Rafał Broda Rafał Broda
4369
BLOG

Prawdopodobnie znowu się pomyliłem

Rafał Broda Rafał Broda Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 84


         Pierwszy raz to było z Wałęsą. Kiedy oddałem na niego głos w wyborach prezydenckich w 1990 roku, nie miałem wątpliwości, że jego przeciwnik - Tadeusz Mazowiecki i całe środowisko skupione wokół Kuronia, Michnika,  Geremka są dla Polski złem absolutnym. Jednak o samym Wałęsie niewiele wiedziałem ponad to, co było dostępne dla każdego, choć pamiętam, że już u zarania ów groteskowy długopis, którym podpisywał porozumienia w sierpniu 1980 był dla mnie podejrzanym sygnałem - dziwny to człowiek, który z najpoważniejszej sprawy czyni farsę. Decyzję wyborczą podjąłem bez szczególnych wątpliwości, bo kompletnie nie dopuszczałem do siebie myśli, że dla Wałęsy sprawy Polski mogą być tak mało ważne. Byłem przekonany, że ma dobre intencje, będzie chciał się dobrze wpisać w historię i otoczy się mądrymi ludźmi, prawymi Polakami, którzy podpowiedzą mu jak sprawnie prowadzić polskie sprawy. Wszystko potoczyło się inaczej, a bolesna pewność, że się strasznie pomyliłem dojrzała 4 czerwca 1992. To, co ujawniło się w późniejszych latach, potwierdziło jedynie, że Wałęsa funkcjonował w Solidarności z tej drugiej strony, ze strony Jaruzelskiego i Kiszczaka, i tak już pozostanie w historii.  


         Nie chcę żadną miarą wiązać tego pierwszego przypadku z moimi dzisiejszymi wątpliwościami, a chcę tylko pokazać, że jestem przygotowany na to, by uznać swoją kolejną pomyłkę; innej miary i nie tak dramatyczną, ale podobnie opartą na błędnej ocenie. Kiedy w święto narodowe 11 listopada 2014 Premier Jarosław Kaczyński zaskoczył wszystkich ogłaszając, że kandydatem PiS w wyborach prezydenckich 2015 będzie dr Andrzej Duda, eksplodowałem entuzjazmem i prognozowałem zwycięstwo. [ https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/615392,to-byl-dobry-dzien-w-krakowie ]  Tej prognozy nie opierałem na przekonaniu o nadzwyczajnej trafności wyboru konkretnego kandydata. Raczej na uznaniu, że Kaczyński wie co robi i podjął decyzję, która jaśniała nowością, wszystkich zaskoczyła, miała charakter wyprzedzający ruchy przeciwników i zawierała symbolikę święta narodowego z Wawelem w tle.


Osobiście Andrzeja Dudę spotkałem tylko raz, w 2010 roku, gdy zaproszono mnie, bym usiadł obok niego na jednym ze spotkań i wsparł jego kandydaturę w kampanii przed wyborami prezydenta Krakowa. Oczywiście usiadłem i wsparłem. Wymieniliśmy zaledwie kilka zdań, ale szybko stało się dla mnie jasne, że on nie wie kim jestem,  domyśliłem się więc, że tym bardziej nie zna naszego raportu „Dokąd zmierzasz Polsko?” z 1999 roku, w którym znacznie wcześniej niż inni, publicznie oceniliśmy, czym jest Unia Wolności.  http://ojczyzna.pl/Arch-Teksty/raport1__mysl_dla_polski.htm


2. Unia Wolności - sformowana i prowadzona przez działaczy, którzy z premedytacją i z jasnymi, ale starannie ukrywanymi celami włączyli się w ruch społeczny 1980 roku, inicjujący przemiany w kraju. Wykorzystali oni osiem lat trwania stanu wojennego, by we współdziałaniu z dojrzewającymi do zmian przedstawicielami władz, wyeliminować patriotyczno-niepodległościowe, narodowe i katolickie siły ze struktur opozycji. Przejęli całkowitą kontrolę nad przemianami, których scenariusz wypracowano w niejawnej części obrad Okrągłego Stołu. W politycznej ewolucji, gdy po początkowych sukcesach nieoczekiwanie reguły demokracji pozbawiły ich części kontroli, wyseparowali swoją grupę w prowizoryczny twór ROAD, przekształcony następnie w Unię Demokratyczną. Wkrótce, zasileni potencjałem liberałów z odrzuconego przez społeczeństwo ugrupowania KLD, utworzyli funkcjonującą do dziś, jakby na ironię przewrotnie nazwaną, Unię Wolności. Analiza działań UW pozwala stwierdzić, że jest to najbardziej antypolskie ugrupowanie, które jest motorem wszystkich posunięć programowo realizujących hasło: "Polski ma nie być!". Praktycznie wszystkie negatywne aspekty sytuacji dzisiejszej Polski, wymienione w części I, są rezultatem działań inicjowanych lub kontrolowanych przez UW. Nawet pobieżny obserwator sceny politycznej w mijającej dekadzie mógł zauważyć, że w najbardziej istotnych sprawach zawsze występowało pełne współdziałanie UW z SLD. Większość przywódców UW wywodzi się bezpośrednio z pnia PZPR lub ze środowisk wybitnie antynarodowych. Podstawową bazą UW jest konformistyczna inteligencja, przesiąknięta pragmatyzmem pozbawionym wszelkich wartości patriotycznych. Wzrastający brak popularności w społeczeństwie Unia Wolności neutralizuje powiększaniem swojej bazy materialnej, rażącą dominacją w mediach publicznych i komercyjnych, a w szczególności potężnym wsparciem z opiniotwórczych i finansowych ośrodków zagranicznych.    


Zdziwiłem się trochę, że Andrzej Duda dostał w tych wyborach blisko dwa razy mniej głosów, niż J.Majchrowski, którego głównym atutem był zawsze brak odpowiednio mocnego konkurenta. Przegrał też z kandydatem PO- Kracikiem, który dostał 1.5 razy więcej głosów,  było więc jasne, że w tamtym czasie walory kandydata Dudy nie były jeszcze rozpoznane w elektoracie. W trakcie kampanii wyborczej 2014/2015 przeciwnicy Andrzeja Dudy ujawnili epizod związany z jego przynależnością do UW w latach 2000-2001. Specjalnie przytoczyłem cytat o UW z naszego raportu, który był rozpowszechniony w ponad milionowym nakładzie i doceniony przez patriotyczne środowiska polityczne,  aby podkreślić, że 28-letni Andrzej Duda wkraczający w politykę, miał w tamtym czasie bardzo słabe rozpoznanie spraw zasadniczych. Mimo to, w ogóle mi te informacje nie przeszkadzały - zdecydowanie i aktywnie wspierałem młodego kandydata na Prezydenta RP, ponieważ przyjąłem, że jest on kandydatem PiS, który w razie wygranej będzie ważną częścią obozu PiS, będzie jako Prezydent RP rygorystycznie i w stałym kontakcie z JK wspomagać obóz podejmujący się gruntownej zmiany Rzeczypospolitej.


Wszystko potoczyło się idealnie. Praktycznie nieznany, młody, przystojny i potrafiący przemawiać do ludzi, kandydat PiS – Andrzej Duda wygrał wybory. Wygrał dzięki dobrej kampanii, dzięki swoim talentom i dzięki tytanicznej pracy szefowej kampanii, ale osiągnął sukces wyłącznie dlatego, że był kandydatem PiS i jak to zwykle bywa, wyborcy nie mogli mieć żadnej pewności, jakim będzie prezydentem. Konkurent był w istocie łatwym przeciwnikiem, wyjątkowo skutecznym w samobójczej autodestrukcji. Myślę, że prawdziwy wynik wyborów w drugiej turze był znacznie lepszy, niż wyniki podane przez PKW – w 2015 roku PiS nie potrafił jeszcze dopracować organizacyjnie kontroli wyborów, ale wystarczyła improwizowana kontrola, by druga strona nie dała rady naciągnąć ponad to, co pokazały oficjalne wyniki.      Dalej przyszło zwycięstwo PiS w wyborach parlamentarnych, otwierające rzeczywistą drogę do naprawy Rzeczypospolitej i dające mocny mandat odważnym, którzy podjęli się czyszczenia stajni Augiasza. Zwycięska batalia o urząd Prezydenta RP z pewnością ułatwiła to drugie zwycięstwo, ale także to pierwsze z nich było zwycięstwem kandydata PiS, a nie indywidualnym sukcesem Andrzeja Dudy. Jeżeli ktoś próbuje spekulować, manewrując liczbami wyborców PiS i wyborców Prezydenta, to porównuje liczby nieporównywalne, bo zasady obu konkursów są diametralnie różne. Przy czym warto też pamiętać, że motywacje wyborczych decyzji to rzecz bardzo skomplikowana. Znam takich, którzy z premedytacją zrezygnowali z głosowania na PiS, bo po wyborze Prezydenta reprezentującego PiS uznali, że nie chcą zbytniej dominacji jednej partii.


Po objęciu Urzędu Prezydenta RP przez Andrzeja Dudę odnotowałem wyłącznie pozytywne zaskoczenia. Po raz pierwszy w życiu poczułem się tak godnie reprezentowany przez głowę państwa. Przejawiało się to zarówno w pięknych orędziach i przemówieniach, jak w zachowaniu Prezydenta i jego Małżonki we wszelkich kontaktach zagranicznych, także w różnych oficjalnych uroczystościach z jego udziałem. Podobały mi się decyzje i aktywność Prezydenta wspierająca działania Rządu i większości parlamentarnej; także przyjmowałem z satysfakcją jego aktywność w polityce zagranicznej, wierząc że wszystko co w tej dziedzinie inicjuje i realizuje jest oparte na ścisłym porozumieniu z Rządem w ramach taktyki i dalekosiężnej strategii głównej siły politycznej kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego. Mijały miesiące pełne satysfakcji i tak odmienne od upokorzeń wielu dekad PRL i Polski po 1989 roku. Pamiętając o wielu wcześniejszych doświadczeniach zastanawiałem się jednak z bojaźnią: Jak długo potrwa ta sytuacja? Ile PiS wraz z Prezydentem zdąży naprawić? Jak trwała będzie ta naprawa? A zwłaszcza, czy możliwe jest, że coś się zepsuje, zahamuje i Polska znowu przegra?


 Wyobraźnia i wcześniejsze zawirowania polityczne podpowiadały, że głównym zagrożeniem może być wyłącznie zakłócenie jedności w obozie dobrej zmiany, a poważne zakłócenie może nastąpić tylko wtedy, gdy ważny ośrodek władzy skupiony wokół Prezydenta zechce dążyć do swojej niezależności. Te wymyślone potencjalne zagrożenia zaczęły się, niestety, dyskretnie materializować, a od niedawna jest to już łatwo zauważalne. Nie warto powracać do tych wszystkich symptomów, które budziły niepokój, bo dwa prezydenckie weta wykazały już znamiona niebezpiecznego kryzysu, w którym wszystko zadrżało. Miałem pewność, że ten kryzys powinien być zgaszony w zarodku, niestety, wciąż na to czekamy. Uważam, że był to ciężki błąd Pana Prezydenta, z którego trzeba się wycofać, choć nie wiem jak można to zrobić nie tracąc twarzy. Pokora jest wszakże cechą niezbędną dla kogoś, kto chce być uznany za męża stanu.


Andrzej Duda miał wyjątkową możliwość obserwacji skrajnie trudnej, sytuacji, w jakiej Lech Kaczyński pełnił urząd Prezydenta RP. Zatem wie doskonale, że warunki w jakich on sam pełni dzisiaj ten Urząd są kompletnie nieporównywalne – są komfortowe, a nawet cieplarniane - pozwalają mu rozwijać skrzydła w wielu dziedzinach i stawiają go w uprzywilejowanej, honorowej, pełnej blasku pozycji Głowy Państwa Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. W pierwszej kadencji korzystanie z tej pozycji i skwapliwe wykonywanie podstawowych obowiązków powinno wyczerpywać ambicje Prezydenta, ale najwyraźniej nie wyczerpuje. Rodzi się pytanie: Kto w otoczeniu Prezydenta odczytał jego ludzką słabość związaną z nieuzasadnionymi ambicjami, które można podsycać, a w stosownym momencie wykorzystać do wywołania kryzysu władzy? Nie wiem kto, ale od pewnego czasu można było zauważyć objawy sztucznego przerostu ambicji Prezydenta i jego otoczenia. Nie warto tego przywoływać, bo wrażenia często są bardzo subiektywnym elementem rzeczywistości, ale utarczki z MSZ, czy z MON wchodzą w zakres zjawisk obiektywnych. Wiem, że w obozie sprzyjającym dobrej zmianie są komentatorzy, którzy uważają, że Prezydentowi należy się poszerzanie kompetencji nawet w ramach aktualnej Konstytucji, bo ich zdaniem Prezydent jest wybitnym politykiem, który już dorósł do pozycji lidera i męża stanu.


Kompletnie się z tym nie zgadzam i napiszę, że cofając się do czasu wyborów nie mam dużo więcej wiedzy, niż wtedy, o mądrości politycznej, o trafności jego oceny sytuacji, o jego wizji Polski. Mam głęboką wiarę w jego dobre intencje, ale jak dotychczas nie mam żadnych podstaw, by uznać go za męża stanu, a te dwa weta wzmacniają tylko wątpliwości, czy kiedykolwiek ta niepewność zniknie. Prezydent nie stanął dotychczas w sytuacji, w której mógłby pokazać, że jest mężem stanu, nie było takich prób, w których musiał podjąć trudną decyzje o wielkiej wadze dla państwa, a te dwa weta martwią, bo właśnie dotyczyły sprawy tej miary. Prezydent zdaje się nie dostrzegać, albo nawet nie rozumieć istoty zagrożeń w specyficznej sytuacji dzisiejszej Polski. Z jednej strony mamy liczne grono zagranicznych polityków i wpływowych beneficjentów, którym odpowiada utrzymywanie Polski jako słabego, skolonizowanego kraju i nie zawahają się, by wszelkimi sposobami przeszkodzić w tym, co nazywamy dobrą zmianą. Z drugiej strony jest zjawisko o wiele groźniejsze, mamy do czynienia z wewnętrznymi wrogami Polski, którzy wspierają siły zewnętrzne i czynią to tak otwarcie, że można się tylko dziwić bezczynności władz wobec wielu aktów ewidentnej zdrady. Nie wiem, czy Prezydent tego nie widzi, czy nie rozumie, ale w sposób całkowicie zaskakujący podaje tym wrogim środowiskom rękę i blokuje dobrą zmianę.


Przeczytałem uzasadnienia prezydenckich wet dla ustaw o KRS i SN, choć dla fizyka język i argumenty prawników bardzo trudno zrozumieć w ramach rygorów elementarnej logiki. Stosunkowo najbardziej przejrzystym przykładem pokazującym o co rzeczywiście Prezydentowi chodzi, jest ów warunek większości 3/5 przy wyborze składu KRS. To jest oczywisty warunek blokujący wybór sędziów KRS i nikt nie może mieć wątpliwości, że będzie wykorzystany do takich zmian w sądownictwie, które zagwarantują, że będzie, jak dotąd było. Prezydent tłumaczy, że ten warunek zabezpieczy przed upartyjnieniem KRS, bo zwykła większość parlamentarna mogłaby przeforsować wyłącznie swoich kandydatów. Rzeczywiście można mieć takie obawy, ale są one na wyrost i pokazują bezpardonowo, co Prezydent myśli o swoim obozie politycznym, a przede wszystkim, że kompletnie lekceważy stan wyjściowy. Przecież właśnie dzisiaj mamy do czynienia ze skrajnym i negatywnym upartyjnieniem sądownictwa. Drastyczne przypadki, które jakimś cudem udało się ujawnić pokazują bezpośrednie związki środowisk prawniczych z główną partią totalnej opozycji, a widać jak na dłoni, że jako najważniejszy gracz jawi się tutaj przestępcza partia, która nie ma oficjalnej nazwy i nie wiadomo, kto w niej podaje rękę do pocałowania, a kto całuje.


Są jeszcze do przypomnienia dwa obrazki towarzyszące decyzji Prezydenta, gdy wkraczał w nową rolę rozpoczynając wojnę z PiS, na które chyba nikt nie zwrócił uwagi. Pierwszy obrazek, to ujęcie pokazujące Prezydenta przed Królową Polski na Jasnej Górze, które zobaczyliśmy wieczorem przed porannym ogłoszeniem dwóch prezydenckich wet. Przypuszczam, że wszyscy, a zwłaszcza zwolennicy Prezydenta odebrali to jako pozytywny sygnał zwiastujący dobrą decyzję. Po wystąpieniu Prezydenta, w którym ogłosił weta nie sposób było nie powrócić do tego obrazka i zastanowić się nad użyciem świętego miejsca do stworzenia wrażenia, że decyzja była głęboko przemyślana i nie mogła być błędem. Bardzo dobrze, że Prezydent szukał duchowego wsparcia na Jasnej Górze, ale fakt, że to pokazano w telewizji, z pewnością z aprobatą Prezydenta, fatalnie świadczy o całym jego środowisku i wskazuje na brak wyczucia, co wolno, a czego nie wolno robić. Oszczędzę już skojarzeń z podobnym wydarzeniem związanym z Oleksym.


Drugi obrazek jest związany z wystąpieniem Prezydenta przed pomnikiem Powstania Warszawskiego podczas rocznicowych uroczystości, oczywiście już po zaciągnięciu hamulców dla dobrej zmiany. Pominę kilka aspektów wystąpienia, które mi się nie podobały, a zwrócę uwagę tylko na ten moment, w którym Prezydent nawiązał do współczesności. Gniewnie wykrzyczał, że Powstańcy walczyli ramię w ramię, we wspólnocie, nie bacząc na to,  kto jest z prawicy, kto z lewicy - walczyli o wspólny cel. Tu Prezydent chciał zaznaczyć swoją pozycję w roli autorytetu, który pragnie wypełnić swój obowiązek, być „Prezydentem wszystkich Polaków”, zasypywać podziały i łączyć wszystkich wokół polskich spraw. Otóż myślę, że sam urząd Prezydenta RP nie uczyni z nikogo autorytetu w tak podstawowych sprawach, a młody wiek, skromne doświadczenie i faktyczna nieznajomość walorów politycznych Andrzeja Dudy tym bardziej nie daje mu dostatecznej mocy, by takie zadanie wypełnić. Brutalne zatrzymanie, a może tylko spowolnienie reformy sądownictwa nadwyrężyło wydatnie autorytet, który się jeszcze nie zrodził. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Prezydent po prostu nie rozumie sytuacji dzisiejszej Polski, a najważniejszym jej aspektem jest to, co tak jednoznacznie sformułował kiedyś Książę Adam Czartoryski:


 W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie”.


Czy Pan Prezydent wciąż, tak jak w roku 2000, nie rozumie, że tych dwu partii nie da się połączyć, a nawet nie wolno próbować?


P.S. Przeczytałem fragmenty najnowszego (6 sierpnia 2017) wywiadu Prezydenta Andrzeja Dudy, z którego wynika, że jest gorzej niż myślałem.


http://300polityka.pl/news/2017/08/06/pad-dla-300-nieprzemyslane-zachowania-dzielace-w-szczegolnosci-srodowisko-pis-u-szkodza-calemu-projektowi-dobrej-zmiany/                    


            


                   


Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem, mimo że wielokrotnie byłem na portalu S24 obrażany. Teraz uzupełnię swoją identyfikację notką o mnie zamieszczoną w Britishpedia.  Broda Rafał prof. dr hab. O: profesor zw. Instytutu Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego PAN w Krakowie, uznany w świecie specjalista w zakresie struktury jąder i oddziaływań jądrowych; B: Cieszyn, 19.01.1944; P: Jan - był absolwentem WSH w Warszawie, głównym księgowym m.in. w F. "Celma" Cieszyn; Eryka Barbara z d. Richter - była bibliotekarzem w Szkole Muzycznej w Cieszynie; MS: Olga z d. Budiańska; Ch: Aleksander 1974 - jest absolwentem UE z tyt. mgr; Joanna 1976 - jest absolwentką UJ Kraków z tyt. mgr germanistyki, obecnie z tytułem dr University of Tennessee; wnuki: Alina, Urszula, Jędrzej; GrA: wuj Eryk Nanke był mjr WP, dowódcą Plutonu Łączności Radiowej Artylerii w Bitwie o Monte Cassino, brał udział w obronie Tobruku, po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii, do ojczyzny powrócił w 1996 roku a swoje przeżycia opisał w publikacji "Cena bycia innym"; E: 1966 - mgr fizyki, 1971 - doktorat w UJ Kraków; 1981 - habilitacja w IFJ PAN w Krakowie; 1991 - tytuł profesora n. fizycznych; Ca: od 1966 pracownik naukowy IFJ PAN w Krakowie, począwszy od asystenta stażysty do profesora zw., pełniąc funkcję kilkanaście lat kierownika pracowni (wcześniej Zakładu) Struktury Jąder Atomowych; zagraniczne pobyty naukowe: 1968 - 1971 Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej, Rosja; 1972 - 1974 Instytut Nielsa Bohra w Kopenhadze, Dania; 1977 - 1979 oraz 1989 - 1991 Instytut fur Kernphysik KFA Juelich, Niemcy; 1982 - 1984 oraz krótsze pobyty w Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana, Stany Zjednoczone w charakterze visiting professor, eksperymenty w Argonne National Laboratory, Stany Zjednoczone; WaCW: 230 publikacji naukowych; 5 najważniejszych tytułów: N=40 neutron subshell closure in the Ni-68 nucleus -Phys. Rev. Lett.74,868(1995) Spectroscopic studies with the use of deep-inelastic heavy-ion reactions -Journal of Physics G - Nuclear an Particle Physics 32, R151 (2006) Yrast isomers in tin nuclei from heavy-ion collisions and the neutron h11/2 subshell filling - Phys. Rev.Lett.68, 1671 (1992) Inelastic and transfer-reactions in Mo-92 + 255 MeV Ni-60 collisions studied by gamma-gamma coincidences -Phys. Lett. B251, 245 (1990) Doubly magic Pb-208: High spin states, isomers, and E3 collectivity in the yrast decay -Phys. Rev. C95, 064308 (2017); Aw: Złoty Krzyż Zasługi; Krzyż Wolności i Solidarności; Złota Odznaka Miasta Krakowa; 1 nagroda zespołowa MNiSZW; Nagroda indywidualna III Wydziału PAN; Me: Członek PTF, American Physical Society; założyciel i przewodniczący Klubu "Myśl dla Polski"; współtwórca oraz były członek partii Liga Polskich Rodzin; Ach: zainteresowania naukowo-badawcze: badania struktury jądra i reakcji jądrowych metodami spektroskopii Gamma; współtwórca metody pomiarów krotności Gamma; odkrycie podwójnie magicznych jąder 146Gd, 68Ni i spektroskopia wielu jąder w tych obszarach; rozpracowanie metody badań jąder z nadmiarem neutronów w spektroskopii z użyciem głęboko nieelastycznych zderzeń ciężkich jonów; opublikowanie przeglądowego artykułu dot. tej metody w prestiżowym czasopiśmie J.Phys.G.Nucl.Part.Phys. 32 (2006) R151-R192; zaangażowanie w badania opadu radioaktywnego po "Czarnobylu" w szczególności obszerne badania zjawiska tzw. gorących cząstek; wypromowanie 5 doktorów, recenzowanie kilkudziesięciu prac doktorskich, habilitacyjnych i wniosków profesorskich; czynny udział w licznych konferencjach międzynarodowych i dziewięciokrotnie jeden z głównych organizatorów Międzynarodowej Konferencji "Szkoła Fizyki Jądrowej w Zakopanem"; udział w odzyskaniu niepodległości poprzez wieloletnią działalność niepodległościową, skutkującą represjami ze strony władz komunistycznych np. odebraniem paszportu na 3 lata (status pokrzywdzonego w IPN); kandydowanie na senatora RP i uzyskanie 133,5 tys. głosów w ciągu 5 tygodni kampanii wyborczej; LS: angielski, rosyjski, niemiecki; H: polityka, muzyka, brydż, turystyka górska - udział w 3 dużych wyprawach w Azji; PMM: odkrycie metody badania jąder neutrono-nadmiarowych; wykłady na prestiżowych międzynarodowych konferencjach; pobyt w Instytucie Nielsa Bohra i poznanie wielu wybitnych ludzi nauki; OA: 1999 - 2016 szeroka działalność publicystyczna w Radiu Maryja i wielu wydawnictwach m.in. Gazeta Polska, Nasz Dziennik, Głos Nasza Polska a obecnie na forach internetowych; Encyklopedia Osobistości Rzeczypospolitej Polskiej (7. edition) BPH - British Publishing House Ltd.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka