Mam zaszczyt/przyjemność/pecha/niepotrzebne skreślić - mieszkać w bloku zasiedlonym głównie przez ludzi bogatych. Nie są Kulczykami, ale średnia w podziemnym garażu na 250 aut to tak na oko dwuletni passat. To oznacza po pierwsze, że relacje sąsiedzkie są śladowe. Po drugie - kosztuje...
Za oknem 16 stopni jak wół, w nocy było dziesięć, poprzednie dni były podobne. A "oni", czyli zarządca bloku, zaczęli już grzać! Owszem, wystarczy nie skorzystać z uprzejmości i nie odkręcać zaworów - ale wytłumaczcie to mojej córze.. U niej w pokoju już rozkręcone na maxa.
Jestem zgrubsza liberałem, nie zazdroszczę innym dochodów, nie krzyczę, że to pewnie przekręty. Ogrzewanie budynku podczas kalendarzowego lata dowodzi jednak, że coś z naszą blokową wspólnotą jest nie tak. Ogólnie odrzucam frazę "nieprzyzwoicie bogaty", ale niektóre przejawy bogactwa są nieprzyzwoite i basta.
Na dodatek koty wolą się teraz wylegiwać na parapecie w pokoju córy, co jest wyjątkowo irytujące.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo