Gdy czegoś nie wiesz, media ci wyjaśnią. Mnie wyjaśniły tej nocy, dlaczego w ustawie o IPN ma pojawić się prawo dostępu byłych funkcjonariuszy SB i jej TW do akt ich dotyczących i przez nie wytworzonych. Istotnie chodzi o to, by każdy mógł odtąd sprawdzić, co się ostało, po czym w razie potrzeby złożyć adekwatne oświadczenie lustracyjne.
Celem wszakże tego przepisu jest zwykła oszczędność. Jak bowiem dociekł niegdysiejszy kumpel mój, a dziś lewicowy poseł Bogdan Lis, wykrycie kłamcy lustracyjnego przez IPN strasznie dużo kosztuje. Teraz straci sens, więc IPN zaoszczędzi masę kasy i będzie ją mógł przeznaczyć na rychłe uzupełnienie katalogów, co przewiduje nowelizacja.
Szkoda, że dopiero niedawno polscy politycy zaczęli w kategoriach ekonomii myśleć o tym, co ważne, a dużo kosztuje. Zaledwie w zeszłym roku pojawił się pomysł, dotąd będący w fazie pomysłu, by finansować nie media publiczne, lecz misję publiczną, którą realizować mogą także media prywatne. Kto lepiej i taniej - to się okaże w przetargu.
Oto kardynalny błąd twórców ustawy o IPN z 1997 r. Powinna to była być ustawa nie o IPN, lecz o Pamięci Narodowej, bez Instytutu. Należało powołać Radę Funduszu.Ta rozpisując przetarg łatwo stwierdziłaby, że uczciwą biografię Lecha Wałęsy tanio napisze zespół tygodnika "Nie", a wszystkich zlustruje za grosze każda firma detektywistyczna.
Inne tematy w dziale Polityka
