Spierając się o finansowanie partii politycznych warto wiedzieć, ile w dziejach RP wyrywały one z budżetu państwa. Oczywiście na mocy prawa, które same uchwaliły.
Pierwsze dotacje partie wzięły po wyborach 1993. Ponieważ jednak mogły wówczas czerpać kasę z bardzo wielu źródeł, dotacja z budżetu była dość skromna. Wynosiła łącznie 20% budżetowych kosztów przeprowadzenia wyborów - w dzisiejszych pieniądzach około 20 mln zł, wypłacanych jednorazowo.
Kasę brały partie, które wprowadziły choć jednego kandydata do Sejmu lub Senatu, proporcjonalnie do liczby parlamentarzystów. SLD i PSL, które zdobyły wtedy w sumie ok. 36% głosów, dzięki metodzie d'Hondta zgarnęły więc 2/3 całej dotacji.
W 1997 obowiązywały dość podobne przepisy, więc i pieniądze były podobne. Średnie roczne wydatki budżetu w tych kadencjach to ok. 5 mln zł.
Rewolucję przyniósł rok 2001. Jednorazową dotację uzależniono od... wydatków na kampanię, a limit wynosi ok. 30 mln zł dla każdej partii!. Głównym beneficjentem okazał się SLD. To nie koniec - pojawiła się coroczna subwencja zależna od liczby głosów! Dla SLD - 30 mln zł rocznie, kilka innych partii dostawało po 8-12 mln.
Średnie wydatki budżetu na partie w kadencji 2001-2005 powinny były wynieść ok. 100 mln zł rocznie, czyli 20-krotnie więcej niż dotąd. Wyniosły nieco mniej, bo w obliczu kłopotów budżetu Sejm nieco obniżył subwencje na lata 2002 i 2003, ponadto PO jako niepartia nie dostała subwencji.
Podobne wydatki budżet ponosi po wyborach 2005 i 2007. Uzasadnieniem ma być przyjęte w 2001 ograniczenie innych partyjnych możliwości "zarobkowania".
Inaczej niż przed 2001, teraz budżet dopiero po wyborach dowiaduje się, ile wyda. Oto teoretyczne wyniki wyborów najbardziej niekorzystne dla budżetu:
Frekwencja - 100%. 20 partii zdobywa po 5% głosów. Każda wydaje na kampanię 30 mln zł, PKW nie odrzuca żadnego sprawozdania finansowego. Jednorazowa łączna dotacja to 600 mln zł. Każda partia dostaje 15 mln zł rocznej subwencji - łącznie 300 mln rocznie. Wydatki w 4-letniej kadencji wyniosłyby 1.8 mld zł - średnio 450 mln zł rocznie, więcej, niż w Niemczech. Niejeden by się przy tym wyżywił...
Wielokrotnie dawałem wyraz przekonaniu, że nie warto przesadnie oszczędzać na polityce. Pensje prezydenta, premiera, ministrów, posłów, wydatki na funkcjonowanie parlamentu - są u nas żałośnie niskie. Ale budżet dla partii jest chyba za wysoki.
Jeśli miałbym poprzeć utrzymanie obecnej kwoty wydatków, to pod warunkiem objęcia subwencjami znacznie szerszej niż dziś grupy partii, oraz wprowadzenia obowiązku przeznaczenia co najmniej połowy subwencji na konkurencyjne wobec rządowych i prywatnych, partyjne inicjatywy w sferze legislacji i think-tanki.
poczytaj także dzieje partyjnej kasy z perspektywy prawnej.
Inne tematy w dziale Polityka