Moda - rzecz straszna i z gruntu mi obca. Nigdy nie pojmowałem, czemu nie miałbym nosić spodni z rozszerzanymi nogawkami tylko dlatego, że jakoby wyszły już z mody. Ale w e-świecie jest inaczej: tu chodzi o zaistnienie. Wiosną zalogowałem się zatem na kilku portalach społecznościowych, które zrazu uważałem za zupełnie nieprzydatne (w gruncie rzeczy zresztą zdania nie zmieniłem). Ba, zacząłem nawet twitterować.
Czynię to zgrubsza raz na kilka dni, ale widzę, że wśród znajomych nie brak takich, którzy na Twitterze wiszą niemal non-stop. Chyba, że nie ma ich w domu ani przy innym necie - bo z komórki drogo wychodzi. Żaden polski operator nie oferuje dziś taryfy z tanimi SMS-ami do zagranicznych sieci. Stawki wahają się od 50 do ponad 60 gr za sztukę. Wysyłając zaledwie trzy twitteksty dziennie przez telefon - po miesiącu wisisz swojej sieci pięć-sześć dych tylko z tego tytułu. A nie brak wśród was maniaków, którzy twittera mylą z chatem lub mailem i dziennie przybywa im 20 twitów lub więcej... ;)
Jeśli już cos robię, to solidnie. Może poczuję potrzebę wysłania twita z miasta? Poguglałem i mam: SMSy do każdej sieci, polskiej i zagranicznej, po 20 gr brutto za sztukę. W taryfie "Nowy POP", już przez Orange nie sprzedawanej, ale wciąż obowiązującej dla tych, którzy starter kupili w 2007 i taryfy nie zmienili. A na Allegro jest wciąż spora oferta zestawów Mini Pop, nowych, zafoliowanych, wypuszczonych na rynek w 2007, których termin ważności - czyli pierwszego użycia - mija z końcem tego roku.
Przybył mi więc kolejny numer - do "mobilnego twitterowania" oraz wysyłania SMS-ów do przyjaciół w obcych krajach. Nic innego sie w tej taryfie nie opłaca ;) Ale utrzymanie numeru to raptem 17 zł miesięcznie, za co wysłać mogę 85 SMSów. Cóż za rozkosz wyboru optymalnej oferty!
