Władysław Maćkowiak - urodził się 27 listopada 1910r., w Sytkach, parafia Drohiczyn nad Bugiem, w rodzinie Władysława i Jadwigi z Obniskich. po ukończeniu miejscowego gimnazjum wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie (1933-1939) i 18 czerwca 1939r., przyjął święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, uzyskując równocześnie stopień magistra teologii na Uniwersytecie im. Stefana Batorego. Latem 1939r., został mianowany wikariuszem parafii Ikaźni niedaleko granicy z Łotwą. Po wybuchu wojny, w warunkach terroru rozpętanego przez okupanta sowieckiego, ofiarnie pełnił obowiązki proboszcza, pracując samotnie w liczącej ponad 4,5 tysiąca wiernych placówce. wielu z nich znalazło się w więzieniu w Berezweczu, inni zostali wywiezieni w głąb Rosji. W końcu czerwca 1941r., tereny te zostały zajęte przez Niemców, którzy rozpoczęli prześladowania Kościoła katolickiego i ludności polskiej. We wrześniu tegoż roku arcybiskup wileński przysłał do Ikaźni na stanowisko wikariusza ks. Stanisława Pyrtka pochodzącego z okolic Nowego Targu. Ich gorliwa i zgodna współpraca oraz zakazana w warunkach okupacji katechizacja dzieci spowodowały, że zostali zadenuncjonowani u władz i skazani na śmierć. W połowie października ks. Maćkowiak został uprzedzony o grożącym niebezpieczeństwie i zwrócił się o radę do arcybiskupa, który decyzję co do dalszych działań pozostawił jego kapłańskiemu sumieniu. Proboszcz pozostał w Ikaźni i 3 grudnia 1941r., został zabrany przez gestapo do więzienia w Brasławiu. Następnego dnia dołączył do niego ks. Pyrtek, który usiłował wyjednać uwolnienie proboszcza. Aresztowani zostali także parafianie przybyli z petycją w ich sprawie. Obaj kapłani byli torturowani i bici aż do utraty przytomności. Według jednego ze świadków modlili się, szepcząc słowa: pro Christo. Z Brasławia 24 grudnia 1941r., przywieziono ich do więzienia w Głębokim. Dnia 1 lutego 1942r., dołączył do nich jeszcze jeden przyszły męczennik, ks. Mieczysław Bohatkiewicz z diecezji pińskiej, pracujący przed aresztowaniem jako proboszcz w Dryssie, a wcześniej w latach 1933-1936 prefekt Gimnazjum Biskupiego w Drohiczynie. Po usilnych staraniach dziekana głębockiego ks. A. Zienkiewicza, umieszczono wszystkich trzech w szpitalu i pozwolono sprawować mszę świętą. Nie skorzystali z możliwości ucieczki zaproponowanej im przez dyrektora szpitala, by nie narażać jego samego i innych na odwet ze strony Niemców. Odwiedzający ich ks. Piotr Bartoszewicz relacjonuje, że początkowo wszyscy trzej byli bardzo przerażeni: Jako ich spowiednik obserwowałem z bliska przemianę duchową, jakiej dokonywał w nich Duch Święty. Parafianie z Ikaźni nie ustawali w staraniach o uwolnienie swoich duszpasterzy i uzyskali w tej sprawie obietnicę naczelnika żandarmerii. Więźniowie jednak nie mieli złudzeń, twierdząc zgodnie wobec ks. Bartoszewicza, że będą wolni, ale już w Ojczyźnie niebieskiej. W dniu 2 marca 1942r., wszyscy trzej poprosili o ostatnią spowiedź. Ks. Bartoszewicz wspomina: Podziwiałem ich pokój ducha i radość wewnętrzną z tej świadomości, że idą na śmierć i wkrótce oddadzą życie za wiarę. Wieczorem policja zabrała księży Bohatkiewicza i Pyrtyka ze szpitala do więziennej "celi śmierci". Dnia 3 marca ks. Władysław Maćkowiak poprosił jeszcze raz ks. Bartoszewicza o sakrament pokuty. Była to spowiedź pogodna, radosna, jakby dziękczynna, spowiedź człowieka, którego Duch Święty przygotował na męczeństwo. Tego samego dnia również on znalazł się w celi śmierci. W nocy modlili się wraz ze współbraćmi i podobnie jak tamci napisał na swoim brewiarzu pożegnalny list. Wiedział, że cała rodzina została wywieziona na Syberię, dlatego skierował go do arcybiskupa Jałbrzynowskiego: ... idę złożyć ostatnią ofiarę z życia, za trzy godziny stanę przed Panem (...) cieszę się, że Bóg mnie wybrał, a nade wszystko dodaje łaski i sił, bo wszyscy trzej jesteśmy spokojni. Gdy następnego ranka wyprowadzano księży na egzekucję, towarzyszył im głośny płacz współwięźniów z Ikaźni, na co odpowiedzieli: Nie płaczcie, nasza śmierć będzie dla was uwolnieniem, będziecie wolni wszyscy. Ofiarujemy naszą krew za was. Ks. Władysław Maćkowiak i dwaj jego współbracia zostali rozstrzelani dnia 4 marca 1942r., w lesie Borek koło Berezwecza i tam pogrzebani w zbiorowej mogile z innymi pomordowanymi. Następnego dnia aresztowanych parafian z Ikaźni zwolniono do domu. Ks. Władysław Maćkowiak wraz z księżmi Stanisławem Pyrtakiem i Mieczysławem Bohatkiewiczem w gronie Męczenników z okresu II wojny światowej zostali beatyfikowani przez Ojca św. Jana Pawła II dnia 13 czerwca 1999r., w Warszawie.
za: http://www.sanctus.ovh.org/sanc/swieci/bl_wladyslawMackowiak.html
Puenta: Pasteż nie zostawia swoich owieczek, nawet jeśli postrada przez to życie.
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo