Napisałem tu przed chwilą dość długiego posta na temat wypowiedzi ministra Czumy o in vitro i na temat skutków zbyt szybkiego potępienia przez przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce projektu ustawy bioetycznej zgłoszonego przez posła Gowina. Niestety, przy próbie wysłania go na serwer, gdzieś przepadł. Więc napiszę teraz w skrócie, że mam wrażenie, iż proponowana przeze mnie w grudniu ubiegłego roku strategia wobec inicjatywy posła Gowina (Ustawa - tak, kompromis - nie) pozwoliłaby w ciągu minionych miesięcy doprowadzić do znacznego zmniejszenia skali zła, jakie w związku z in vitro w Polsce się dzieje. Kościelne "nie" wobec in vitro (które oczywiscie należało wykrzyczeć bardzo głośno, ale w odpowiednim momencie) dzisiaj w Polsce skutkuje przedłużaniem w nieskończość braku jakichkolwiek unormowan prawnych tej fundamentalnej kwestii. A zło in vitro, zamiast maleć, rośnie. Wynajmowanie brzucha staje się u nas powoli zwyczajnym sposobem zarabiania pieniędzy i tylko patrzeć, jak minister pracy dopisze surogatki do listy zawodów.
Kto weźmie na swoje sumienie fakt zaniechania możliwości znacznego zmniejszenia zła? Czy "w imię zasad" warto marnować takie okazje?
Co do wypowiedzi ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy, to zgadzam się, że in vitro powinno być zakazane. Ale nie zgadzam się z tym "dopóty, dopóki". Wiem, że to zgodne z linią projektu Gowina. Ale dzisiaj ten projekt od dawna leży w koszu. Panie ministrze, trzeba to było powiedzieć dziewięć miesięcy temu (wiem, że nie był Pan wtedy ministrem, ale był ważnym posłem).
ZOBACZ: Coś głębszego
Inne tematy w dziale Polityka