Po polskiej prezydencji, po tym jak tak czy inaczej skompromitujemy się w trakcie Euro2012, czy rządzić będzie (nie daj Bóg PO), w dniu 21 grudnia 2012 nastąpi koniec. Wczoraj, na pierwszych stronach internetowego „Le Figaro”, Angelique Negroni (nazwisko idealne do okoliczności, można je bardzo dowolnie tłumaczyć jako Czarny Anioł) wieści światu zagładę.
I gdyby to były tylko artykuły redakcyjne (ukazały się dziś dwa: o godz. 7.47 i o 8.02), to można byłoby pomyśleć o zbliżającym się lecie i sezonie ogórkowym (choć to ostatnie określenie jakoś szczególnie mi nie pasuje na progu tego właśnie lata…).
Okazuje się jednak, że Francuzi bardzo serio traktują zapowiedź końca świata. Powołano nawet w tym kraju Miviludes, co znów w dowolnym tłumaczeniu przełożyć można na międzyministerialną misję walki przeciwko sekciarstwu.
Problem wydaje się poważniejszy, niż można byłoby przypuszczać Miviludes przypomina, że w 1995 roku na płaskowyżu Vercors w departamencie Isere spłonęło szesnastu członków organizacji Świątyni Słońca. W 2002 roku zwolennik apokaliptycznego ruchu Neo – Phare koczującego w regionie Nantes poniósł śmierć, a dwóch jego kolegów usiłowało popełnić samobójstwo.
W swoim raporcie francuska międzyministerialna misja zwraca uwagę na fakt, że apokaliptyczne, a więc głoszące rychły koniec świata sekty, są mocno schierarchizowane i bardziej manipulatorskie, niż wszystkie inne. Operują one strachem, który przy elementach histerii i fanatyzmu pozwala przywódcom na dysponowanie większą władzą nad swoimi członkami.
Gazeta podaje przykład Dominique Lorenzato, człowieka dziś 41-letniego, który przeżył ponad 20 lat u boku swojego guru, Roberta Le Dinh, skazanego ostatnio we Francji na 15 lat więzienia za akty gwałty.
- Le Dinh uważał się za wcielenie Chrystusa – opowiada Lorenzato – Gdyby kazał mi zabić kogoś, to bez wahania bym to uczynił.
Le Dinh wielokrotnie wieścił członkom swojej 20 - osobowej sekty koniec świata. Gdy prognozy się nie sprawdzały, przekonywał członków grupy, że to na skutek jego zbawczej pracy umysłowej.
Są na terenie Francji regiony, gdzie międzyministerialna misja ma pełne ręce roboty. Należą do nich departamenty Pirenejów Wschodnich i Aude. W miejscowości Lameneres stwierdzono np. jak to określono „niezwykłe ruchy ludności” polegające na budowaniu podziemnych bunkrów. Niektórzy z przyszłych lokatorów tych konstrukcji należą do amerykańskiej grupy Ramtha, przygotowującej się do przeżycia końca świata. To ruch podobny do obserwowanego już kilka lat temu w Bretanii, gdzie na głębokości powyżej 300 metrów przygotowywano pomieszczenia do przeżycia w szczególnych warunkach. Pomieszczenia było wyposażone w kuchnie, agregaty prądotwórcze itp., aby przeżyć big bang przepowiadany już w 2006 roku.
Gwarancją przeżycia apokalipsy 21 grudnia 2012 roku będzie wieś Bugarach w departamencie Aude. Zgodnie z przepowiednią to spokojne miasteczko na południu będzie jedynym, gdzie można będzie przeżyć apokalipsę.
Bugarach to 200 mieszkańców u stóp góry wznoszącej się do wysokości 1230 metrów. Miejscowość zyskała światową sławę dzięki setkom portali internetowych wieszczących, że właśnie u stóp tej wapiennej góry można będzie znaleźć schronienie podczas apokalipsy 21 grudnia 2012.
- Mamy do sprzedania jeszcze 15 domów – mówi mer Bugarach, pan Jean – Pierre Delord. Ceny nieruchomości są teraz dwa, trzy razy droższe, niż normalnie.
I nie ma dnia, aby ktoś obcy nie pojawił się w miasteczku, aby zapytać o możliwości pobytu, zaopatrzenie itp. Przecież grudzień to zima, więc nawet na południu Francji i nie ma mowy o przeżyciu tu w namiocie, czy w śpiworze.
O solidnym łóżku i stole nie ma już teraz co marzyć. Bo już dziś w Bugarach i okolicy organizowane są staże ezoteryczne, wszelkiego rodzaju zajęcia terapeutyczne. Obozują również grupy przetrwania, zjeżdżają wreszcie adepci new age organizujący kosmo – sideralne medytacje. Na głównej uliczce Bugarach, w pobliżu górskich grot, widać coraz częściej ludzi odzianych w nieskazitelne białe szaty. Wyliczono dokładnie, że w ubiegłym roku 10.000 ludzi weszło na wzgórze nad wioską. W tym roku liczba ta powinna się podwoić. Co będzie w 2012?...
Ludzie mówią, że w tym roku na szczycie padł jak rażony piorunem człowiek.
- Koniec świata przyszedł dla niego trochę za wcześnie - mówią miejscowi.
Czy są w Polsce miejsca w których uda nam się przeżyć przyszłoroczną apokalipsę?
Wątpię.
Jak wyliczyli naukowcy jest to bardzo poważna, bo już 183 w historii pewna data apokalipsy.
Ale w Polsce nie ma miejsca na ocalenie jeśli, (co nie daj Bóg) PO wygra tegoroczne wybory.
Inne tematy w dziale Polityka