Krzysztof Leski Krzysztof Leski
2226
BLOG

Dworak marzy o BBC

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Jan Dworak od lat jest menadżerem w branży medialnej, ja jestem tylko dziennikarzem. Dworak był prezesem TVP, ja byłem tylko szeregowym współpracownikiem telewizji i radia. Niech mi więc wybaczy, że mimo braku kompetencji ośmielam się wyrazić zdumienie jego wizja połączenia TVP i Polskiego Radia, by stworzyć potężnego nadawcę publicznego.

Być może Dworaka natchnęła nadzieja, że w ten sposób stworzy polskie BBC. Pracowałem czas jakiś w BBC i dobrze to wspominam, ale wątpię, by dało się to dziś przeszczepić na polski grunt. Wszak nie o strukturę, nie o przepisy czy kodeksy dziennikarskie, lecz o obyczaje chodzi, o przyzwyczajenia ludzi, które można zmieniać, ale których zmiany nie można zarządzić. Współistnienie zaś telewizji i radia w BBC to raczej chwyt formalny – de facto jest to wiele osobnych struktur. Tak samo musiałoby być w Polsce.

Zakładam, że Dworakowi przyświeca chęć usprawnienia pracy TVP i PR, zwiększenia ich wpływu, kręgu odbiorców, dochodów, zmniejszenia kosztów. Czy rzeczywiście którykolwiek z tych celów można osiągnąć łącząc obie instytucje?

1. Rozrywka. W tej sferze nie ma punktów wspólnych. Film fabularny, teatr telewizji, teleturniej – nie dadzą się “zaadaptować” na potrzeby radia. I odwrotnie – słuchowiska radiowe, listy przebojów, inne programy muzyczne, satyryczne - mają formułę, która z telewizyjną nie ma i nie powinna mieć nic wspólnego. Od biedy umiem sobie wyobrazić wspólną organizację i transmisję koncertów czy nawet przedstawień, ale to zdarzenia rzadkie, oszczędności byłyby znikome, zaś w razie potrzeby takie wspólne przedsięwzięcie możliwe jest w ramach zwykłej współpracy, bez łączenia obu firm w jedną instytucję.

2. Edukacja. To część misji nadawców publicznych, ale realizowana jest w obu firmach w sposób odmienny i tak być oczywiście musi. Niektóre wątki edukacyjne mogłyby zapewne zyskać, gdyby realizowane były dwutorowe, we współpracy obu firm, ale i to nie wymaga ich łączenia. Zresztą w tej sferze zupełnie inna publiczność ma telewizja, inną zaś radio, podczas gdy rozrywka, publicystyka czy informacja to sfery, w której obie instytucje – i w ogóle obie formy przekazu – mają niewątpliwie wielu wspólnych odbiorców.

3. Publicystyka. Choć i w radio, i w telewizji dominują “gadające głowy” - tyle, że w radio ich nie widać – to nie znaczy, że tak ma być. Istotnie dziś nie stałoby się nic wielkiego, gdyby publicystykę obu firm połączyć i nadawać wspólnie, tyle, że w radio bez wizji, za to może z lektorem szepczącym, kto właśnie mówi, jeśli uczestników audycji jest więcej niż dwóch. Publicystyka telewizyjna wymaga jednak pewnej widowiskowości, radiowa zaś trafia do raczej niewielkiej grupy koneserów. Publiczne radio, chcąc konkurować w tej sferze z RMF czy Zetką, musi zdecydowanie stawiać na kameralność radiową, a nie kopiowanie metod telewizyjnego show.

4. Informacja. To jedyna sfera, w której połączenie sił PR i TVP mogłoby mieć sens. Zwlaszcza, że dziś zanika powoli podział na media drukowane, radio i telewizję. Przede wszystkim każda medialna firma ma portal internetowy, w którym publikuje i promuje treści ze swych łamów lub anteny. Coraz więcej redakcji gazet bierze magrywa dźwięk i nawet obraz, by umieścić w Internecie multimedialne treści. Także te portale, które powstały jako przedsięwzięcie internetowe, usiłują – z miernym na razie efektem – wyjść poza wklejanie na swoje strony informacji agencyjnych, zatrudniają reporterów, mają swoich “radiowców” i “ekipy TV”.

Tak, w tej sferze portal korzystający z zasobów TVP wraz z jej ośrodkami regionalnymi oraz 17 spółek Polskiego Radia byłby bezkonkurencyjny. Wobec jego potęgi skapitulować musiałaby Polska Agencja Prasowa, onet, gazeta.pl, TVN, Polsat i wszyscy inni gracze na rynku informacji. Czy byłoby to dobre dla rynku? Nie wiem, ale na pewno byłaby to zupełnie nowa jakość. Podkreślam: “portal korzystający z zasobów”, czyli najlepiej zupełnie nowa, powołana od podstaw i myśląca po nowemu publiczna spółka medialna, która dostałaby liczne uprawnienie formalne (copyright) i techniczne. Mianowicie prawo korzystania z materiałów obu instytucji, bezpośredni i natychmiastowy dostęp do dorobku reporterów radiowych i telewizyjnych, gdy tylko dorobek ten, jeszcze nie obrobiony, znajdzie się na twardych dyskach komputerów w macierzystej stacji (bez względu na to, co zostanie potem wyemitowane na antenie, a także odsłuch wszystkich mikrofonów i podgląd z wszystkich kamer wszystkich wozów transmisyjnych PR i TVP – bez względu na to, czy owe mikrofony i kamery dawałyby właśnie sygnał na antenę, czy jedynie czekałyby na swoją chwilę.

Technicznie jest to najzupełniej realne, dużo trudniej byłoby przełamać opór wszystkich istniejących dziś redakcji informacyjnych w PR i TVP. Tym bardziej trudna, a przy tym – niezbyt sensowna byłaby próba połączenia lub choćby “sfederowania” tych redakcji, zmuszenia ich do współpracy. Takie próby w znacznie mniejszym zakresie były podejmowane w samej TVP kilka razy w ostatnich 20 latach i zawsze kończyły się klęską – trudno się zresztą dziwić, że “Wiadomości”, “Panorama”, “Teleekspress” i TVP Info nie chciały korzystać z tych samych materiałów, gdy telewizja próbowała ścinać koszty i wysyłać tylko jedną ekipę reporterską na najważniejsze nawet wydarzenia.

Informacja jest zatem jedyną sferą, w której istotnie można sporo osiągnąć łącząc potencjał PR i TVP – ale nie metodą łączenia redakcji. To ostatnie dałoby bowiem zauważalne oszczędności finansowe na krótką metę, ale mna dłuższą musiałoby oznaczać dalsze oddawanie pola mediom prywatnym, zwłaszcza “Faktom” TVN oraz TVN24.

Pozostaje sfera zarządzania. Nowa megafirma miałaby jednego prezesa, co pozwoliłoby oszczędzić może 200 tys. zł rocznie. Ale zarząd musiałby być liczniejszy, a specjalny wiceprezes “od radia” skonsumowałby przynajmniej połowę tych oszczędności. Poza tym nie zmieniłoby się nic, nie zmalałaby liczba dyrektorów, szefów anten i redakcji, służbowych samochodów i stołówek. Trzeba by tylko wymienić tysiące tabliczek na drzwiach, pieczątek, wizytówek, zmienic oprogramowanie komputerów. Zaroiłoby się od przetargów, na które niejedna firma może już się zaczyna szykować.

W części merytorycznej praktycznie nie widzę zalet, widzę zaś wady łączenia obu instytucji. A to przecież tylko część zagadnienia: pozostaje strona “polityczna”. Trudno się dziwić, że w Polsce projekt ponownego połączenia radia i telewizji publicznej kojarzy się nie z BBC, lecz z niesławną tradycją PRL-owskiego Radiokomitetu. Trudno wątpić, że pojawią się zarzuty, iż po niedawnej nowelizacji prawa, dającej rządowi nowe metody pośredniej kontroli nad mediami publicznymi – to kolejny trick mający ułatwić sprawowanie tej kontroli. Liczę, że Jan Dworak rychło wycofa się ze swojej wizji. Chyba, że stanie się cud i szef Krajowej Rady RTV przekona nas, iż wizja ta ma głębszy sens.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Kultura