Wedle medialnych doniesień Niemcy wysłali już do Moskwy i stolic Zachodu zaproszenia na obchody rocznicy upadku Muru Berlińskiego, lecz do naszego regionu - jeszcze nie. Cała polska prasa spekuluje, że do Polski może nie wpłynąć żadne zaproszenie. Śmiem twierdzić, że to grubo przedwczesne. Gradacja kolejności zapraszania jest dla nas prztyczkiem w nos, ale bezsensem jest teza, że dla Polski może to oznaczać "won". A taką tezę stawia właściwie cała prasa, z "Wyborczą" włącznie.
Tym bardziej dziwię się, że rząd już publicznie deklaruje, iż jest trochę obrażony. A trudno inaczej zrozumieć publiczny komentarz rzecznika rządu, iż Niemcy chcą "przykryć sukces Polski w kampanii informacyjnej o 4 czerwca" (1989).
Pawła Grasia znamy już wszyscy co najmniej od dnia, gdy służby specjalne RP (za rządów PiSu naturalnie) porównał do rumuńskiej Securitate z czasów Nicolae Ceaucescu. Wtedy jednak robił to na konto opozycji, a oskarżenia rzucał pod wewnętrznym, krajowym adresem. Teraz robi głupstwo mniejsze, ale w imieniu Rzeczypospolitej i mogące mocno zezłościć Berlin.
Widocznie zatem także PO uznała, iż najlepsza polityka zagraniczna polega na tym, by obrazić lub oskarżyć inne państwa o wszystko, co najgorsze. Nie jest to całkiem od rzeczy w przypadku Rosji, z którą stosunki mamy fatalne. Niemcy to jednak - wybaczcie truizm - ważny partner i sojusznik, z którym Polska ma relacje co najmniej dobre. Z przyjacielem rozmawia się inaczej niż z wrogiem lub nawet domniemanym wrogiem. Więcej mu się wybacza, a zanim oskarży się go publicznie, pyta się go po cichu, o co mu chodzi.
Ba - a może Tusk zadzwonił do Angeli, a ta potwierdziła, że chce go wkurzyć i "przykryć jego sukces" z czerwca? Wpisujcie się - zwłaszcza ci, którzy jesteście gotowi w to uwierzyć ;)
Inne tematy w dziale Polityka
