Podobno to jest już drugi raportparlamentarnego zespołu ds. obrony wolności słowa. Poprzedni przeminął bezszelestnie, ale ten jest tak ważny, jak ważne jest rozeznanie roli jaką pełnią środki masowego przekazu we wszystkim, co się we współczesnej Polsce dzieje. To jest raport, który powstał w wyniku podsumowania odpowiedzi, na pytania, z którymi zwrócili się posłowie zespołu do wszystkich resortów, a także do Kancelarii Prezesa rady Ministrów. Pytania brzmiały: "Jakie kwoty wydatkowało ministerstwo na ogłoszenia i komunikaty w prasie, telewizji oraz portalach internetowych w roku 2013?" Odpowiedzi były oficjalne i każda z nich została podpisana przez urzędnika w randze co najmniej sekretarza stanu w danym resorcie. Raport jest więc wiarygodnym i rzetelnym dokumentem, który zamyka czas podejrzeń zbywanych wzruszeniem ramion i pokazuje nagą prawdę.
Wyrwał mi się z całych 25 lat głębokiej beznadziei wykrzyknik - "wreszcie!", bo przecież nie ja jeden dostrzegałem od dawna ten kawałek prawdy, ale nigdy nie mogliśmy sami tego udokumentować, gdy dostęp do oficjalnych informacji jest sterowany i prawie niemożliwy bez umocowania mandatem poselskim. Ten raport jest według mnie dokumentem, który musi mieć najpoważniejsze konsekwencje, prostujące zasadniczy defekt polskiej rzeczywistości. Mamy w ręku dowód, że pluralizm mediów, rzekomo wynikający z wolnej gry na medialnym rynku, jest kompletną fikcją. Publiczne pieniądze służą do kupowania dyspozycyjności głównych środków masowego przekazu, a więc nie tylko prostej przychylności wobec ludzi władzy, ale też sterowania informacją, przemilczania niewygodnych faktów, promocji konkretnych osób i wielostronnej manipulacji. Nie może normalnie rozwijać się kraj, w którym środki komunikacji społecznej są tak potwornie zdeformowane i opanowane przez monopol układu rządzącego w sposób ewidentnie mafijny.
Taśmy z podsłuchów zawierają przykład pokazujący jak prosto, bezceremonialnie i bez owijania w bawełnę odbywa się ten bandycki proceder, gdy prezes Orlenu w wulgarny sposób oburza się na prezesa PZU, że ten w przemyślany i zasadny sposób dał ogłoszenia w tygodniku, któremu "nie należy dawać".
Obraz wynikający z raportu to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo dotyczy jedynie środków publicznych wydawanych przez instytucje rządowe. Nieporównanie większe środki te same monopolistyczne media otrzymują od prywatnych przedsiębiorstw, bo w Polsce już praktycznie utworzył się układ zamknięty, w którym wykluczono możliwość wyłamania się z układu. Jedynym wyjątkiem jest Radio Maryja (wciąż o wiele bardziej niż TVTRWAM), utrzymywane praktycznie w całości z datków słuchaczy i w sposób ciągły i nękający prześladowane w całym okresie swego istnienia. (Najdziwniejsze i najbardziej przykre, że jest także atakowane często przez ludzi po naszej stronie.)
Wyłamywanie się z tego chorego układu finansowania mediów naraża na skutki, których boją się prywatni przedsiębiorcy, nawet ci o ustabilizowanej pozycji na rynku. Najbardziej oczywistym przykładem jest ciągłe nękanie SKOK-ów, jedynej w pełni polskiej instytucji finansowej. Nawet nie jest ukrywane, że przyczyną jest zamieszczanie ogłoszeń i komunikatów SKOK-ów w nielubianych, bo polskich mediach, mimo że akurat racjonalność i znajomość rynku klientów każdemu by podpowiedziała takie zachowanie. Bez radykalnej zmiany tego stanu rzeczy niczego nie da się w Polsce naprawić, ale najnowszy raport parlamentarnego zespołu dał narzędzie do ręki wszystkim ludziom dobrej woli i mam nadzieję dał obuchem po głowie wszystkim obrońcom układu.
Moglibyśmy pisać listy otwarte i zamknięte do różnych instytucji, do RPO, do Sejmowej Komisji Skarg i Wniosków, do komisji kultury i środków masowego przekazu, ale po co? Przecież oni to wszystko doskonale wiedzą, zatem to oni muszą podjąć działania, szczególnie głośne i zdecydowane, a trudno nawet podpowiadać warianty oczywistych i narzucających się pomysłów, nawet jeśli niektóre nie będą rokować pełnej skuteczności. Zdecydowanie mogłoby się przejawiać np. w domaganiu się natychmiastowego rozporządzenia Rady Ministrów zakazującego przekazywania jakichkolwiek środków finansowych za usługi ogłoszeniowo-reklamowe w tych gazetach, tygodnikach i telewizjach, które były dotychczas praktycznie monopolistami w tym zakresie. Tutaj 5-letnia kwarantanna mogłaby naprawić część wyrządzonych szkód.
Przewodniczący KRRiT powinien być w trybie nadzwyczajnym odwołany, bo przecież jednym z podstawowych jego obowiązków jest dbanie o pluralizm i obiektywizm mediów, a braku działania nie da się usprawiedliwić założeniem, że mógł nie wiedzieć o sytuacji opisanej w raporcie.
Najważniejsze jednak i najbardziej skuteczne możliwości otwierają się przed każdym politykiem występującym w programach telewizyjnych. Powinni oni w nadchodzących tygodniach i miesiącach przywoływać raport przy każdej okazji, bić w oczy funkcjonariuszy mediów faktami i upomnieniami, gdy choćby odrobinę odchylają się oni od obowiązującego ich zawodowo obiektywizmu. Raport może być narzędziem edukacji dziennikarzy, może pomóc sprowadzić ich do właściwej temu zawodowi roli. Teraz już nie wolno puścić płazem pohukiwań młodego dziennikarza, który publicznie pomstuje np. na górników, że z jego podatków płacimy publiczne pieniądze, by dotować kopalnie. Teraz można mu rzucić w twarz - to my was, bandę nieuków, darmozjadów i manipulatorów utrzymujemy - prawie wszystko bierzecie z kasy państwowej i jeszcze nam szkodzicie!
Na koniec do komentatorów broniących zawsze układu: Panie i Panowie! Tym razem raczej zamilczcie. Nie macie żadnych argumentów, by w tej sytuacji dalej bronić układ.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo