Wielki lekarz? Prekursor przeszczepów? Jeden z najpopularniejszych Polaków? Nieważne. Prof. Zbigniew Religa miał cenniejszą zaletę: do końca pozostał sobą. Nigdy niczego nie grał, nawet w Sejmie, w Senacie, w rządzie.
Mnie pozostanie w pamięci migawka z połowy lat 90. Profesor, już wówczas wszak nienajmłodszy, w sejmowym korytarzu opowiadał mi o swoich wyczynach za kierownicą. Opowiadał? Nie, chwalił się jak młodzik, że gdy wezwano go pilnie w nocy do zabrzańskiej kliniki, ponad 300-kilometrową trasę z Sejmu pokonał swą małą sportową hondą w 110 minut. Szaleństwo? Tak, ale jakże ludzkie szaleństwo.
Dziś także o tym, że premier grając w piłkę tym razem złamał prawo, a nie tylko dobre obyczaje, więc nie warto szukać dodatkowych zarzutów, z których łatwo premiera wybronić.
Inne tematy w dziale Polityka