Fragment z Ewangelii (Mk 4, 35-41)
Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary!» Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: «Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»"
Żywioły są Ci posłuszne, bo są Twoje i Cię znają. Jak zwierzęta i rośliny, nawet aniołowie. Tylko nam jakoś ono nie wychodzi. Jak małe dziecko upieram się przy swoim i uparcie dążę do upatrzonego celu, według ustalonego planu, co do sekundy wyregulowanymi, kolejnymi krokami. A gdy coś nie wychodzi, łamie się i wygina, przychodzi mi do głowy pytanie i wyrzut zarazem: Dlaczego nie jest tak, jak ja tego chcę? Dlaczego nie wyszło tak idealnie zaplanowane działanie, pomysł, sytuacja?
Niby powinienem wiedzieć, że nie jestem Bogiem i nie mam siły sprawczej, żeby swoim jednym słowem uciszyć wiatr i uspokoić jezioro. Przecież patrząc z pokorą to nie jestem do końca zapanować nad samym sobą, a co dopiero nad otaczającym mnie światem.
Jestem tylko człowiekiem, a może aż człowiekiem w zależności, z którego punktu na siebie patrzę. Gdy patrzę swoim własnym wzrokiem (czasami z pychą, czasami z pokorą) widzę czasami świat sprzecznych myśli, przeżyć, doznań, marzeń, wyczekiwania na cud zmiany w bolesnych fragmentach rzeczywistości. Chciałbym je poukładać, rozwiązać, właściwie do nich podejść.
Na wszystko to potrzeba czasu i cierpliwości, wiary w to, że łódź cały czas płynie we właściwym kierunku, że kierując się w życiu przykazaniem miłości nie wpadnę na mielizną czy na rafy. Boje się tych wszystkich trudnych sytuacji, które przypominają burze na jeziorze. Wierzę w to, że jesteś ze mną w tej łodzi, że czuwasz i wkraczasz wtedy, gdy jest to potrzebne. Że jesteś cały czas ze mną, we mnie i dla mnie.
Komentarze