Kultura Liberalna Kultura Liberalna
110
BLOG

BOBIŃSKI: Bez zasad media publiczne nie mają sensu

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 7

Szanowni Państwo, katastrofa smoleńska i emocje związane z powodzią, podziały w kampanii prezydenckiej i wezwania do zakopania politycznych wojennych toporów… Wszystkie te cząstkowe zjawiska ostatnich tygodni skłaniają do zadawania pytań o wiele większych: jak polskie media zdają w trudnych okolicznościach test z bezstronności? I czy jest ona w ogóle potrzebna – a może ważniejsze są inne zasady – rzetelność, postępowanie zgodnie z najlepszymi intencjami i wedle uznanych standardów dziennikarskich? Tylko, czy da się je zrealizować w praktyce? A możeczwarta władza traci władzę?

Krzysztof Bobiński

Bez zasad media publiczne nie mają sensu

Priorytetem dla mediów jest rzetelna informacja – to znaczy taka, której celem jest zbliżanie odbiorcy do prawdy. Zwłaszcza w demokracji, gdzie obywatele mają wspólnie podejmować decyzje w różnych sprawach, rzetelne informowanie jest obowiązkiem. W zależności od poglądów politycznych prawda może być widziana inaczej. Należy jednak starać się być bezstronnym.

W wypadku mediów prywatnych, które mają właściciela i odwołują się do określonego segmentu opinii publicznej, możemy tolerować odmienność spojrzenia, pewną polaryzację poglądów. Gazety czy telewizje w warstwie komentarza mogą być bardziej prawicowe lub bardziej lewicowe, natomiast wiadomości powinny być możliwie bezstronne. Nieco inaczej wygląda sprawa mediów publicznych. One należą do nas wszystkich, a nie do polityków, jednego stronnictwa, jednej partii czy jednej grupy. Mamy prawo oczekiwać od mediów publicznych, że będą odzwierciedlały wszystkie istniejące w społeczeństwie punkty widzenia. W idealnej sytuacji media te nie tylko odzwierciedlają, lecz także kształtują opinie, pokazują, jaka może być przyszłość, reprezentują coś, co nazywamy interesem społecznym.

Powyższe zasady nie powinny być dla nas niczym zaskakującym: to zwykła norma. Jeżeli przyjrzymy się ustawie o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, polskiej Konstytucji, kodeksom etycznym, które były pisane w pierwszej połowie lat 90., zobaczymy, że już wtedy istniał pewien konsens. Bezstronność, rzetelność – zostały w nich po prostu zapisane. Niestety później zaczęło dziać się coś złego. Wpierw duży wpływ na media uzyskało to, co prawica nazywała konsensem lewicowym – już wtedy nie było bardzo dobrze, choć nie doszło jeszcze do katastrofy. Bardzo niedobrze zaczęło się dziać, gdy w 2005 roku do władzy doszło PiS. Sytuacja w mediach publicznych w tamtym czasie była naprawdę karygodna i od tego momentu politycy przestali się krępować ingerowania w nie.

Skutkiem tego dziś w mediach publicznych mamy do czynienia z poważnym kryzysem. Programy zostały podzielone między partie polityczne, zaś dziennikarze – zaszufladkowani. Nie ma żadnej wspólnej płaszczyzny, dążenia do przedstawiania wspólnych racji. Krajowa Rada obecnej kadencji absolutnie nie interesowała się tym problemem, a jeśli w ogóle wypowiadała się na ten temat, argumentowała, że i tak nic nie mogła zrobić. Nie alarmowała, nie broniła ustawy o KRRiT.

Dlatego należy z całą mocą podkreślić, że wypadek samolotu prezydenckiego w Smoleńsku nie spowodował obecnych problemów: on jedynie wyostrzył podziały, które pochodzą ze znacznie wcześniejszego czasu. W tej chwili mamy do czynenia z sytuacją, w której obecny skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji najprawdopodobniej zostanie obalony. Należy bardzo uważać, żeby Platforma Obywatelska nie zwładnęła mediami. Powinna zostać podjęta próba ustanowienia takiego reżimu, który odzwierciedlałby ład medialny istniejący w uchwalonych ustawach. Pytaniem pozostaje, czy Platoforma Obywatelska taką próbę podejmie. Osobiście mam co do tego ogromne wątpliwości.

Co można wobec tego zrobić? Należy głośno o tych problemach mówić, przypominać Platformie o ustawie. Na szczęście w mediach publicznych na przestrzeni ostatniego roku zespoły dziennikarskie zaczęły protestować. Problemem lat 2005 – 2007 było, że dziennikarze nie byli solidarni, nie pomagli sobie i dali się podzielić. Stowarzyszenia dziennikarskie nie broniły dziennikarzy w mediach publicznych. Dziś jest inaczej: protestują pracownicy Programu Trzeciego Polskiego Radia i TVP Info. Bardzo wyraźnie mówią, że nie chcą być instrumentalnie traktowani przez polityków. Zwróćmy uwagę, że finansowanie mediów z pieniędzy publicznych nie musi oznaczać ich stronniczości, jeśli tylko dziennikarze wystarczająco solidarnie nawzajem się wspierają. Brytyjska BBC jest całkowicie finansowana z budżetu, premier albo królowa wyznaczają jej szefa. Jednak etos, solidarność dziennikarzy i kultura tej instytucji są takie, że nawet najbardziej uwikłany szef bardzo szybko zacząłby wyrażać interesy i kulturę tej organizacji. Jedyne, co w takiej sytuacji jest istotne i skuteczne, to solidarność dziennikarzy. Zjednoczenie wokół pewnych zasad. Niestety, jeżeli zarobki dziennikarzy spadają, telewizja i radio mają problemy ekonomiczne, bo ludzie nie płacą abonametu, i kiedy gazety też są w defensywie, dziennikarze bardziej przejmują się swoim bytem niż zasadami.

Piszę o sprawach banalnych, ale jesteśmy w sytuacji, w której właśnie te rzeczy należy powtarzać. W Polsce mimo protestów dziennikarze nie są solidarni i nie trzymają się zasad. To kwestia wychowania, szkół dziennikarskich, przykładu starszych kolegów. I o tym trzeba mówić, bo naprawdę można to zmienić.

* Krzysztof Bobiński, dziennikarz, publicysta, działacz społeczny. Należy do Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

** Artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w„Kulturze Liberalnej” nr 73 (23/2010) z 1 czerwca 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura