Dziennikarstwo to fach trudny. Uchodzi jednak za dostępny dla każdego. Siadasz, piszesz, publikujesz. Efekty bywają kapitalne. Dziś po południu Polska Agencja Prasowa zamieściła newsa zaczynającego się od słów:
Łódzcy celnicy spodziewali się, że w kurniku w miejscowości Brzoza k. Wielunia zastaną przynajmniej 1 800 kur
Rzuca się w oczy błąd formalny: dziennikarz nie ma prawa twierdzić, że wie, co myśleli sobie celnicy. Może napisać, że twierdzą, iż spodziewali się znaleźć... No właśnie, co? Pal diabli stronę formalną: czy dziennikarz istotnie sądzi, że celnicy poszli do kurnika, by szukać tam kur? Po jaką cholerę - żeby oclić im jaja? Chyba, że ma to być dowcip (rozpoczynający informację agencyjną - osobliwy pomysł), bo oto, co przynosi drugie i ostatnie zdanie leadu, czy jak wolicie, nagłówka tej depeszy:
Tymczasem odkryli tam 1 800 litrów trefnego spirytusu i ponad 100 butelek gotowego napoju alkoholopodobnego, z kapslami znanych marek.
Dalej pastwić się nad tą notką nie będę, bo nie wiem nawet, komu z trójcy: szu/ itm/ woj/ przypisać te wykwity kunsztu dziennikarskiego. Jeden napisał, drugi redagował, trzeci opublikował. Portale oczywiście tę wspaniałą depeszę przeklejają bez żadnych zmian, o czym możecie się przekonać na przykład tutaj. O dziwo, zmieniły tytuł, choć PAPowski był akurat dość udany: "Markowe" alkohole z kurnika. Nieco mniej udał się PAPie tytuł wczorajszej notki w serwisie zagranicznym:
Sarkozy obiecuje dodatkowe 100 euro na pomoc dla Haiti
Cytuję to z czystego czepialstwa, bo każdemu może się zdarzyć, w treści błędu nie było (chodzi naturalnie o 100 mln euro), a tytuł sprostowany został po kwadransie. Niestety sprostowania nie doczekał się inny, wtorkowy "news" serwisu zagranicznego, przeklejony bez żadnych zmian przez wszystkie główne portale. Wyobraźcie sobie:
Aż 69 proc. Francuzów żałuje wymiany franków na euro osiem lat po wprowadzeniu wspólnej europejskiej waluty
Dowiadujemy się także, że 5 lat temu żałowało 61%, a 8 lat temu - tylko 48%. Co z tego wynika? Nic poza tym, że w miarę upływu czasu rośnie zrozumiała nostalgia za czymś, co słusznie czy nie kojarzy się ludziom z niższymi cenami. Nie ma tła w postaci danych z innych krajów, nie ma żadnej próby interpretacji czegokolwiek. Ale to jeszcze nic, bo oto depeszy akapit czwarty:
Nostalgia za frankiem jest słaba wśród ludzi z wykształceniem wyższym (37%) i tych na drugim roku studiów (49%)
Ciekawe, nieprawdaż? Dalej mowa już o ludziach bez matury i czytelnik zostaje z otwartą gębą zastanawiając się, skąd wziął się ów drugi rok. Czytelnik - tak, ale autora to nie zastanowiło, nie zdziwiło też żadnego z dyżurnych przeklejaczy na portalach (oto przykład. Próbowałem znaleźć oryginał depeszy AFP, którą PAP przetłumaczyła. Nie znalazłem, ale gotów jestem się zakładać, że "drugi rok" to niezbyt udana próba spolszczenia frazy Le deuxième cycle (studia magisterskie, w odróżnieniu od le premier cycle - licencjackie). Jeden błąd, a ileż mówi o znajmości języka, francuskich realiów, stopniu dociekliwości umysłu tłumacza - ale także o budżecie PAP i polityce personalnej agencji.
Inne tematy w dziale Polityka