Dzisiaj mała niespodzianka w postaci wywiadu z prof. Markiem Janem Chodakiewiczem (MJC). Poprosiłem go o odpowiedź na kilka pytań związnych z jego działalnością publiczną, szczególnie pod kątem działalnosci "dla dobra ogółu". Miłej lektury:)
1. Czy mógłby Pan opisać w kilku-kilkunastu zdaniach swoją działalność?
MJC: Jestem historykiem, wykształconym w USA. Studia podstawowe odbyłem w College of San Mateo, potem byłem wolnym słuchaczem w Stanford University i UC Berkeley, skończyłem licencjat w San Francisco State University. Następnie studia magisterskie i doktoranckie odbyłem w Columbia University. Wykładałem w kilku uczelniach wyższych, a w tym w Loyola Marymount University w Los Angeles i w University of Virginia w Charlottesville. Od 12 lat jestem w The Institute of World Politics w Washington, DC. Jest to podyplomowa szkoła stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego. Uczymy dyplomatów, specjalistów od obronności, oraz oficerów wywiadu i kontrwywiadu. Szefuje w IWP Katedrze im. Tadeusza Kościuszki, która koncentruje się na badaniach historii Polski. W IWP wykładam m.in., „Geografię i Strategię,” „Zapobieganie masowym mordom,” „Rosyjską politykę wewnętrzną i zagraniczną.” Prowadzę też indywidualne seminaria na takie tematy jak „Cywilizacje porównawcze,” „Ruchy ekstremalne,” czy „Teoria i praktyka spisków.” Ponadto wykładam stosunki międzynarodowe, historię Europy środkowej i wschodniej, oraz dzieje świata islamskiego w Patrick Henry College. Publikuję w pismach anglojęzycznych oraz w polskojęzycznych, mam stałe felietony w Tygodniku Solidarność i Najwyższym Czasie! Jeżdżę z wykładami po USA i Europie.
2. Co lub kto spowodował, że zajął się Pan historią okresu II WŚ, historią NSZ, historią XIX i XX w.? Kiedy się to zaczęło?
MJC: Zajmowałem się tym od dziecka, bowiem pochodzę z rodziny z tradycjami polskimi. W domu nauczono mnie historii i szacunku do niej. Również dlatego, że moi przodkowie brali w historii aktywny udział. A do tego myślenia i ciekawości, sprawdzania rzeczy, o których „wszyscy” mają utarte zdanie. Co do historii NSZ to naturalnie wpłynął na to dostęp do świadków historii i materiałów, które można było zdobyć na emigracji. A po 1989 r. odkłamanie NSZ potraktowałem priorytetowo jako konieczności obalenia największej czarnej legendy PRL. Jednocześnie zająłem się historią PPR, GL i AL, która była zupełnie zafałszowana.
3. Dlaczego zajmuje się Pan akurat tą częścią ludzkiej historii i kultury?
MJC: Bo jestem ciekawy i chcę wiedzieć co się naprawdę stało, ponadto nie obawiam się konsekwencji swojej ciekawości.
4. Jaki moment w dotychczasowej działalności był dla Pana najradośniejszy, a jaki najsmutniejszy?
MJC: Naturalnie były momenty, że znalazłem jakiś ciekawy szczególik w archiwach, to się ucieszyłem. Albo zasmuciłem. Może wściekłem czasami, na przykład, gdy czytam o katach i ofiarach. Ale generalnie nie patrzę na swoje hobby, czyli pracę przez pryzmat radości i smutku. To jest przyjemność i obowiązek. Każdy projekt ukończony nosi w sobie nowy projekt. Jest chwila odsapnięcia, gdy się skończy duży projekt, na przykład książkę, ale człowiek natychmiast przechodzi do następnego. A czasami nawet jest kilka-kilkanaście projektów naraz. Człowiek jest zawsze zajęty. Jak tu się smucić czy martwić?
5. Czy były jakieś momenty trudne? Czy były momenty zwątpienia i jak udało się je Panu pokonywać?
MJC: Momenty trudne byly naturalnie. Ale nigdy nie miałem momentów zwątpienia. Mam silną wiarę. Naturalnie, zdarzyło się, że osoby mi bliskie były przeciwne mojej zabawie („kiedy Polska ci zacznie płacić?” – to w USA; „po co ci to, przestań się narażać” – to w Polsce), starały mnie się dołować swym marudzeniem, ale dość szybko przestałem na takie rzeczy zwracać uwagę. A jak się potrafi od negatywnych komentarzy osób bliskich odciąć, to z jakiej racji człowiek ma wogóle głowe sobie zawracać obcymi? Na szczęście w USA miałem bardzo silne poparcie w osobie mego opiekuna, śp. Zdzicha Zakrzewskiego. Bez niego byłoby trudniej. A to właśnie od niego nauczyłem się robić swoje, bez względu na tzw. „opinię publiczną.”
6. Co by radził Pan osobie, która by chciała pójść w Pana ślady?
MJC: Radzę im nie iść w moje ślady. Po co im kłopoty? A ponadto historia to zajęcie dla arystokratów. Trzeba mieć wielkie środki, aby być niezależnym i wolnym. Albo – nie mając takich środków -- trzeba nie bać się żadnych konsekwencji.
7. Co Pan planuje na przyszłość? Czy chce Pan zmienić czy też rozszerzyć swoją działalność?
MJC: Nie mam pojęcia jak długo będę żył. Ale planuję jeszcze kilka książek, jak Pan Bóg da.
Dziękuje za odpowiedzi.
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo