Nie ma to jak niedzielny poranek. Zaglądam na salon - na szczycie SG dwóch polityków PiSu. Jeden europoseł, drugi zaś poseł krajowy. Marek Migalski z niejakim autodystansem opisuje swój udział w krakowskiej szopce, co mam mu za zasługę. Aleksander Chłopek wszakże wydaje się poważnie sugerować powołanie komisji śledczej dospraw sondaży, bo rzecznik Graś "ujawnił", że sondaże "robi Platforma".
Z perspektywy domku zagubionego w lesie i śniegu na wąskim przesmyku największej wyspy archipelagu Åland - wygląda to chyba jeszcze zabawniej niż w rzeczywistości. Za parę godzin będziemy już jednak bliżej cywlizacji, na promie płynącym do Turku, niedawnej ONZ-owskiej stolicy kultury czy jak to tam nazywają. Za tydzień znajdziemy się zaś w Warszawie i przyjdzie wrócić do nieco bardziej pilnego śledzenia naszej przaśnej polityki - i znów zadawać sobie pytanie: co jeszcze zdołaja wymyślić? W co jeszcze zechcą uwierzyć?
Trudno. Na razie oddaję sie rozkoszy obojętności. Przyjmuję zakłady, że z około 10 samochodów, które miniemy na 20-kilometrowym odcinku szosy z Lemland do Mariehamn, w co najwyżej jednym znalazłby sie ktoś, kto słyszał nazwisko Kaczyński, albo Tusk. Oni tu zresztą mają własny, Ålandzki parlament i dość własnych obaw o to, że Finlandia zechce położyć cięższą łapę na ich autonomii. Dziś dzieci na Ålandzie nie muszą się nawet uczyć fińskiego, choć mogą, jeśli chcą. Ale co będzie, gdy Helsinki zażyczą sobie, by fiński stał się na wyspach językiem urzędowym?
Inne tematy w dziale Polityka
