ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
171
BLOG

Obiecać nic nie kosztuje

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Polityka Obserwuj notkę 7

Wiele lat temu jedna z moich koleżanek zarzuciła mi, że hołduję zasadzie „Obiecać nic nie kosztuje” albo „Obiecać nie grzech”. Bardzo mnie to zabolało. Mnóstwo wysiłku włożyłem w przekonanie jej, że nie składam pochopnych obietnic. Przepraszałem ją wielokrotnie. Chyba jednak nie osiągnąłem sukcesu, ponieważ on od czasu do czasu, gdy się spotykamy, nadal mi to wyrzuca.

Przyznaję, zdarzyło mi się ją zawieść. Jeden, jedyny raz nie dotrzymałem złożonego przyrzeczenia. Fakt, w dość ważnej sprawie, ale dotrzymanie obietnicy, którą składałem w dobrej wierze, znalazło się poza moimi możliwościami. Ona jednak nie może mi zapomnieć zawodu, jaki jej sprawiłem i twierdzi, że nie powinienem składać obietnic bez pokrycia. I jest wobec mnie nieufna. Ma kobieta rację, ale mnie się wtedy naprawdę wydawało, że jestem w stanie wykonać to, co obiecywałem.

Żalę się tutaj na mój ciężki los i bolesne konsekwencje złożonej kiedyś pochopnie obietnicy nie bez powodu. Wykryłem bowiem jawną niesprawiedliwość na tym świecie. Okazuje się, że ja latami cierpię z powodu jednego niedotrzymanego przyrzeczenia, a istnieje całkiem spora grupa ludzi, którzy składają mnóstwo pustych obietnic, a nikt im tego tak naprawdę nie wypomina. I wcale nie mam tu na myśli mężów, którzy nie dotrzymują obietnic składanych ich wybrankom przed ślubem. Mam na myśli polityków i działaczy różnej maści i różnego szczebla.

Przeczytałem niedawno artykuł znanego specjalisty od wizerunku i marketingu, w tym również tak zwanego marketingu politycznego. Dowodził w nim czarno na białym, że politycy i rozmaici działacze kłamią, ponieważ ci, do których się zwracają, chcą być okłamywani. Czyli po prostu odpowiadają na społeczne zapotrzebowanie. Powiedzmy wprost:  na nasze zapotrzebowanie. Ten specjalista bez owijania w cokolwiek napisał, że chcemy być okłamywani. Że chcemy słyszeć obietnice rzeczy nierealnych. Że w głębi serca i rozumu dobrze wiemy, że gdy w czasie wiecu, konferencji prasowej albo w telewizyjnym wywiadzie ktoś obiecuje raj na ziemi, to po prostu cygani. Dlatego nie wpadamy we wściekłość, gdy polityk wysokiej rangi staje przed kamerami i pytany o obietnice sprzed miesiąca z miną niewiniątka oświadcza: „Przepraszam opinię publiczną za wcześniejsze zapowiedzi… Po zastanowieniu zmieniłem zdanie. Mogę (...) tylko opinię publiczną przeprosić, że może przedwcześnie tego typu deklarację złożyłem”. My tylko kiwamy ze zrozumieniem głową i grzecznie słuchamy kolejnych obietnic.

Czy ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego jednym pozwalamy składać obietnice bez pokrycia, a od innych oczekujemy szczegółowego i terminowego dotrzymania nawet najdrobniejszej obietnicy? To przecież nielogiczne.

ZOBACZ: Wet za wet

ZOBACZ: Rewolucjoniści?

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka