Prokuratura Krajowa chce postawić sędziemu Jakubowi Iwańcowi zarzut za jazdę po pijanemu. Grozi mu za to do trzech lat pozbawienia wolności.
Minuta po minucie śledczy odtworzyli przebieg zdarzeń z 11 października, a więc z dnia, w którym auto Jakuba Iwańca uderzyło w drzewo.
Iwaniec, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa, twierdzi, że do domu jego matki przywiózł go kolega, a on sam był tylko pasażerem. Dowody wskazują jednak, że to on siedział za kierownicą.

Impreza patriotycznych strzelców
Jak doszło do kolizji? I jakie dowody na nietrzeźwość Iwańca mają śledczy?
Oto wersja prokuratury...
Jest sobota 11 października.
Od godziny 16 do 21 w miejscowości Rybie na Lubelszczyźnie odbywa się impreza integracyjna Stowarzyszenia Strzeleckiego Semper Fidelis [zawsze wierni] z Rejowca Fabrycznego.
Założył ją kolega Iwańca ze szkoły Daniel Pilipczuk.
Stowarzyszenie zajmuje się m.in. edukacją, sportem, rozrywką i rekreacją.
Pilipczuk jest prezesem organizacji.
"Tworzymy zgrany zespół ludzi z pasją – łączymy tradycję z nowoczesnym podejściem do patriotyzmu, rozwoju i bezpieczeństwa. Naszą misją jest łączenie pokoleń, wzmacnianie wartości i budowanie wspólnoty w duchu Semper Fidelis - Zawsze Wierni!" - czytamy na stronie stowarzyszenia.
Według prokuratury sędzia Iwaniec bierze udział w imprezie, spożywa na niej alkohol.
Na spotkanie nie przyjechał sam, podwiózł go Pilipczuk.
Po imprezie Iwaniec też mógł liczyć na znajomych: żona kolegi odwiozła go w okolice domu w Rejowcu Fabrycznym.
Dom to bliźniak, w jednej części mieszka matka sędziego, w drugiej - kobieta, której rodzina zawiadomiła potem policję o kolizji.
Jak zaznacza prokuratura, rodziny nie były skonfliktowane.
O godzinie 21:16 Iwaniec dzwoni do pizzerii "Pizza Romano" w Rejowcu Fabrycznym i zamawia pizzę z odbiorem osobistym.
O 21:44 dzwoni do lokalu ponownie, a po 20 minutach, czyli parę minut po 22, stawia się w knajpie.
"Miał wówczas chwiejną postawę, spowolnione ruchy, a z jego wypowiedzi dało się słyszeć, że jest pijany" - czytamy we wniosku prokuratury, która przywołuje zeznania jednego ze świadków.
Sędzia przysiada się do dwóch mężczyzn. Spędzi w ich towarzystwie czas do godziny 22:30.
Próbuje zamówić piwo, ale obsługa odmawia - ze względu na widoczną nietrzeźwość Iwańca.
Jeden ze znajomych Iwańca prosi pracownice pizzerii, by odwiozły sędziego do domu jego autem, ale żadna się nie zgadza.
O tym, co zdarzyło się dalej, opowiedziały śledczym dwie kobiety, które odbierały swoją krewną - sąsiadkę matki Iwańca - ze stacji PKP.
Zaparkowały wóz w pobliżu domu matki sędziego około 22:45.
Gdy wysiadały, jedna z nich zauważyła podjeżdżającego terenowego Nissana.
Auto zatrzymało się na jezdni i po 10 sekundach raptownie ruszyło w stronę wysiadających kobiet.
Potem uderzyło w drzewo.Po kolizji Nissan wjechał na posesję rodziny Iwańca.
Jedna z kobiet "w kategoriach pewności" potwierdziła, że z odległości około 3 m widziała za kierownicą Jakuba Iwańca. Trzymał w ręku papierosa.
Nie było z nim nikogo innego.
O 22:55 krewna sąsiadki Iwańca powiadomiła policję.
Podeszła do płotu, krzycząc: "Halo, panie kierowco".
"Co?" - odparł sędzia.
"Imbecylu, prawie nas rozjechałeś" - wykrzyknęła jedna z kobiet.
Druga rozpoznała także głos Iwańca. Ten nie reagował i chodził dookoła auta.
Kobiety wyszły potem na ulicę, wyszedł także Iwaniec. Obie zgodnie potwierdziły, że czuły „wyraźny zapach alkoholu".
Gdy przyjechał patrol policji, jedna z kobiet potwierdziła przebieg zdarzenia.
Sędzia go nie pamiętał, ale oświadczył, że był jedynie pasażerem pojazdu.
Przekazał też policjantom, że o godzinie 15 "pił piwo i wódkę w ilości 0,5 l".
Policjanci odwieźli sędziego na komisariat, gdzie przeprowadzono badanie alkomatem.
Pierwsze wskazywało 0,947 mg/l alkoholu. Drugie - 0,959, trzecie 0,933, a czwarte - 0,907 mg/l.
Sędziego przewieziono także na pobranie krwi do szpitala w Chełmnie.
O godzinie 2:40 (około czterech godzin po zdarzeniu) wykazało ono 1,58 promila.
Drugie, z godziny 3:10 - 1,72 promila.
Kolejne, z 3:40 - 1,52 promila.
Przypomnijmy: w Polsce stan nietrzeźwości zaczyna się od 0,5 promila.
Prokuratura na potwierdzenie swojej wersji zdarzeń ma zeznania świadków.
Ich zeznania są "spójne, logiczne i zgodne". Wskazują, że sędzia Iwaniec był pod wpływem alkoholu już w pizzerii.
Gdy wyszedł, jeden z jego znajomych przekazał pracownicy pizzerii, że sędzia "pojechał swoim samochodem pijany do domu".
W sumie śledczy zebrali jak dotąd zeznania kilkunastu świadków, dysponują także innymi dowodami. Mają protokoły oględzin auta i miejsca zdarzenia, zgłoszenie kolizji, ekspertyzę toksykologiczną, opinię biegłego z zakresu techniki samochodowej i ruchu drogowego.
Mają także dane z sieci T-mobile.
Wszystkie te dowody zdaniem Prokuratury Krajowej wskazują na to, że Iwaniec prowadził w stanie nietrzeźwości.
Znikoma szkodliwość społeczna tego czynu jest wykluczona.

A szczególnie istotne jest według PK to, że chodzi o sędziego, od którego wymagana jest nieskazitelność charakteru.
.
https://wyborcza.pl/7,75398,32377433,tylko-u-nas-imbecylu-prawie-nas-rozjechales-co-jest-we.html
Inne tematy w dziale Polityka