Kultura Liberalna Kultura Liberalna
164
BLOG

PARADOWSKA: W polskich mediach katastrofa

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 45

Szanowni Państwo, katastrofa smoleńska i emocje związane z powodzią, podziały w kampanii prezydenckiej i wezwania do zakopania politycznych wojennych toporów… Wszystkie te cząstkowe zjawiska ostatnich tygodni skłaniają do zadawania pytań o wiele większych: jak polskie media zdają w trudnych okolicznościach test z bezstronności? I czy jest ona w ogóle potrzebna – a może ważniejsze są inne zasady – rzetelność, postępowanie zgodnie z najlepszymi intencjami i wedle uznanych standardów dziennikarskich? Tylko, czy da się je zrealizować w praktyce? A możeczwarta władza traci władzę?

Janina Paradowska

Przekształcanie mediów

W polskich mediach istnieje dziś wyraźny i bardzo dobrze widoczny podział na obozy polityczne. I choć oficjalnie kandydaci udają, że zgoda buduje albo że nie będzie wojny polsko-polskiej, gdzie indziej trwa skłócanie. Nie chodzi o to, że dziennikarze mają różne poglądy – to normalne, że redakcje mają swoje linie programowe, a ich członkowie dobierają się pod względem podobieństwa poglądów. Nie w każdej redakcji znajdziemy przegląd wszystkich możliwych opcji światopoglądowych. Problemem w polskich mediach w ostatnich tygodniach jest pewnego rodzaju formalny ekstremizm. „Wiadomości” pokazują rzeczywistość „Naszego Dziennika”, Radia Maryja, bezustanne modły, walenie w bęben, niezależnie od tego, czy jest ku temu powód, czy nie ma. Ten program jest faktycznie tubą propagandową jednej partii (a wcale nie rządzącej mediami publicznymi koalicji, bo Sojusz Lewicy Demokratycznej nie ma tam nic do powiedzenia).

Także i my w „Polityce” mamy przecież swoje poglądy. Jednak wydaje mi się, że staramy się racjonalnie oglądać rzeczywistość, którą potem opisujemy. Oczywiście czynimy to przez filtr swoich własnych przekonań, a czasem i sympatii politycznych, ale przynajmniej z poszanowaniem dla faktów. Tymczasem w „Wiadomościach” nie ma żadnego szacunku dla faktów. W związku z tym wydaje mi się, że właściwie postawionym pytaniem nie jest dziś to o bezstronność czy obiektywizm, ale raczej o przekształcanie się mediów. Po pierwsze, przekształcanie się właśnie w tuby propagandowe. Po drugie, w bardzo aktywnych uczestników życia politycznego, którzy jednak kreują sytuacje polityczne na podstawie plotek, nie tworzą żadnej hierarchii ważności, a z drugoplanowych, nieważnych wypowiedzi snują całe teorie i złożone spekulacje polityczne.

Skutkiem tego trudno mi ocenić, czy media dobrze spełniają swoją rolę. W każdym razie, w czasie żałoby po katastrofie prezydenckiego samolotu odegrały ją fatalnie, kreując sytuację sztuczną aż do granic możliwości. Przed długi czas o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego nie można było powiedzieć nic krytycznego, bo od razu zachowanie takie traktowano jako niegodne. Tak, jakby śmierć człowieka przekreślała całe jego wcześniejsze życie i jedynym, co pozostaje, było, czy po śmierci poszedł do nieba, czy nie.

W efekcie zahamowano jakąkolwiek poważną dyskusję polityczną i ten stan trwa do dziś. Bo w jaki sposób można rzetelnie komentować kampanię wyborczą, jeżeli z jednej strony powtarza się jak mantrę pytanie: „Kiedy odezwie się prezes?”, a z drugiej – „Ile gaf popełnił marszałek?”. Oprócz tego mnóstwo jest debat pozornych. Ktoś coś powie i natychmiast wszyscy się tym zajmują, zamiast najpierw pomyśleć, co w sprawie jest naprawdę istotne. Przykładem może być zgłoszenie przez Bronisława Komorowskiego Marka Belki na stanowisko prezesa NBP. Była to propozycja poważna, mająca merytoryczne uzasadnienie i godna głębokiego namysłu. Niestety, większość dziennikarzy znacznie bardziej interesowało to, co powiedział o Belce wicepremier Pawlak, i czy koalicja się rozpadnie.

Dlaczego tak się dzieje? Wynika to, po pierwsze, ze zbyt głębokiego uwikłania dziennikarzy w politykę. Głębokie podziały – zarówno polityczne, jak i społeczne – istnieją i nie da się ich zażegnać słowami o tym, że nie będzie wojny polsko-polskiej. Ta wojna trwa i jest coraz poważniejsza. Tymczasem dziennikarzom wydaje się, że są sprawcami wydarzeń politycznych. Po drugie, to efekt braków w warsztacie. Jeśli dziennikarz ma dwadzieścia parę lat i brak mu jakiegokolwiek doświadczenia życiowego, może się poruszać jedynie na powierzchni tematu: „ten powiedział, tamten powiedział”. Daje się podpuszczać politykom, przekonany, że wynika z tego coś ciekawego. Zastanawiające jest również to, że w jakimś stopniu ta sytuacja wynika również z woli nadawcy, który potrzebuje widowiska, oglądalności i słuchalności. Dokładnie tak było w wypadku żałoby: Europa w kryzysie, Grecja w zapaści, a w Polskich mediach nic, tylko rozpaczaliśmy i rozpaczaliśmy…

Gdy chodzi natomiast o media publiczne, tu mamy prawdziwą katastrofę. Zdaje się, że Kamil Durczok dobrze to kiedyś ujął: dziennikarze w mediach publicznych nie mają poczucia, że stoi za nimi ich firma, więc nigdy nie będzie się tam działo dobrze. Ja na przykład mam poczucie, że za mną stoi moja firma, mój naczelny. A w mediach publicznych jest zawsze polowanie na aktualnie obowiązującą poprawność polityczną, a nawet chęć usługowego wyprzedzania zleceń politycznych. Żeby tylko się przypodobać. Ludzie w mediach publicznych mają poprzetrącane kręgosłupy. Do tego totalne upartyjnienie. Jak w takiej sytuacji dziennikarze mogą wykazywać solidarność? W jakiej sprawie? Mogą chyba tylko solidarnie złożyć wymówienia. Media publiczne są w tej chwili tak zdemolowane, że rozwiązanie jest tylko jedno: rozwiązać je i zbudować od nowa.

* Janina Paradowska, publicystka polityczna, związana z tygodnikiem „Polityka” i radiem TOK FM, prowadzi program „Puszka Paradowskiej” w Superstacji.

** artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 73 (23/2010) z 1 czerwca 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Kultura