Śląskie: Jerzy Buzek poparł kandydatów PO na prezydentów miast - tę sensacyjną wieść PAP przyniosła przed godziną. Jest tam jednak coś, co sprawia, że nie pożałujesz minuty poświęconej na lekturę: szef Europarlamentu poparł kumpli z PO na prezydentów Bytomia, Rudy Śląskiej i Świętochłowic, ale oświadczył, że nie chce niczego zalecać wyborcom w sprawie swych rodzinych Gliwic, choć i tam w II turze walczy kandydat PO.
Jego niezależny rywal, Zygmunt Frankiewicz, rządzący miastem od 1993 r., to współzałożyciel Platformy, z którą się jednak rozstał. "Myślę, że Gliwice są dobrze rządzone" - rzekł Buzek wyjaśniając, dlaczego nie apeluje o głos na kolegę z współczesnej PO, a przeciw Frankiewiczowi. Taki ludzki odruch polityka budzi zwykle sympatię. We mnie na pewno: uwielbiam każdy przejaw ludzkości polityków, każdy dowód, że prócz zasady "Partia Jest Najważniejsza" mają też zwykłe uczucia, takie, jak ty i ja.
Przejaw ludzkości Buzka jest wszakże drastycznie ograniczony - do rodzinnego miasta. Szef PE nie próbuje wnikać, czy Bytom, Ruda, Świętochłowice są dziś "dobrze" czy "źle" rządzone ani kto jest tam rywalem kandydatów z PO. Dość, że on świetnie ich zna (jeden z nich to jego były asystent) i tu już miejsca na ludzkość nie ma, bo rację ma partia. Bo rację mieć musi, co wcale jakoś nie kłóci się Buzkowi z zasadą samorządności, którą były premier gorąco dziś wychwalał. Beztrosko wyznał przy tym: "Nie popieram kandydatów, jeśli ich nie znam".
Może zaszkodzi to jego popularności, a może nikt tego nie zauważy. Przechlapane Buzek ma na pewno u kibiców bytomskiej Polonii, skoro poparł nie prezesa klubu, lecz jego platformianego rywala w walce o prezydenturę miasta. Prezes ma poparcie PiSu. Szombierki nie kandydują.
Inne tematy w dziale Polityka