W cieniu wyborów prezydenckich obsadzone zostały trzy miejsca w Senacie, puste od katastrofy smoleńskiej. Trzy główne partie - PO, PiS i SLD - umówiły się, że nie będą walczyć: niech w każdym okręgu mandat uzyska partia, z której pochodzi ofiara tragedii z 10 kwietnia.
Najlepiej wyszło w Krośnie - Alicja Zając (PiS) nie miała konkurentów i zastąpi ś.p. Stanisława Zająca. W Katowicach Leszek Piechota z PO łatwo pokonał rywali z PPP i PSL i obejmie mandat po ś.p. Krystynie Bochenek.
Jednak w Płocku Marek Martynowski (PiS) przegrał walkę o mandat po ś.p. Janinie Fetlińskiej. O 5 tys. głosów wyprzedził go Michał Boszko z PSL, a spory udział miał w tym Tomasz Kałużyński z Polski Plus. Zdobył 50 tys. głosów, z których zapewne - gdyby nie startował - ogromna większość przypadłaby kandydatowi PiS.
Niby nic. PSL dowiodło, że choć wybory prezydenckie to "nie ich specjalność", w innych radzi sobie nieźle. I nie ma sobie nic do zarzucenia.
Czy byłoby poważnym nadużyciem nazwanie Boszko senatorem okręgu smoleńskiego?
Inne tematy w dziale Polityka