Szanowni Państwo, katastrofa smoleńska i emocje związane z powodzią, podziały w kampanii prezydenckiej i wezwania do zakopania politycznych wojennych toporów… Wszystkie te cząstkowe zjawiska ostatnich tygodni skłaniają do zadawania pytań o wiele większych: jak polskie media zdają w trudnych okolicznościach test z bezstronności? I czy jest ona w ogóle potrzebna – a może ważniejsze są inne zasady – rzetelność, postępowanie zgodnie z najlepszymi intencjami i wedle uznanych standardów dziennikarskich? Tylko, czy da się je zrealizować w praktyce? A może„czwarta władza” traci władzę?
Grzegorz Miecugow
Do tego trzeba mieć wolę
Na bezstronność naszych mediów negatywnie wpływają albo politycy – jak w wypadku mediów publicznych, gdzie obserwujemy zawłaszczanie ich jako „łupu wyborczo-wojennego” – albo sami dziennikarze, wyrzekający się nierzadko w swojej pracy rzetelności.
Mimo wszystko sądzę jednak, że ta bezstronność w polskich mediach jest. Oczywiście, poszczególne media mają swoje konotacje czy – może lepiej – przyprawione „gęby”. Dotyczy to zarówno„Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej”, jak i TVN. Te „gęby” są jednak przesadzone, bo choć niektórzy publicyści prezentują dość radykalne poglądy, media potrafią je ważyć. I tak „Rzeczpospolita” drukuje teksty Zdzisława Krasnodębskiego, ale już za chwilę także Ireneusza Krzemińskiego, który z tym pierwszym polemizuje. Podobnie z innymi gazetami.
Oczywiście od czasu do czasu w mediach można dostrzec pewne nadużycia – można mówić o falach braku bezstronności. Z jedną z nich mamy do czynienia obecnie w mediach publicznych. Wyraźnie widać, że „Wiadomości” są nieobiektywne i politycznie sterowane. Myślę jednak, że ta fala, podobnie jak inne, będzie krótkotrwała i w dłuższej perspektywie czasowej także ten program okaże się rzetelny. Zaznaczmy przy tym, że nie warto mówić o obiektywności. Obiektywność mediów to ideał, który w rzeczywistości nie istnieje. Kształt „Faktów” czy „Wiadomości” zawsze jest wynikiem czyjejś subiektywnej decyzji. Możemy jednak mówić właśnie o bezstronności, czy też rzetelności, to znaczy podawaniu informacji w zgodzie z najlepszą intencją i wedle najlepiej pojętych standardów dziennikarskich. Oczywiście, ze świadomością, że forma dziennikarstwa jest z zasady uproszczona. Na przykład typowy program informacyjny w telewizji złożony jest z kilkunastu materiałów, z których każdy trwa dwie minuty. W efekcie nie można uniknąć pewnej symplifikacji przedstawiania świata.
Często rzetelność wyraża się nie w samych materiałach dziennikarskich, ale w tym, w jakim umieszcza się je kontekście. Wiele krytycznych uwag padało w kontekście filmu „Solidarni 2010” Ewy Stankiewicz. Byłbym ostrożny w łatwym ocenianiu tego filmu. Osobiście nie byłem pod Pałacem Prezydenckim po śmierci Lecha Kaczyńskiego, ale pokazywałem fragment filmu swoim studentom i pytałem, czy ich zdaniem dałoby się o tamtych momentach nakręcić inny film. Okazało się, że zdania były podzielone. Ci, którzy pojawili się pod Pałacem w niedzielę i w poniedziałek, mówili, że oczywiście – dałoby się. Z kolei ci, którzy przyszli tam w środę i czwartek, uważali, że raczej trudno byłoby zrobić inny film. Jeśli więc miałbym wątpliwości odnośnie „Solidarnych…”, to dotyczyłyby one raczej decyzji wydawcy o nadaniu filmu z określonego przedziału czasowego bez komentarza wprowadzającego szerszy kontekst.
Wracając na koniec do mediów publicznych: cóż, pretensje o to, że obecnie sterowane są one przez polityków, możemy mieć – jako społeczeństwo – jedynie do siebie. Sami pozwoliliśmy, żeby politycy nam je zabrali. I to nie wczoraj, ale dwadzieścia lat temu. Sprawa jest nadal aktualna: media publiczne należy politykom odebrać i zrobić z nich normalne, prawdziwe, zawodowe media propaństwowe, o ustawowo zabezpieczonej niezależności. Dziś co prawda pojawiła się szansa na zmiany, bo KRRiT drży w posadach i pierwszy krok w kierunku jej rozwiązania został postawiony. Pojawiły się różne pomysły, między innymi tak zwany projekt artystów z Kongresu Kultury w Krakowie w ubiegłym roku. Można zacząć działać. Jednak do tego trzeba mieć wolę.
* Grzegorz Miecugow, dziennikarz, szef zespołu wydawców w TVN 24, wykładowca Collegium Civitas
**artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 73 (23/2010) z 1 czerwca 2010 r.
Inne tematy w dziale Kultura