Niewielu jest w s24 ludzi, ktorych lubię, cenię i szanuję tak, jak Rosemanna. Obelga trolla nie boli, tysiąc może lekko zniecierpliwić. Ale tu Ktoś przez duże K, znany mi z pisania i z realu, wszczyna na nowo wojnę, która już wygasała, a trwała 5 dni i była brutalnym pokazem chamstwa. S24, który jakoby dba o kulturę dyskusji, radośnie tę wojnę znów podsycił wieszając tekst wysoko na SG.
Rosemann pisze ostro. Używa nawet argumentów z repertuaru trolli, ustawia sobie moje poglądy, by łatwiej było bić, a przede wszystkim powtarza rozumowanie absurdalne i niedopuszczalne - albowiem prowadzi do rzeczy strasznych. Mówię o zasadzie: "Kto nie z nami, ten przeciw nam".
Komentujących ostrzegam: to nie jest post o stanie wojennym ani zbrodniach generała. Nie będę powtarzał po raz n-ty, że Jaruzela potępiałem i potępiam. To post o logice i jej braku. Moi polemiści z z Rosemannem włącznie chcą mi narzucić iście totalitarną zasadę:
Jeśli X zwołał manifestację przeciwko Jaruzelowi, mogę (a) dołączyć i być cacy, (b) odmówić i zostać "wspólnikiem zbrodniarza". Tak jakby ten, kto pierwszy tej zimy rzucił hasło, miał monopol na kształt i charakter protestu.
To rzecz oczywista i grozą wieje, że trzeba to wyjaśniać. I to większości. Nawet Rosemannowi, Sowińcowi i innym, których cenię. Wiedzcie, że nigdy nie dostosowuję poglądów do przyjaciół. Możemy się różnić, ale nie macie prawa żądać, bym zmienił zdanie, twierdzić, że coś jest "nieodłączne", że się "zacukałem", żalić się nad moim "rozkrokiem". Sorry, no pasarán. Bez względu na to, jak daleko waszym zdaniem posuwa się restytucja komuny.
Streszczę raz jeszcze: Jaruzel to zbrodniarz i sprawca stanu wojennego, Komorowski go perfidnie nobilitował - ale to nie znaczy, że każdy musi demonstrować jednocześnie przeciwko obu panom i obu zdarzeniom, które są nieporównywalne - i na dodatek w rocznicę 13 grudnia i w miejscu tak specyficznym, jak willa Jaruzelskiego. Sześć dni temu napisałem to zupełnie jasno. S24 zareagował furią. Jak widzę, niektórzy wciąż twierdzą, że mnie "nie rozumieją". Współczują mi nawet. Nie stronię od dyskusji, nie odrzucam przyjaźni, ale takiego współczucia nie przyjmuję. Bez względu na to, czy dyktuje je serce, czy też chodzi o pozamerytoryczny "argument w sporze".
PS. 23.10. Zdecydowanie polecam jeden z najlepszych debiutów w dziejach s24. Jeszcze ciepłe.
Inne tematy w dziale Polityka