Histerii nie ulegnę. Nie podpiszę się pod tezą o "ataku establishmentu na blogosferę". Ale po liście otwartym Roberta Krasowskiego rezygnuję z tezy, że to, co i mnie oburzyło, było tylko wyskokiem trojga dziennikarzy. Naczelny "Dziennika" dał jasną wykładnię, gdzie stoi jego gazeta i muszę w tej sprawie dać świadectwo raz jeszcze.
Nie myślę o stylu, choć miejscami przypomina to, co napisać kiedyś raczył o mnie Paweł Paliwoda ("niczego wielkiego nigdy nie zrobiliście", "jesteście mali"). Od biedy Krasowski miał prawo tak się zwrócić do - co zastrzega - "hałaśliwej grupki", której istnienia i ja nie neguję. Neguję ślepotę.
Krasowski widzi tylko "hałas", żadnych zaś argumentów. Jest dumny, że "zdarł przyłbicę katarynie" - bo "tak właśnie wygląda prawdziwe dziennikarstwo". Pal diabli stronę etyczną - pan naczelny raczył nie zauważyć nawet, że "Dziennik" ewidentnie naruszył kilka zasad prawa prasowego. Skoro tak, uprzejmie proszę Radę Etyki Mediów o rychłe zajęcie stanowiska i na tym kończę, używając słów Krasowskiego, "grzebanie w błocie". Dziennikowym.
PS. Może pójdziemy tropem propozycji tankisty?
Inne tematy w dziale Polityka