Krzysztof Leski Krzysztof Leski
52
BLOG

Bez obaw

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 122

Kolejna niedziela już na pewno też wolna. Nie mogłem wykluczyć, że w końcówce kampanii zdarzy się coś, co sprawi, że ulegnę teorii "mniejszego zła" i zagłosuję "przeciwko gorszemu", do czego zresztą namawiała mnie spora grupa salonowiczów. Nic takiego się nie zdarzyło. W II turze także nie zagłosuję.

Owszem, końcówka kampanii była wyjątkowo żenująca, obfitowała w obustronne faule i obietnice gruszek na rynnie. Komorowski robił to od początku na wiele sposobów. Kaczyński na dobre doszlusował po I turze, powracając do straszenia nas, że PO oznacza bogactwo wybranych i nędzę ogółu.

Obaj konsekwentnie udawali, że kandydują na urząd łączący kompetencje prezydenta, premiera, parlamentu, NBP i RPP, ARR, a nawet UE i ONZ. Obaj nie wspominali o prawdziwych wyzwaniach, które stoją przed Polską. Obaj zapowiadali rozdawanie pieniędzy nie tylko na prawo i lewo, ale także przed, za, nad, i pod siebie.

Spokojniej i skuteczniej, a także nadal mniej agresywnie robił to Kaczyński i w ciszę wyborczą to on wydaje się wkraczać jako umiarkowany faworyt wyborów. Przyjmijmy, że wygra, co zdaniem Platformy - a powtarzali to dziś jej liderzy z premierem włącznie - oznacza kolejną pięcioletnią katastrofę. Czy aby?

Czy może wrócić to, co PO przedstawia jako ciemną stronę IV RP? Przyjmijmy, że ta ciemna strona istniała. Otóż leży ona w sferach będących niemal zupełnie poza kompetencjami prezydenta. Kaczyński zresztą dystansował się wyraźnie od tych akcentów z poprzednich kampanii. Bez obaw. Sprawy nie ma.

Czy będzie to kolejny prezydent "blokujący"? Poniekąd zapewne tak. Jarosław Kaczyński będzie używał weta wobec ustaw. To realne uprawnienie i formalnie rzecz biorąc - realna groźba. A praktycznie? To wymaga paru dłuższych zdań.

Weta Lecha Kaczyńskiego oceniałem różnie - od akceptacji, przez zrozumienie, neutralność, po krytykę i nawet potępienie. To ostatnie rezerwuję jednak dla dwóch tylko ustaw: o pomostówkach i o SKOKach. Tę pierwszą, istotnie najważniejszą w tej kadencji, PO mimo weta zdołała przepchnąć. Ta druga, choć budząca emocje, nie jest tak istotna, by się zajmować nią w tym poście.

Pomostówki to już historia. Ze wszystkich gromkich zapowiedzi reform - PO zdołała zrealizować tylko tę jedną, a i to połowicznie. Odtąd nie wniosła już nawet do Sejmu żadnego ważnego projektu, zasłaniając się zwykle tezą, że prezydent "i tak zawetuje". Pal diabli spór o motywację: nadzieję, że PO chce naprawiać np. system emerytalny, trzeba odłożyć na półkę. W kampanii nawet premier zapewniał nas, że jest świetnie.

Jarosław Kaczyński zawetuje więc czasem tę czy inną ustawę. I czasem będzie miał rację, a czasem nie. Ale PO nie da mu szansy sprawdzenia się, nie uchwali żadnej istotnej reformy, którą mógłby podpisać lub zawetować. Teza, że Jarosław Kaczyński będzie blokował zmiany, jest głęboko wątpliwa. Bez obaw. Nie będzie miał czego blokować.

Z czasem jednak Kaczyński, jak sądzę, uzna, że musi sam sobie dać szansę. Stawiam tezę, że jeśli te wybory wygra, po pewnym czasie zacznie nawoływać rząd do przedstawienia projektów ratujących budżet i emerytury. A potem sam opracuje projekty. Czy będą dobre, to rzecz osobna, ale każdy lepszy niż żaden.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (122)

Inne tematy w dziale Polityka