Urodził się 22.ix.1910 r. we wsi Salno niedaleko Koronowa, w licznej, katolickiej rodzinie. Był synem nauczyciela, Leona (1885, Duliniewo – 1961, Bydgoszcz), i Hilarii z domu Karnowskiej. Pierwsze nauki pobierał w sąsiednim Wierzchucinie Królewskim, gdzie nauczał (dziś Zespół Szkół w Wierzchucinie Królewskim) jego ojciec. Leon Dachtera był pierwszym wychowawcą, który po odzyskaniu przez Rzeczpospolitą w 1918 r. niepodległości, przemówił do dziatwy szkolnej, oficjalnie, na lekcjach, w języku polskim… W latach 1920-22, gdy ojciec został kierownikiem szkoły powszechnej w Koronowie (dziś w jej budynkach znajduje się Zespół Szkół Licealnych), uczył się w tamtejszej Wyższej Szkole Chłopców (Publicznej Szkole Dokształcającej, potem Wydziałowej - dziś Zespole Szkół Zawodowych), pobierając jednocześnie nauki języka łacińskiego u tamtejszego wikariusza (niejakiego ks. Żelaznego). W 1922 r. rodzina przeniosła się do Bydgoszczy, ojciec został bowiem rektorem (kierownikiem) Szkoły Powszechnej im. Świętej Trójcy. Franciszek rozpoczął wtedy nauki w Państwowym Gimnazjum Klasycznym w Bydgoszczy (dziś I LO). Działał w harcerstwie, należał do koła abstynentów oraz Związku Filomatów Pomorskich (realizującego programy samokształceniowe i samowychowawcze, w duchu patriotycznym). Po maturze w 1928 r. pojawił się u bram Seminarium Duchownego w Gnieźnie… Z tych formacyjnych lat zapamiętano jego pobożność, gotowość usługiwania przy ołtarzu, szacunek wobec kapłanów i uczynność w życiu codziennym… W czasie wolnym lubił wyjeżdżać z harcerzami na obozy i tam opiekować się dziećmi i młodzieżą… Parę lat po Franciszku powołanie poczuł i wstąpił do seminarium gnieźnieńskiego jego młodszy brat, Leon (ur. 1912, Salno) - po II wojnie światowej, od 1946 r., profesor w tymże seminarium. Święcenia kapłańskie przyjął w 1933 r. z rąk Prymasa Polski, Augusta kard. Hlonda (1881, Brzęczkowice - 1948, Warszawa). Mszę św. Prymicyjną odprawił w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy. Zaraz potem podjął obowiązki wikariusza w parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Inowrocławiu. Pracował i zdobywał sympatię młodzieży, którą się zajmował. Zakładał i kierował oddziałem, powołanego w 1934 r. podczas zjazdu Akcji Katolickiej w Krakowie, Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej (KSMŻ), zajmującego się kultywowaniem, poprzez akademie oraz liczne wycieczki krajoznawcze, patriotycznych tradycji. W tym też mniej więcej czasie zdał egzamin na prefekta - będącego warunkiem prowadzenia zajęć przez księży w szkołach średnich - i od 1935 r. nauczał religii – juz jako prefekt - w Miejskim Koedukacyjnym Gimnazjum Kupieckim w Bydgoszczy, oraz w bydgoskiej Publicznej Szkole Dokształcającej Zawodowej Nr 1 (do 1938 r.). Wykorzystując swoje - i swojego ojca - doświadczenia w szkołach średnich napisał podręcznik „Nauka wiary” dla szkół tego typu. W 1937 r. podjął zaoczne studia z zakresu historii Kościoła w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i ukończył je, jeszcze przed wybuchem apokalipsy – II wojny światowej, w vi.1939 r., uzyskując stopień magistra teologii. Ostatnim opracowaniem młodego, doskonale zapowiadającego się kapłana, o zacięciu naukowym, był swoisty hołd dla rodzinnej ziemi, w szczególności miasta Bydgoszczy: „Historia parafii bydgoskiej do r. 1772”(Rękopis w zbiorach Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy). Tuż przed wybuchem wojny, w viii.1939 r., został mianowany administratorem wiejskiej parafii Łubowo pod Gnieznem. Nie zdążył już jej objąć, powołano go bowiem na kapelana wojskowego 62 Pułku Piechoty Wielkopolskiej, wchodzącego w skład 15 Dywizji Piechoty. Po wybuchu wojny 1.ix.1939 r. wyruszył, w stopniu kapitana, na front, do walki z niemieckim najeźdźcą… 17.ix.1939 r. podczas Bitwy nad Bzurą - symbolicznie w dniu napaści sowieckiej na Rzeczpospolitą - dostał się do niewoli. Przez pół roku więziony był w oficerskim obozie jenieckim w Oflagu IX A/Z Rotenburgu koło Fuldy (niem. Rotenburg an der Fulda), jako jeniec nr 176. Niemcy skoszarowali w oflagach (niem. Offizierslager), gdzie w mniejszym lub większym stopniu respektowano zasady konwencji genewskiej z 1929 r., większość zatrzymanych oficerów polskich. Duża ich część przeżyła wojnę, choć zdarzały się przypadki morderstw, dokonanych w szczególności na uciekinierach… Ale Niemcy, łamiąc ustalenia tejże konwencji genewskiej, nie zamierzali respektować stopni oficerskich kapelanów wojskowych. Uznali więc kpt. Franciszka Dachterę za przestępcę i przenieśli go pod zarząd obozów koncentracyjnych… Zawieziono go najpierw, 24.iv.1940 r., do obozu koncentracyjnego KL (niem. Konzentrationslager) Buchenwald, gdzie niewolniczo pracował w kamieniołomach. Mimo iż podupadł na zdrowiu, nie załamał się. Z Buchenwaldu 7.vii.1942 r. trafił do KL Dachau. „Nie było gorszego miejsca na ziemi” - tak wiele lat po wojnie określił Dachau misjonarz i apostoł trędowatych, o. Marian Żelazek (1918, Palędzie - 2006, Puri, Indie) - „panowało bestialstwo, śmierć i głód”. Został numerem 31199. Współwięźniowie bloku 26, dla kapłanów katolickich, nazywali go, z uwagi na pogodny wygląd oraz zachowywaną - mimo wyniszczającej pracy, głodu i szykan - równowagę duchową, „Cherubinkiem”… Początkowo pracował na plantacji, przy wyniszczających pracach ziemnych i rolniczych, ale w xii.1942 r. niejaki prof. Karl Klaus Schilling, jeden z niemieckich lekarzy-zbrodniarzy (po wojnie skazany na śmierć i w 1946 r. powieszony), prowadzących na więźniach badania pseudomedyczne, wybrał go na jedną ze swoich ofiar. Czterokrotnie zarażano go malarią i testowano na nim rozmaite syntetyczne specyfiki, w różnych dawkach, stężeniach, etc. Każdorazowo na „doświadczeniach” przebywał od 1 do 4.5 miesiąca… W rezultacie zachorował na żółtaczkę, zaatakowana i znacznie uszkodzona została wątroba i śledziona. Strasznie cierpiał. Poza eksperymentalnymi specyfikami nie dostawał żadnych lekarstw. Przez ostatnie pół roku żył, bez środków znieczulających, w nieustannym bólu… Usiłowano mu pomóc, ale współwięźniowie byli bezradni. Ataki malarii powracały, tracił przytomność. Zachowało się kilka jego listów do rodziny, na które Niemcy dozwalali, oczywiście uprzednio je cenzurując. Emanowały optymizmem, dodając czytelnikom otuchy i wiary. Prosił w nich tylko o lekarstwa, zwłaszcza o chininę… Przed śmiercią zdołano mu udzielić Sakramentów św. Zapamiętano jego ostatnie słowa: „Pozdrów [moją rodzinę]… Niech nie płaczą… Bóg tak chce… Zgadzam się [z Jego wolą]…” Zmarł 22.viii.1944 r. Bezpośrednią przyczyną zgonu był prawdopodobnie zastrzyk z trucizny – piroferu (?)… Ciało spalono w obozowym piecu krematoryjnym… Dopiero w 1985 r., dzięki wytrwałym staraniom absolwentów bydgoskiego Gimnazjum Klasycznego, komunistyczne państwo nadało mu – pośmiertnie - „Medal za udział w wojnie obronnej 1939”, zaś w 1992 r. za zasługi dla harcerstwa otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi z rozetą. 13.vi.1999 r. w Warszawie został przez Jana Pawła II ogłoszony błogosławionym, w grupie 108 Polaków, męczenników niemieckiego terroru II wojny światowej… W „Positio” - dekrecie o męczeństwie 108 Sług i Służebnic Bożych - napisano: „Na tej ziemi, okrytej zbrodniami dokonanymi przez nazistów, […] wierni naśladowcy Bożego Mistrza, nie wyrzekli się swej godności chrześcijańskiej, nie odstąpili od wiary, nie zbiegli z niebezpieczeństwa, nie przestraszyli się gróźb ani nie ulegli niegodziwym obietnicom przeciwnym sumieniu. Pragnęli podjąć Drogę Krzyża, aby zbawić swoje dusze, dokonać dzieła dla chwały Bożej i powiększenia Królestwa Bożego. Przeciwstawili się prześladowcom, mając niezłomną nadzieję otrzymania z Bożego miłosierdzia wiecznej nagrody”… Jan Paweł II w homilii beatyfikacyjnej 13.vi.1999 r. uzupełnił: [W akcie beatyfikacji] „niejako odżywa w nas wiara, że bez względu na okoliczności, we wszystkim możemy odnieść pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłowałpor. Rz 8, 37. Błogosławieni męczennicy wołają do naszych serc: Uwierzcie, że Bóg jest miłością! Uwierzcie na dobre i na złe! Obudźcie w sobie nadzieję! Niech ta nadzieja wyda w was owoc wierności Bogu we wszelkiej próbie! Raduj się, Polsko, z nowych błogosławionych […] Spodobało się Bogu ‘wykazać przemożne bogactwo Jego łaski na przykładzie dobroci’ twoich synów i córek w Chrystusie Jezusiepor. Ef 2, 7. Oto ‘bogactwo Jego łaski’, oto fundament naszej niewzruszonej ufności w zbawczą obecność Boga na drogach człowieka w trzecim tysiącleciu! Jemu niech będzie chwała na wieki wieków […]”
za" http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0822blFRANCISZEKDACHTERAmartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo