Oglądając wczorajsze posiedzenie zespołu parlamentarnego pana Macierewicza ogarnęło mnie zdumienie. Otóż, pan prof. Cieszewski znalazł brzozę, tę brzozę, której podobno nie było.
Pan profesor pojawił się na wczorajszym posiedzeniu zespołu Macierewicza ze swoją prezentacją wskazującą umiejscowienie smoleńskiej brzozy. Przebieg owej prezentacji był jednak znacznie odmienny od tego co widzieliśmy na Konferencji Smoleńskiej. Pan profesor, wcześniej pewny swego, zarzucił uczestników ogromem wątpliwości, co do prawidłowości własnych obserwacji i pomiarów.
Jakież musiało być zdziwienie Pisowskij gawędzi, pewnej złamania brzozy przed 10 kwietnia, kiedy prof Cieszewski sam zaczął tą teorię podważać. Wziąwszy pod uwagę głosy, chyba głównie blogerów, zorientował się, że w swoich badaniach mógł popełnić poważny błąd. Perspektywa wykorzystanych zdjęć, na której dokonał stworzenia szablonu, okazała się być myląca i doprowadziła do błędnych wniosków "badaczy" i samego profesora.
Poseł Macierewicz jeszcze chyba w geście rozpaczy, pod koniec prezentacji prosił pana Cieszewskiego o wskazanie brzozy w kupie śmieci na działce Bodina, co już z pewnością nie uchroniło nowej teorii Pisowskiej przed totalną klęską.
Generalnie mam duży szacunek do prof. Cieszewskiego, że po pierwsze odciął się od politycznego kontekstu tego całego cyrku i po drugie, że był wstanie przyznać się do swego błędu co właściwie nie zdarza się "ekspertom" Macierewicza...
Inne tematy w dziale Polityka
