Szanowni Państwo,
wkrótce przypadają 80. urodziny Sławomira Mrożka! Jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy – o kontrowersyjnym życiorysie, którego intelektualne sekrety dopiero teraz – wraz z kolejnymi tomami korespondencji – przed namisięodsłaniają. Mrożek bez ceremonii wypowiada się o polskości. Krytycznie ocenia rzeczywistość tak Polski Ludowej, jak i III RP. Z obu zresztą się wyprowadził. Mrożek mówi o naszym społeczeństwie ważne i niepopularne rzeczy. Przestrzega, ale się nie narzuca. Wartosięwsłuchać w jego głos. Ba, ale, czy sama twórczość autora „Tanga” w ogóle przetrwa próbę czasu? Co nowego mówią nam o niej, opublikowane niedawno listy dramaturga do Wojciecha Skalmowskiego, Adama Tarna i Jana Błońskiego? Czy wyjazdMrożka z Polskiw 2008 r. – jak się wydaje, ostateczny – nie przekazuje nam coś ważnego o sile/słabości polskiej kultury?
Jarosław Kuisz
Mrożek, czyli prawo do egoizmu
„- Może by wyhodować co?
- A co, jakby już?
- Co podleci. Choćby i świnię.
- Eee, też mówicie…
- No to co insze. Może być i świnia futerkowa…”.
(S. Mrożek, „Indyk”)
„O, małe narody.
W intymnym ciepełku każdy zazdrości każdemu,
wszyscy pilnują się wzajemnie”
(M. Kundera, „Zdradzone testamenty”)
W 1960 roku Jan Józef Lipski napisał, że widmo Sławomira Mrożka krąży między Krakowem a Warszawą. Czytelnicy byli pod olbrzymim wrażeniem erupcji jego talentu tak plastycznego, jak i literackiego. Okazało się, że Mrożek zresztą postawi literacką, jak i biograficzną poprzeczkę znacznie wyżej niż ktokolwiek mógł się pół wieku temu spodziewać.
W trzy lata później wyszedł bowiem poza bezpieczny obszar literatury krajowej. Wyjechał i… nie wrócił. Nie był „typowym” emigrantem, nikt Mrożka oficjalnie nie prześladował, nie ścigał. Publikował w kraju, nadal wystawiano nad Wisłą jego sztuki. A jednak pisarz uporczywie nie wracał i nie wracał. Wracał za to dobrze znany od prawie 200 lat temat: polski pisarz a emigracja.
Tani patos był jednak nie na miejscu. Mrożek po prostu wrócić nie chciał. Bo… nie. „Tango” odniosło nadspodziewanie wielki sukces na świecie. Dramat przekładano na kolejne języki. Z pewnością siebie rósł apetyt na suwerenność.
Biografia pisarza może nas daleko poza (stereotypowy) spór o powielanie romantycznych stereotypów. W obłędnej karierze Mrożka, w jego nadzwyczajnym awansie społecznym dziś wyraźniej widać walkę o prawo do egoizmu.
Prawo do egoizmu twórcy być może tu i tam nie jest niczym nadzwyczajnym. Jednak w przypadku twórcy takiego, jak Mrożek, który zdobył szerokie uznanie, lecz urodził się 80 lat temu z wąskich bioder „małego narodu”.
A mały naród to sytuacja, jak zauważył Kundera. Autor „Nieznośnej lekkości bytu” (którego wyjątkowo często trapią tematy Mrożkowi bliskie) tłumaczył tyleż sobie, co dużym skupiskom, że owe mniejsze narody nie znają szczęśliwego poczucia bycia tu od zawsze i na zawsze. Nie jest to zatem koncept ilościowy, lecz przeznaczenie: ich istnienie „jest” wątpliwością, którą już potwierdziło doświadczenie. Każdy mały naród przeszedł bowiem kiedyś „przez przedpokój śmierci”. Wybitnym córkom i wybitnym synom wbijano więc w klapy ubrań ciężkie ordery oczekiwań i Historii.
Podobnie jak czeski pisarz, Mrożek miał tego dość i, niby to jadąc na wycieczkę… wybrał emigrację.
2.
Czy inkluzja takiego prawa do egoizmu, które niesie postawa Sławomira Mrożka, uczyni z małego narodu naród nieco większy, pozostaje do dziś sprawą otwartą. Dziś jednak – dzięki wydanym niedawno zbiorom listów Mrożka do Adama Tarna, Włodzimierza Skalmowskiego i Jana Błońskiego – dowiadujemy się, ile ćwiczeń w nonkonformizmie wymagała taka decyzja. Usilnie przekonywano bowiem autora „Tanga” do powrotu. I wcale nie trzeba było zaraz używać wielkich słów, czy pisać o jakiejś tam zdradzie.
Wystarczyło, nawet w dobrej wierze (jak czynił to, zapewne, m.in. Erwin Axer) straszyć pisarza, że jego talent, odcięty od źródeł własnej kultury, po prostu… wyschnie. Tylko tyle. Mrożek po „Tangu” przez długi czas nie napisał dramatu, który byłby jego godnym następcą. Pomimo pewnej buńczuczności, argumenty zatem – aż do kolejnego wielkiego sukcesu „Emigrantów” – zapewne padały na podatny grunt lęków. W liście z 1973 r. do Skalmowskiego ze Stanów Zjednoczonych Mrożek napisze: „próbowałem tu pisania utworu. I nie da się. Nie mogę, nie umiem pisać utworu bez najmniejszej relacji ze wszystkim, co mnie otacza materialnie, moją głową w relacji tylko do mojej własnej głowy”.
3.
Poza poruszającą panoramą prawdziwego przywiązania do konkretnych osób, wyłaniają się zza korespondencji wszystkie wypowiadane po cichu niepokoje polskich inteligentów co do siły polskiej kultury. Mrożek czy, inny bohater naszej debaty, Iwaszkiewicz, każdy na swój sposób zastanawiał się, czy: „niedookreśloność, a może nadmierną wielokierunkowość, wielotendencyjność i wewnętrzną niejednorodność polskości (…) poprzez opozycję wobec dojrzalszej kultury francuskiej”*.
Może ona nie jest taka krzepka, jak wynikałoby z przedmaturalnych podręczników? Może jest wręcz mizerna i niedojrzała – słabościami tak twórców, jak i odbiorców? Nic dziwnego, że w tylu miejscach korespondencji Mrożka powraca Witold Gombrowicz. Nic dziwnego, że – daleki od ekstremizmu lewicowych utopii czy narodowych fantazji – dramaturg w listach do Błońskiego z 1966 roku zachwyca się „Legendą Młodej Polski” Stanisława Brzozowskiego.
Jakby na potwierdzenie dramatycznych wyborów pisarza, w listach do Adama Tarna znajdujemy rzucane często jakby mimochodem, więc może tym bardziej cierpkie, uwagi: „Jestem szczęśliwy, że potrafiłem odejść z Polski. W kraju, jak ona, nic nie jest warte: tym mniej pieniądze, sława i zaszczyty. Wszystko sztuczne, wszystko na niby” (s. 152). Wreszcie: „…nigdy chyba Polska nie była takim rajem miernot jak obecnie…” (s. 306).
4.
Gdy Mrożek po raz drugi opuszczał Polskę, gdy wyjeżdżał z Krakowa – w którym w 1996 roku powitano go z pompą – niejeden czytelnik mógł kręcić głową. Usprawiedliwienie nagłą chorobą mogłoby być wystarczające, gdyby nie… opinie wygłaszane przez Mrożka od dziesięcioleci. Mrożek często – w mniej lub bardziej prześmiewczy sposób – wspominał o tym, że w Polsce razi go chamstwo i przemoc. Dużo więc pisał o strachu. Pisał, że zagranicą rzeczywistość odczuwa się słabiej. Bardzo często wspominał o tym, że się w Polsce boi.
Wybrał więc siebie. Własną wolność, bez oglądania się na lokalne zobowiązania wobec wspólnoty. Do Jana Błońskiego Mrożek kiedyś napisał: „Jednym z moich sekretów, które dopiero teraz mogą pójść do archiwum, było poczucie obcości, dręczące mnie w Polsce od dzieciństwa. Obcość, więc nieprzystosowanie, więc strach. Że w pewnym okresie byłem uważany za superpolskiego pisarza, takiego prawie od kotleta schabowego i Kościuszki, to tylko sukces mojej mimikry…” (s. 492). Może – także dzięki autorowi „Tanga” – na naszych oczach dogorywa fatalny mit „polskiego twórcy”?
Mrożek to nie jest jedyny pisarz, który wspomina o tym, że miejsce urodzenia jest dla niego balastem – może jednak jednym z nielicznych, którzy mieli odwagę przełożyć swoje myśli na czyn. Wyjechać, by być pisarzem, który sam kształtuje swój los, kieruje się rozumem, ironią, zwątpieniem – na przekór bezpiecznemu konformizmowi w przytulnych ramach „małego narodu”.
Uznanie dla dramaturgii Mrożka na świecie przeminęło. Ba, wiele utworów pisarza jest splecionych z Polską Ludową tak mocno, jak XX z AA w „Emigrantach”, iż trudno sądzić, że zniosą próbę czasu.
A jednak w polskiej kulturze Mrożek kontynuuje tradycję trudniejszą do pielęgnacji, nieco mniej rozwiniętą: Andrzeja Bobkowskiego, Witolda Gombrowicza… Ryzyka, że odmienna opinia zrodzi w rodakach dramatyczne wrażenie nieładu. To mało i – w perspektywie dwóch stuleci – bardzo dużo.
* A. Zawada, Jarosław Iwaszkiewicz, Warszawa 1994, s. 182.
** Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.
*** artykuł ukazał się w„Kulturze Liberalnej” nr 68 (18/2010) z 27 kwietnia 2010 r.
Inne tematy w dziale Kultura