Krispin Krispin
303
BLOG

Komuna jak zombie... zabija po śmierci

Krispin Krispin Polityka Obserwuj notkę 4

Pewna pani, znana aktorka, powiedziała kiedyś, że 4 czerwca 1989 „skończył się w Polsce komunizm”. Ale dziwnym trafem miesiąc później, 11 lipca 1989 r., trzy miesiące po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu[1], Służba Bezpieczeństwa zamordowała księdza Sylwestra Zycha. Może pani znana aktorka wypowiedziała tamte słowa nieświadomie, w przypływie euforii i nadziei, w dobrej wierze. Dziś wiemy, że nie była to prawda. Nie była to cała prawda. Właściwie było to całkowite kłamstwo, ale wielu chciało wtedy w nie wierzyć. I wielu chciało, żeby wszyscy pozostali w nie uwierzyli. W pewnym sensie im się udało. Nam nie bardzo. Nawet jeśli uwierzyliśmy, to na krótko.

Zanim doszło do Okrągłego Stołu, w październiku 1984 r. zamordowany został kapelan „Solidarności”, ksiądz Jerzy Popiełuszko. Do dziś nie wiadomo, kto i kiedy wydał wyrok na księdza, ani na jakim szczeblu zapadła decyzja o jego zabiciu. Nie wiadomo też kto faktycznie dokonał tej zbrodni i gdzie miała ona miejsce (być może w Kazuniu). Wiadomo jedynie, że zwłoki 37-letniego kapłana wyłowiono 30 października 1984 r. z zalewu na Wiśle koło Włocławka i to, że był bestialsko torturowany i trudno było go zidentyfikować[2] (twarz zmasakrowana, złamany nos, wyrwane ucho, wyrwany język, wyrwane paznokcie, wyrwane trzy palce ręki, zmiażdżone kolano... ponad 60 ran na całym ciele[2]). Rotmistrzowi Pileckiemu też wyrwali paznokcie w tzw. „śledztwie”. Może tym razem robił to syn lub bratanek tamtego oprawcy?

Msze za Ojczyznę, które ks. Popiełuszko celebrował i podczas których wygłaszał religijno-patriotyczne kazania, przypominając o podstawowych prawdach o człowieku i świecie były solą w oku władzy. Późniejszy rzecznik prasowy Okrągłego Stołu, Jerzy Urban nazywał te msze w kościele na warszawskim Żoliborzu „seansami nienawiści”, które „zakłócają jedność Narodu i powszechną zgodę”. Popiełuszko był jego zdaniem groźnym wywrotowcem, wręcz terrorystą. Okazuje się, że takich „wywrotowców” w sutannach było więcej.

Dzień po wyłowieniu zwłok ks. Popiełuszki, 1 listopada 1984 r. ks. prałat Stefan Niedzielak dokonuje na Powązkach aktu poświęcenia 3,5-metrowego, granitowego krzyża „Poległym na Wschodzie”. Miał zamiar tworzyć wspólnotę Rodzina Katyńska - Rodzina Polska (formalnie Stowarzyszenie pod nazwą Rodzina Katyńska zostaje założone 19 grudnia 1991 r., ale nieformalnie funkcjonuje już od końca 1988 r.). Nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa prałata. Jeszcze 31 lipca 1981 r. postawił Krzyż Katyński na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, ale SB tej samej nocy pomnik usunęła. „Niebezpieczny zwolennik krzyży” i jego działania nie podobają się władzom. Jest zastraszany i nękany przez „nieznanych sprawców”. 21 stycznia 1989 r. 74-letni ks. Niedzielak zostaje śmiertelnie pobity. Mimo stwierdzonych zewnętrznych obrażeń twarzy, głowy i złamania kręgosłupa szyjnego (prawdopodobnie po ciosie karate) wykluczono hipotezę morderstwa i śledztwo umorzono. Przyjęto, że przyczyną śmierci był... upadek z fotela[4].

Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki z inicjatywy ks. Stanisława Suchowolca, wikariusza parafii w Suchowoli, rodzinnej wsi ks. Popiełuszki, powstała tam izba pamięci zamęczonego przez SB kapłana. Od listopada 1984 r. ks. Suchowolec odprawiał Mszę za Ojczyznę. Tym zwrócił na siebie uwagę SB. Zaczął dostawać anonimy, w których grożono mu, że umrze jak Popiełuszko[5]. Mszę za Ojczyznę odprawiał także po przeniesieniu do Białegostoku (został tam kapelanem KPN i podziemnej „Solidarności”). Nadal odbierał telefony i listy z pogróżkami. SB kilkakrotnie organizowało na niego zamachy (w marcu 1985 r. rozregulowano układ kierowniczy Fiata 126p, którym jechał do Lublina; w grudniu 1987 r. nieznani sprawcy poluzowali cztery śruby w tylnym kole jego volkswagena passata; w 1988 r. ktoś rzucił w niego kamieniem na ul. Armii Radzieckiej[5]). We wrześniu 1988 r. przyjaciele ks. Suchowolca wystosowali list do Rzecznika Praw Obywatelskich (co za piękna nazwa) Ewy Łętowskiej, opisując bezprawne działania SB wobec księdza. Żadnej odpowiedzi, ani interwencji nie było. W nocy z 30 na 31 stycznia 1989 r. zwłoki zamordowanego wikarego odnaleziono w jego mieszkaniu na plebanii. Uznano, że było to zatrucie tlenkiem węgla w pożarze wywołanym niesprawnym grzejnikiem Farel. Śledztwo umorzono. Było potem kilkakrotnie wznawiane, konkluzja zawsze ta sama: doszło do umyślnego podpalenia łatwopalnej cieczy, „ponad wszelką wątpliwość ks. Suchowolec został zamordowany wskutek działania funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa”. Jednak sprawców nigdy nie wykryto.


Są przesłanki dające podstawy do postawienia hipotezy o nieprzypadkowości nienaturalnych zgonów księży Niedzielaka, Suchowolca i Zycha w przełomowym roku 1989. (prof. Andrzej Zybertowicz)


To działo się przed Okrągłym Stołem, ale ks. Sylwestra Zycha zamordowano już po okrągło-stołowym „kontrakcie stulecia”. On też był „niebezpiecznym zwolennikiem krzyży”, który chciał, aby krzyże wróciły do szkół. Jak tak można? – zapytałby pewnie Szymek24 Hołownia. Ale nie to było punktem zwrotnym jego życia. Okazało się nim zdarzenie, którego był mimowolnym świadkiem. Widział, jak 18 lutego 1982 r., w Warszawie dwóch studentów (członków „Podziemnej Armii Krajowej”) usiłowało odebrać broń milicjantowi Zdzisławowi Karosowi. Miało to miejsce w tramwaju na ul. Obozowej. W trakcie szamotaniny milicjant został postrzelony w brzuch (zmarł kilka dni później w szpitalu) i raniony jeden z pasażerów.


"Jako ksiądz czułem się zobowiązany udzielić pomocy i schronienia wszystkim, którzy takiej pomocy potrzebują, a więc i tym chłopcom. Po wtóre - chciałem udzielić pomocy i z tego względu, że traktowałem ich jako członków organizacji o poważnych zadaniach, którzy w moim odczuciu nie popełnili zbrodni kryminalnej, prostuję - nie mieli zamiaru jej popełnić, a jedynie okoliczności doprowadziły do tego, że stali się sprawcami czynu, który tak może być traktowany. Po trzecie - chciałem im pomóc, gdyż z racji swoich powiązań i niejako opieki duchowej nad tymi chłopcami, czułem się za nich moralnie odpowiedzialny. Z tych też pobudek, w rozmowie, jaką miałem z nimi tego wieczoru, złożyłem obietnicę, że zapewnię im alibi..."[6]


Mógł to zrobić inaczej. Mógł pozbyć się tego pistoletu – koronnego dowodu w sprawie (a może nie mógł?). Dlaczego w sytuacji, w której się znajdował, od lat na celowniku SB, zdecydował się ukryć tę broń na strychu swojej parafii? Pistolet oczywiście znaleziono i ks. Zych został „oskarżony o próbę obalenia siłą ustroju PRL i przynależność do organizacji zbrojnej”[7]. Jego proces przypominał pokazowe powojenne procesy Żołnierzy Wyklętych. Został przedstawiony jako przywódca siatki terrorystycznej, wróg ludu i państwa. 8 września 1982 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego skazał go na karę 4 lat pozbawienia wolności, a Sąd Najwyższy podwyższył wyrok do 6 lat.


„Dajcie mi broń! Dajcie mi pistolet! Zastrzelę klechę bez procesu!” (okrzyk milicjantki na widok prowadzonego ks. Zycha)


„Za próby odprawiania mszy w więzieniu w Braniewie, został dodatkowo skazany na pobyt w izolatce. Spał na betonie, gdzie stała woda. W izolatce przebywał 9 miesięcy. Będąc u kresu sił ze względu na bicie, tortury został zwolniony z więzienia po czterech latach i siedmiu miesiącach w wyniku amnestii”[6]. Po zwolnieniu z więzienia prześladowania nie ustały.


Syn po wyjściu z więzienia nie miał spokoju. Tropili go wszędzie. W Zielonce, po Mszy Świętej za Ojczyznę, po raz pierwszy go pobili. Zbili i uciekli. (matka ks. Zycha)


„Ksiądz Sylwester Zych został znaleziony 11 lipca 1989 r. na dworcu autobusowym w Krynicy Morskiej. Był ciężko pobity i pokrwawiony. Lekarzom pogotowia ratunkowego nie udało się go odratować. Kapłan zmarł, a okoliczności jego śmierci do dziś nie udało się wyjaśnić. W 1989 r. po śledztwie Prokuratury Wojewódzkiej w Elblągu uznano, że duchowny umarł z powodu wypicia nadmiernej ilości alkoholu. I umorzono śledztwo”[8].

Można być lekarzem i bać się SB, a może nawet być ofiarą zastraszania, ale... przecież jest sumienie. Trudno je zagłuszyć. Czy nie można było spisać wszystkich uwag z oględzin zwłok i zachować ich (opublikować po 10, 20 latach, czy po swojej śmierci w otwartym testamencie, w liście do potomnych)? Przecież lekarz widział rany „zadane tępym przedmiotem lub wprawną dłonią karateki”, a na rękach „tuż przy żyłach, małe ślady wkłuć igłą”. Czy kapłan mógł tego dnia wypić litr wódki? Człowiek chory na astmę, serce i nerki? W jego krwi stwierdzono 3 promile (w niektórych opracowaniach podaje się nawet liczbę 4 promili) alkoholu. Czy nieprzytomnemu po pobiciu kapłanowi wstrzyknięto dożylnie alkohol, który wciąż bijące serce rozprowadziło po organizmie doprowadzając do fatalnego końca? A może tak jak księdza Popiełuszkę zabito go gdzie indziej, nie na tym dworcu?[9]


Zabójstwo księdza miało służyć zastraszeniu „Solidarności”. Władza komunistyczna chciała udowodnić, że nadal rządzi i to ona będzie dyktować warunki, a każdy, kto jej się przeciwstawi, skończy tak, jak zamordowani księża. (prof. Jan Żaryn)


A więc ks. Zych nie mylił się, kiedy po wyjściu z więzienia przeczuwał, że SB mu nie daruje, że nie pożyje już długo. Te myśli nasiliły się w lutym 1989 r. po pogrzebie zamordowanego ks. Suchowolca. Czuł, że przyszła kolej na niego. W marcu 1989 napadło go trzech mężczyzn, którzy na siłę usiłowali wlać mu do gardła wódkę. To mógł być jego koniec, ale napastników ktoś spłoszył.


Czuję, że zbliża się mój dzień – czas spotkania z Panem, który uczynił mnie swoim kapłanem... Solidarnym sercem jestem ze wszystkimi, którzy dążą do Polski wolnej i niepodległej.... Niech dobry Bóg was błogosławi i sprawi, abyśmy mogli spotkać się na gruzach komuny...[10]


Rok 1989. Okrągły Stół. Historyczne porozumienie. „Kontrakt stulecia”. „Wolne” wybory. A w tle komando śmierci w akcji. „Strona solidarnościowa uzyskała wówczas maksimum tego, co było możliwe. W tamtym czasie nie było innego rozwiązania...” (Lech Wałęsa, „Droga do prawdy. Autobiografia”). Droga, do jakiej prawdy?


Tak naprawdę ks. Sylwester Zych[11] zginął za ojczyznę, zginął za wiarę. (Tadeusz Płużański)



[1] Obrady tzw. Okrągłego Stołu w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie trwały od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 r., kiedy to podpisano porozumienie, nazwane „kontraktem stulecia”, między opozycją "solidarnościową" a władzą. Napisałem "solidarnościową" w cudzysłowie, bo po latach okazało się, że część obradujących "solidarnościowców" bardziej solidaryzowało się z władzą, o czym nie poinformowali ani kolegów, ani społeczeństwa, w imieniu którego mieli występować. Mówi się, że te obrady „znacząco wpłynęły na upadek systemu komunistycznego i przemiany polityczne” zarówno w Polsce jak i całej Europie Środkowo-Wschodniej. Dziś jasne jest, że system W Polsce nie upadł, tylko się przeorganizował, a oczekiwane przemiany polityczne zostały właściwie zablokowane przez ludzi komuny, która ponoć upadła. Upadła ona była, podobnie jak system, który zbudowała, oraz ten, który powstał po jej rzekomej śmierci.

[2] Twarz ks. Popiełuszki była tak zmasakrowana tak, że trudno było Go rozpoznać... a ludzie zagłosowali na SLD

[3] 25.X.1984 ks. Popiełuszko jeszcze żył!!! 

[4] Wikipedia: ks. Stefan Niedzielak 

[5] Wikipedia: ks. Stanisław Suchowolec 

[6] SB, mordercy Księdza Sylwestra Zycha 

[7] Wikipedia: ks. Sylwester Zych 

[8] Morderca księdza Zycha jest od 20 lat bezkarny

[9] „Oficjalną” wersję podważają także fakty, każące przypuszczać, że znalezione pod dworcem PKP zwłoki... nie były zwłokami księdza Zycha. Przede wszystkim ciało rozpoznał znajomy zamordowanego, Andrzej Chmielnicki, ale dopiero w prosektorium (30 godzin po zawiadomieniu milicji). Na miejscu znalezienia zwłok policja nie wykonała żadnej (!) fotografii twarzy denata. Poza tym leżący pod dworcem mężczyzna miał na sobie koszulę zupełnie inną niż ta, w której po raz ostatni widziano księdza... i w którą ubrane były zwłoki w prosektorium. Warto też wspomnieć, że temperatura zwłok, które były w chwili odnalezienia zupełnie wychłodzone, wykluczała pobyt księdza w klubie godzinę przed śmiercią... (Golgota księdza Zycha)

[10] Swój testament ks. Zych zarejestrował na taśmie magnetofonowej rok po wyjściu z więzienia.

[11] Ksiądz Sylwester Zych został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

inne źródła:

[12] Zbigniew Branach „Ksiądz Jerzy nie był ostatni” 

Krispin
O mnie Krispin

Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka