Prof. Dr hab. Andrzej Zoll
Szanowny Panie Profesorze,
Ze zdziwieniem i z narastającą irytacją obserwuję zaangażowanie Pana Profesora w polityczny spór związany z referendami planowanymi w Polsce w okresie jesieni 2015. W sporze tym wyraźnie staje Pan po jednej ze stron, ucieka się nawet do bezpośredniej krytyki Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Nie wiem na podstawie jakiego przywileju właśnie dla Pana kilka stacji telewizyjnych udostępniło czas antenowy, by mógł Pan jednostronnie, bez żadnej możliwości natychmiastowej reakcji drugiej strony sporu, przedstawiać swój pogląd. Można było odnieść wrażenie, że wystąpił Pan w roli jakiegoś szczególnego autorytetu, który ma nadzwyczajne prawo wtłaczać Polakom swoje opinie.
Pragnę wyraźnie stwierdzić, że nie zgadzam się z argumentami Pana Profesora i czuję się zwolniony z obowiązku uznawania Pana za autorytet w dziedzinie prawa. Nawet nie dlatego, że słyszałem tak wiele Pana publicznych wypowiedzi, które irytowały arbitralnością, brakiem jednoznaczności, niejasną logiką, a zwłaszcza monopolistycznym przywilejem ich głoszenia, bez szansy na bezpośrednie starcie z polemistą. Bardziej dlatego, że należał Pan do grupy tych prawników, którzy pełnili wysokie funkcje w państwie, mieli olbrzymi wpływ na kształtowanie systemu prawnego w Polsce, a mimo to kompletnie zlekceważyli objawy totalnego upadku tej podstawowej dziedziny regulującej funkcjonowanie społeczeństwa. Wielokrotnie powtarzane słowa, że „Polska jest państwem prawa” była jedynie magicznym zaklęciem tuszującym prawdę o stanie władzy sądowniczej w Polsce. Nawet jeśli znacząca część działań aparatu sprawiedliwości jest poprawna, ogólny obraz sytuacji jest taki, że bliższym prawdy stało się stwierdzenie, że Polska jest państwem bezprawia. Pan Profesor pełnił funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich, Prezesa Trybunału Konstytucyjnego i w całym okresie po 1989 roku był ważną częścią polskiego środowiska prawników. Pomijając rozważania związane z oceną Pana konkretnych działań w każdej z tych funkcji, sam fakt ich pełnienia jest wystarczającą okolicznością, by obarczyć Pana Profesora współodpowiedzialnością za zły stan prawa w Polsce, zarówno w jego stanowieniu, jak i egzekucji. Tyle w kwestii uzasadnienia mojego sceptycyzmu co do Pańskiego autorytetu w dziedzinie prawa.
Dzisiaj, w środku politycznego sporu o referendum, występuje Pan ze swoją interpretacją Konstytucji RP w tej kwestii. Pana głos był nagłośniony z całą dostępną siłą medialną, był wielokrotnie powtarzany, podchwytywany w argumentacji polityków, a następnie wsparty również głosami innych prawników, z których niektórzy też podpierali się dumną kwalifikacją zawodową - prawnik konstytucjonalista. To wszystko odbywa się według wielokrotnie powtarzanego scenariusza demokracji medialnej, w której korzystając z monopolu, wtłacza się swoje poglądy, tłumiąc wszelkie inne. A jednak Konstytucja RP jest zapisana w języku polskim i to, co prawnicy w niej zapisali jest ważne w języku polskim, jest dostępne dla każdego obywatela i nie podlega arbitralnym interpretacjom grupy prawników, tym bardziej gdy nawet ich interpretacje bywają wzajemnie sprzeczne.
Pragnę bardzo jasno stwierdzić, że interpretacje Pana Profesora w kwestii referendum są błędne i deformują to, co jest rzeczywiście zapisane w Konstytucji RP.
Przywołuje Pan Profesor artykuł 125 Konstytucji, który brzmi:
Art. 125 1.W sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa może być przeprowadzone referendum ogólnokrajowe.
Uzupełnia Pan ten zapis swoim prywatnym poglądem określającym, jakie sprawy mają szczególne znaczenie dla państwa, mimo że mało precyzyjny zapis ani tych spraw nie określa, ani nie odwołuje się do żadnego organu, który miałby te sprawy definiować. Jest oczywiste, że Pan z całym zastępem konstytucjonalistów nie ma żadnych kompetencji, by ustalać, które sprawy są na tyle ważne, że uzasadniają przeprowadzenie referendum. Jest też oczywiste, że takie kompetencje ma jedynie Naród. Być może właśnie dlatego nie odwołuje się Pan w ogóle do art. 4 Konstytucji RP, którego treść jest wyjątkowo jednoznaczna, a waga niepomiernie większa i nadrzędna, ponieważ jest zamieszczony w Rozdziale I, określającym czym jest Rzeczpospolita.
Art. 4. 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
- Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
To prawda, że dzisiaj ustrojem Polski jest demokracja parlamentarna. Naród przyjmując aktualną Konstytucję zgodził się z tym, że wykonuje swoją władzę zwierzchnią poprzez wybranych przedstawicieli, dla których sposób wyboru, funkcje i kompetencje określone są w dalszych częściach Konstytucji. Żadną miarą nie oznacza to jednak, że Naród zrezygnował z innej możliwości sprawowania zwierzchniej władzy, jaką jest władztwo bezpośrednie, czyli poprzez inicjatywy obywatelskie i referenda. Ta możliwość jest zapisana w punkcie 2 artykułu 4, jako równoważna, stale aktualna i zawsze może być przez Naród wykorzystana.
Z biegiem lat po wprowadzeniu Konstytucji RP 1997 roku Naród wielokrotnie doświadczył skutków złego działania władzy przedstawicielskiej, która ulegała stałej degeneracji, alienacji, a nawet sięgała po środki deformujące sposób wybierania, które czyniły przedstawicielstwo coraz bardziej niereprezentatywnym i oderwanym od Narodu. Te procesy znalazły swój dramatyczny wyraz w badaniach wskazujących na ciągły upadek autorytetu organów przedstawicielskich, a jeszcze wymowniej skutkują one stałym spadkiem frekwencji wyborczej. Dzisiaj już ponad połowa Obywateli, nie uczestnicząc w wyborach, odmawia posłom i senatorom prawa do sprawowania w ich imieniu władzy w Polsce.
W tej sytuacji jest czymś oczywistym, że Naród musi skorzystać z możliwości bezpośredniego sprawowania swojej władzy zwierzchniej. Jest wręcz pożądanym, by Naród upomniał się o swoje prawa suwerena i korzystał z wolności, która jest wszczepiona w wielowiekowy polski obyczaj i tradycje tak pięknie wyróżniające nas spośród innych Narodów. To jest wspaniałe, że Naród określił kilka spraw jako szczególnie ważne i nie zgodził się z lekceważeniem głosu Obywateli. Bardzo zdecydowanie zadeklarował, że odrzuca sposób rozwiązywania tych spraw poprzez demokrację parlamentarną i chce sam wykorzystać możliwość bezpośredniego władztwa, by podjąć decyzję. Nikt nie ma prawa tego kwestionować, a w szczególności nie wolno konstytucjonalistom lekceważyć zapisów Artykułu 4 Konstytucji RP, w których nie ma też miejsca na żadne inne interpretacje, niż te wynikające wprost z zapisu.
Kwestią otwartą, którą w przyszłości trzeba będzie rozstrzygnąć, jest określenie jaka powinna być liczba Obywateli RP, których podpisy zadecydują, że sprawa jest ważna i uzasadnione jest przeprowadzenie referendum. Te miliony, które złożyły podpisy w sprawach, która mają być rozstrzygnięte w referendum 25 października 2015, są z pewnością liczbą wystarczającą, choć nikt nie zna wyniku rozstrzygnięcia, który będzie znany dopiero po tej dacie.
Uważam dzisiejszy spór za szczególnie ważny, a jego rozstrzygnięcie przyznające rację Obywatelom RP może rozpocząć wielką pozytywną odnowę ustrojową Polski. Arogancja władzy przedstawicielskiej stała się do tego stopnia nieznośna i szkodliwa, że najwyższy czas, by tę degenerację zatrzymać i odzyskać podmiotowość Narodu. Jest mi niezmiernie przykro, że Pan Profesor, a wraz z nim inni konstytucjonaliści próbują zatrzymać tę naprawę jakimiś sztucznymi prawniczymi zabiegami interpretacyjnymi. Jestem przekonany, że teraz odwoływanie się do referendum będzie coraz bardziej częste, bo też wyobcowanie Sejmu i Senatu osiągnęło apogeum. Jestem też pewien, że ta potrzeba szybko zacznie zanikać i stawać się zbędna, gdy wybrani w uczciwych wyborach przedstawiciele zaczną wsłuchiwać się w głos Narodu i zaczną poważnie Narodowi służyć. Warto także ponieść koszta referendów, jeśli pomogą one dokonać tak niezbędnej dzisiaj korekty w sposobie funkcjonowania demokracji parlamentarnej w Polsce.
Z poważaniem
Prof. dr hab. Rafał Broda
fizyk jąder atomowych
Obywatel Rzeczypospolitej, Polak
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka