesięczne „Sprawozdanie sytuacyjne” Starostwa Powiatowego w Bytomiu za okres 1 do 30.06.1945)
I tak było przez cały czas polskiego bytowania na Śląsku. Byliśmy ziemią obiecaną, którą należało, jak zresztą i pozostałe ziemie odzyskane, złupić, wykorzystać i co się da wyszabrować. W sposób łatwy i przyjemny, bez ciężkiej pracy. "Bo co nam zrobicie"?
Polakom z innych dzielnic nie zależało i nadal nie zależy na pozostawieniu po sobie tak zwanego dobrego imienia, gdziekolwiek by nie żyli, a więc na Śląsku też.
Kiedy do cna Śląsk wykorzystali i zostały tylko smog, zatruta ziemia i zdychający przemysł, więc gdy upadła PRL, rzucili się na hura!!! w świat, a szczególnie do zachodniej Europy. Jak stonka. I jakiej się tam dorobili opinii?
Złej. Oczywiście, złej. Bo Polakom nie zależy by po sobie zostawić tak zwane dobre imię. Taka kultura. Kultura spalonej ziemi i wykorzystania do cna. Innym narodom zależy, pracują nad tym, by byli uznani za naród światły i wartościowy, a Polakom nie zależy, byle się tylko „nachapać” i mieć wszelkie możliwe dobra dla siebie. Nawet kosztem innych. Dlatego jesteśmy lekceważeni i traktowani jak wschodnie dzikusy.
Czyżbyście nie zauważyli, że w ostatnich dwudziestu latach, w krajach zachodnich dochodzi do podobnej niechęci i rozczarowania Polakami, jakie wystąpiły przez okres PRLu na Śląsku?
Niechęć i rozczarowanie, tak to można delikatnie ująć...
Czy tego zjawiska z kraju nie widzimy?
Czy nie widzimy przyczyn niechęci do nas w świecie, nie tylko na Śląsku?
Moim zdaniem w Polsce jest potrzebna skomasowana edukacja narodu, jak winno się dbać o swoje interesy a równocześnie nie niszczyć swojego kraju, ani materialnie, ani duchowo, tylko dla niego uczciwie pracować. Natomiast za granicą dawać świadectwo polskości przez godne reprezentowamie naszej nacji, a nie przynoszenie wstydu.
W okresie tak zwanym gierkowskim, a więc w latach 1970 -1980 nastąpiła największa eksploatacja Śląska i wyzysk człowieka przez człowieka. Dlatego nie będę komentowała bzdurnych zarzutów Tonicka1332157, jakieśmy to mieli na Śląsku przywileje w gierkowsko – grudniowym PRLu.
Dodam tylko, że tych przywilejów nie mieli wszyscy mieszkańcy Śląska, a tylko górnicy, w dodatku tzw. górnicy dołowi, którzy poświęcali dni wolne, a więc soboty, niedziele i święta na pracę na dole, w kopalni, zamiast dla rodziny czy odpoczynku.
A sprawa przedstawiała się tak.
Za wszystkie dni roboczegórnik otrzymywał wynagrodzenie dwa razy w miesiącu tj. zaliczkę i wypłatę. Jak wszyscy wtedy zatrudnieni, w okienku. Co za to kupił skoro w sklepach był tylko ocet i chińska kiełbasa „nage haki”? To samo co wszyscy, czyli nic ...
Za pracę w dni wolne od pracy czyli w soboty, niedziele i święta, zakładano mu tak zwaną „książeczkę górnik”, gdzie wpisywano kosztem wolnego i rodziny, zarobione kwoty, tak zwane jednostki. Jedna jednostka to był jeden przepracowany świąteczny dzień, który był oszacowany konkretną kwotą pieniędzy. Równocześnie powstawały sklepy z atrakcyjnymi towarami, gdzie można było kupować wyłącznie na „książeczkę górnik”, czyli wyłącznie za tzw.jednostki, czyli dni ponadnormatywne, świąteczno-niedzielne. Porównanie zaopatrzenia tych sklepów z pozostałymi sklepami, tak zwanymi „nagimi hakami” ukazuje obraz wyzysku.
Podobne sklepy zwane „za żółtymi firankami” powstały wtedy dla wszystkich funkcjonariuszy służb mundurowych w całej Polsce. O tym się już dzisiaj nie mówi i nie pisze. Tylko psy się wiesza na górnikach, którzy krwawicą, morderczą pracą, metodą bicza i marchewki zdobywali upragnione towary...
A znam takich górników, już dzisiaj na emeryturze, którzy przez kilka lat nie mieli ani jednego dnia wolnego, nawet w święta Bożego Narodzenia czy w Wielkanoc, tylko stale zjeżdżali „na dół” i „fedrowali”, w świątki, piątki i niedziele, codziennie. Mając jednak stałą pracę często budowali domy, nie żadne monumenty, ale domki – pudełka, gdyż tylko takie były dozwolone. Na taką budowę mogli też otrzymać kopalnianą bezzwrotną pożyczkę. Tego typu pożyczki nie otrzymywali wszyscy, ale najlepsi, czyli ci, którzy w okresie minionych dwu lat nie przebywali na zwolnieniu lekarskim i nie mieli na swoim koncie tzw. „bumelki”, to znaczy nieusprawiedliwionej nieobecności w pracy. Pożyczka była też obwarowana jeszcze innymi restrykcjami. Pożyczkobiorca nie mógł mieć w przyszłych dziesięciu latach ani jednej „bumelki”. Gdyby mu się taka zdarzyła, musiałby zwrócić całą pożyczkę wraz z naliczonymi odsetkami...A więc kij i marchewka...
I powiedzcie mi proszę teraz, kto w okresie PRLu tak ciężko pracował jak górnicy, czy oni nie byli niewolnikami systemu? Zazdrościliście im tego, że się czegoś dorobili? Ale jakim kosztem i czego?
Ja im nie zazdrościłam, choć nigdy takich przywilejów nie posiadałam. Zawsze mi było żal górników, że tak ciężko pracują, w warunkach niebezpiecznych i szkodliwych dla zdrowia.
A czego się dorobili? Niechęci Polaków z innych regionów kraju i mylnych stereotypów o przywilejach na Śląsku, zgotowanych im przez nieŚlązaków.
Inne tematy w dziale Rozmaitości