Rafał Broda Rafał Broda
1011
BLOG

Lament dwóch komunistów nad truchłem demokracji (socjalistycznej)

Rafał Broda Rafał Broda Polityka Obserwuj notkę 26

           

             Zasiedli naprzeciw siebie dwaj komuniści – Karol Modzelewski i Jan Ordyński. Ten pierwszy odpowiadał na pytania zadawane przez drugiego, ale podział ról w ogóle nie był ważny, bo i pytania, i odpowiedzi mówiły o dramatycznym zagrożeniu demokracji w Polsce.

Każdy sam może zajrzeć do Wikipedii, by znaleźć wystarczające uzasadnienie dla nazwania obu interlokutorów „komunistami”, ale nie o powikłane życiowe losy mi chodziło, ani o przynależność do PZPR. W pewnym uproszczeniu, ale własnym i bardzo praktycznym, nazywam komunistą każdego, kto działa przeciw Polsce i posługuje się kłamstwem jako głównym narzędziem tych działań, a detale z życiorysów jedynie wspomagają takie określenie.

Usiedli więc obaj towarzysze i lamentowali nad sytuacją, w której „demokracja się nie udała”, bo ludzie wybrali PiS, którego rządy tej demokracji zagrażają. Zagrażają państwu prawnemu, Konstytucji, Trybunałowi Konstytucyjnemu, sądownictwu, mediom publicznym, wolności słowa, opinii o Polsce, rozwojowi gospodarczemu Polski, kulturze i w ogóle wszystkiemu, o co dba tak skutecznie dotąd realizowana „demokracja socjalistyczna”. Wszystko w tym wywodzie było jasne, nie potrzebne było nawet wyjaśnienie, że „demokracja socjalistyczna” jest wtedy, gdy rządzą ludzie i partie, którym w naturalny sposób sprzyjają K. Modzelewski i J. Ordyński.

Spektakl dwóch zatroskanych towarzyszy miał raczej kabaretowy charakter, bo oni nie rozmawiali ze sobą w zaciszu swoich gabinetów, w kuchni, w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, czy na cmentarzu; oni rozmawiali w studio telewizji publicznej, w pełnym komforcie, bez żadnych zakłóceń, w blasku kamer, oglądani w „prime time” przez miliony telewidzów. Ta właśnie sytuacja dowodzi, że kłamią bez umiaru, kłamią tak jak zawsze, i nie można mieć wątpliwości, że czynią to świadomie.

Byłby to spektakl rozrywkowy, gdyby nie to, że chwilę po ich wyjściu ze studia, wszedł tam Aleksander Smolar i mówił praktycznie o tym samym i tak samo, z uśmiechniętą funkcjonariuszką telewizji publicznej, która odgrywała wcześniejszą rolę Ordyńskiego. A w TVN w tym samym czasie J. Staniszkis wspomagana przez M. Olejnik, wzorem wielu innych niszczy do końca swój autorytet, jeśli jeszcze jego strzępy gdzieś się panoszą. A u Morozowskiego….

Ech! Panie i Panowie – wywalcie ich wszystkich na zbity pysk z życia publicznego…i to jak najszybciej!   

 

Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka