Kultura Liberalna Kultura Liberalna
76
BLOG

KUISZ: Ostatni głos w sprawie Rotha

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 0

Szanowni Państwo, jeden z najważniejszych prozaików XX wieku pozostaje w Polsce owiany tajemnicą. Czas to zmienić!Philip Roth, skandalista i geniusz ceniący własną wolność ponad wszystko, wkrótce opublikuje swoją 31. książkę. Warto zajrzeć Mu w zdania.

Jarosław Kuisz

Późny Roth

- Gdy piszę książkę, nie myślę o tym, co miałbym przekazać czytelnikom. Czytelnik sam powinien myśleć o sobie. Ja myślę o książce. Każdy powinien odpowiadać za siebie. – Taka rzeczowa wypowiedź Philipa Rotha, zamiast wyrachowanego wdzięczenia się do czytelników, pada w jednym z wywiadów telewizyjnych. Jakkolwiek przerażająco nie brzmiałoby to dzisiaj, Roth pisze książki dla dorosłych. W sensie ścisłym.

1.

Wczesna proza autora „Kompleksu Portnoya” jest irytująca. Roztacza woń „pop artu” i przypomina o ciemnych stronach rewolucji seksualnej. Poprzez ustawiczne szukanie skandalu obyczajowego pozostawia czytelnika z wrażeniem powierzchowności. Zapewne przynależy do tych opowieści, które – mimo wrzaskliwych zapewnień, iż „są nowoczesne!” – jeszcze pachnąc drukiem, wyglądają na przestarzałe. Nieistotne poza horyzontem doświadczeń konkretnego pokolenia. Krótko mówiąc, „retro”.

Warto zacząć właśnie od tego. Albowiem rzeczony „Kompleks” wysokim natężeniem kabotyństwa może przepięknie zrazić potencjalnych czytelników do znacznie lepszych, późniejszych książek amerykańskiego autora.

Tymczasem Roth opublikował już 30 powieści. Po śmierci Normana Mailera i Johna Updike`a stał się, obok Dona de Lillo, głównym amerykańskim kandydatem do literackiego Nobla. W Stanach Zjednoczonych przyznano mu wszystkie ważne nagrody, jakie tylko można przyznać pisarzowi (National Book Award już za pierwszy tom opowiadań w 1960 r., powtórnie w 1995, Pulitzer w 1998, najważniejszą nagrodę the American Academy of Arts and Letters – „Gold Medal in Fiction” w 2002 etc.). Wyrazy uznania bynajmniej nie dotyczą dzieł sprzed dziesiątków lat. Są jak najbardziej świeże. W dodatku Roth nie przestaje pisać: publikuje średnio jedną książkę rocznie.

2.

Od dzieciństwa jesteśmy niezaspokojonymi konsumentami i wiecznymi producentami stereotypowych fikcji – zauważa Alain Finkielkraut w swoim eseju „La plaisanterie. Lecture de La Tache, de Philip Roth” – i choć zmienia się zawartość pojęć, tego, co oznaczać Dobro konfrontowane ze Złem, to sama struktura tych zmagań pozostaje. Zawsze św. Jerzy zanurza włócznię w pysku smoka. Istnieje jednak instancja odwoławcza: powieść. To dzieło sztuki powieściowej – poprzez swoje wielopłaszczyznowość – może zrywać magiczną zasłonę, utkaną z legend i zawieszoną nad światem*.

Bez wątpienia Roth podsuwa czytelnikom od końca lat 50. nietuzinkowe fikcje, rozważając przy tym, ile ograniczeń możemy zostawić za sobą. Tożsamość i self-made man? Do jakiego stopnia – na serio – można ukształtować swoje życie?

Bohaterowie powieści Rotha próbują, a…

…przed naszymi oczami przetaczają się rozpadające się małżeństwa. Ukochane dzieci odwracające się od rodziców. Złamane przysięgi. Zdruzgotane kariery. Nieudane samobójstwa. Obsesja na punkcie nowotworów. Spadające na zwykłych ludzi gwałty…

…obok tego jednak równolegle występują rozkosze ciała, upór życia i słowa, dar banalnego szczęścia.

Po latach bowiem okazuje się, że seksualność i żydowskość stały się najważniejszą i śmiertelnie poważną sprawą. Śmiertelnie, bo w ostatnich powieściach Roth udziela nam lekcji na temat rozpadania się naszych ciał i rozsypywania się stereotypowych amerykańskich narracji.

Nic dziwnego, że sezam wątków – próba ogarnięcia wszystkiego – w powieściach Rotha sprawia, iż coraz bardziej oddala się zbliża się on od ludzi żywych, całych mięsistych bohaterów ku ludziom-symbolom. Typom podobnym do siebie niezależnie od płci, poziomu wykształcenia czy profesji. Współczucie narratora – wobec niedoskonałości śmiertelnego ciała bohaterów, tych niezależnie od wieku „konających zwierząt” – beznamiętnie okazuje swoje demokratyczne oblicze.

Nic dziwnego, że w jednej z ostatnich powieści Rotha, tytułowy „Everyman” myśli o tym, że, gdyby kiedykolwiek miał napisać autobiografię, nadałby jej po prostu tytuł: „Życie i śmierć pewnego męskiego ciała”.

3.

A jednak tym, co każdy z nas musi przeżyć na swój sposób, jest nie tylko cielesność, ale i „wolność od”, która w świecie politycznej poprawności wcale nie jest oczywista. Jak wysoka jest temperatura naszego „ja”?

Widząc, jak mało człowiek chce wiedzieć o sobie, Roth ściga pokusy nieskazitelności i świętoszkowatości. W tym celu chyba, tworząc alternatywną wizję dziejów dokoła wyborów w 1940 roku, sprowadza nazizm do USA („Spisek przeciwko Ameryce”). Amerykanie, przez sam fakt bycia Amerykanami, nie są aniołami w historii. W najbardziej idealnej rodzinie rodzi się córka, która zabija niewinnych ludzi („Amerykańska sielanka”). Elity uniwersyteckie zostają przedstawione równie bezwzględnie. Jak na przykład próżna i głupia erudytka Delfina Roux, która wysyła anonim, by unicestwić romans siedemdziesięciolatka do młodszej o ponad 30 lat kobiety („Ludzka skaza”).

Roth rusza z misją wydobycia spod kolejnych warstw szablonów myśli, spod kakofonii banalnych słów, tego, co istotne: uwierających miejsc, w których kultura wiąże się z naturą, a które jednocześnie pozwalają na to, byśmy mieli jakąś miarę ludzkich spraw. Znalezienie punktu orientacyjnego w świecie rzeczy widzialnych bynajmniej nie może usunąć międzyludzkich napięć. W prostych słowach, iście nietzscheańskie przesłanie wykłada narrator jednej z powieści: „Albo narzucimy własną ideę innym, albo pozwolimy narzucić sobie cudzą. (…) Siły przeciwne ścierają się wiecznie, więc, kto nie jest niepohamowanym wielbicielem poddaństwa, ten toczy ustawiczną wojnę” („Konające zwierzę”).

Jeśli los sprawił, że cenimy sobie grę bliskości i dystansu, jaką jest wolność, to, biorąc pod uwagę naturę człowieka, nie ma miejsca na odpoczynek – od lat wydaje się mówić amerykański pisarz. Finkielkraut – czytając powieści Rotha – zauważa, że np. kampusowy duch walki z rasizmem nie ogranicza ducha oskarżycielskich zapędów, lecz je rozpala. Pokusa rozpuszczenia się w kokonie tożsamości zbiorowej, pozwala oddać się namiętności osądzania. Jeśli niebezpieczeństwo nie znika, to znaczy, że primoRoth przemyca ideę grzechu pierworodnego, a secundo„ludzka skaza” powinna mieszkać w nas na specjalnych warunkach.

Oto bohater powieści Rotha, Coleman Silk, emerytowany wykładowca, po próbie zracjonalizowania miłosnej euforii postanowił „wyrąbać sobie drogę do wolności”:

„Wolności od? Od idiotycznej chwały posiadania racji. Od groteskowej pogoni za własnym znaczeniem. Od niekończącej się kampanii o legitymizację. Oto jest zryw wolności siedemdziesięciojednolatka, zryw wolności do odrzucenia całego wcześniejszego życia…”.

Postanawia się wyrzec „szaleństwa Aschenbacha”.

Trwa to jednak tylko chwilę. Niecałą, jedną rozmowę telefoniczną…

4.

Roth spotyka się z zarzutami, iż od ponad pół wieku pod pozorem powieści pisze swoją autobiografię. Postać Nathana Zuckermana, pisarza (będącego narratorem kilku powieści) ma być banalnym „alter ego” autora. Tymczasem Roth wydając książkę „Dziedzictwo. Historia prawdziwa” udowodnił en passant, jak odległe są jego powieści od prawdziwej relacji autobiograficznej.

Wobec śmierci ojca Roth wyrzekł się fikcji. W lapidarnym stylu, skrupulatnie opisał umieranie organizmu najbliższej mu osoby. Miesiąc po miesiącu przegląda się w ciele ojca. Nie jako pisarz, ale jako syn.

Choć w październiku 1989 roku ojciec pisarza zmarł, powraca w snach. W jednym z nich udziela synowi reprymendy, że nie został ubrany, jak trzeba – nie położono go do trumny w garniturze. Roth budzi się z krzykiem i stwierdza, iż ubrał ojca na wieczność w nieodpowiedni strój.

Jednak nad ranem stwierdza, że:

„ojciec miał na myśli nie garnitur, ale tę książkę, którą zgodnie z moją nieprzyzwoitą profesją pisałem przez cały czas, kiedy on chorował i umierał. Sen był dla mnie nauką, że jeśli nie w moich powieściach czy w moim życiu, to przynajmniej w moich snach będę żyć wiecznie jako jego synek, mając sumienie synka, tak jak on będzie żył tam nie tylko jako mój ojciec, ale jako Ojciec, który osądzać będzie wszystko, co zrobię.

Nie wolno mi niczego zapomnieć”.

5.

- O, my goodness!– Philip Roth ręką podparł głowę, zamyślił się odchrząknął, a w końcu powiedział: - I don`t think that in 20-25 years people will read those things at all.

To fragment wywiadu, udzielonego po ukazaniu się „Spisku przeciwko Ameryce”, gdy pisarza zapytano, dlaczego uważa, że literatura jest „przegraną sprawą”.

Roth mówił dalej – spokojnym, rzeczowym tonem – że to nieuniknione. Ludzie będą robić inne rzeczy, inne sprawy będą przyciągać wyobraźnię. Bez złudzeń, co do swojej twórczości, bez złudzeń, co do roli literatury.

Na koniec jednak dodał:

„Będę pisać dalej. Jestem uparty”.

Przypis:

* Francuski filozof przywołuje tu koncepcję Milana Kundery.

** Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

*** artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 74 (24/2010) z 8 czerwca 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura