Rosja, a przedtem Związek Radziecki, ma w polityce międzynarodowej mentalność charakterystyczną dla azjatyckich watażków. Partnerstwo, idea wypracowana przez cywilizację europejską, jest czymś całkowicie dla Rosji obcym, nie istnieje w ogóle jako wartość, albo jako pojmowalna rozumem idea w sowieckim/rosyjskim umyśle. Rosja dzieli obce państwa na dwie zasadnicze kategorie:
- Potęgi: z nimi należy walczyć, osłabiać je i dążyć do ich upadku
- Klienci: ci powinni czapkować potęgom, lub być przez potęgi podbijani i przejmowani
Polska będąc krajem należącym do tej drugiej kategorii nieustannie wywołuje w Rosji pełną niedowierzania wściekłość - nie potrafimy zachowywać się tak, jak się tego od nas oczekuje. Zachwowujemy się jakbyśmy mieli jakieś prawo do własnej polityki albo własnego zdania. To jest coś dla Rosji nie do pojęcia. Nie mówię tego w sensie przenośnym, ale w sensie épistémè Foucaulta - po prostu umysł wychowany w cywilizacji azjatyckiej naprawdę nie jest zdolny do pojęcia idei partnerstwa międzynarodowego, czy traktowania słabszych państw inaczej niż jako niewolnika i potencjalny cel podboju.
To jest cecha, która łączy Jarosława Kaczyńskiego z Rosją i która bodaj najbardziej przeszkadza mu w dojściu do władzy, zaś kiedy już do niej doszedł najbardziej przeszkadzała mu w rządzeniu. Krótka ławka kadr PiSu jest już legendarna. A wszystko rozbija się o to, że w Prawie i Sprawiedliwości jest miejsce tylko na jedno nazwisko - nazwisko Kaczyńskiego. Pan prezes ma tradycję zostawiania noża w plecach każdemu politykowi, któremu wydawało się w dowolnym punkcie swojej kariery, że może pracować wespółz Kaczyńskim a nie dlaniego. Żeby nie być źle zrozumianym - oczywiście, że polityk czasem musi się kogoś pozbyć. Bodaj Margaret Thatcher powiedziała kiedyś że dobry przywódca musi czasem być rzeźnikiem. Problem z Kaczyńskim jest jednak ten, że kiedy decyduje się wbić komuś nóż w plecy, robi to możliwie publicznie i w sposób jak najbardziej upokarzający dla ofiary. Robi sobie od razu zapiekłego wroga i dostarcza świetnej amunciji wrogim mediom. Proszę zwrócić uwagę - Kaczyński pozbył się Marcinkiewicza, Tusk pozbył się Rokity. Jednak Rokita nie wracał później z pełnymi goryczy i jadu oskarżeniami pod adresem Tuska. Generalnie po prostu zniknął z polityki (wielka szkoda, ale to insza inszość).
Rezultat tego jest prosty - PiS rzeczywiście jest partią jednego nazwiska, ma głowę i ma wykonawców, nic innego. Oznacza to, że kiedy Kaczyński wycofa się w dalekiej przyszłości z polityki, partia musi się rozpaść. Oznacza to, że po dojściu do władzy nie ma de facto żadnego (ani jednego!) naprawdę dobrego kandydata na stanowisko ministerialne, nie mówiąc już o pomniejszych. Jeśli taki się trafia (jak Kamiński), to raczej dlatego, że prezes przeoczył go przy okazji kolejnej czystki. Co więcej - ludzie generalnie łapią aluzję. Sprawni i zdolni politycy, tacy, którzy chcą zrobić autentyczną karierę, a nie po prostu dołączyć do tłumu potakiwaczy nie mają czego w PiS szukać. A w tej chwili jedyna alternatywa to PO. I znowu zanim kibole zaczną wyć i drapać się po twarzach - nie mówię w ogóle o poziomie etycznym polityka, bo to w polityce jest zwyczajnie mało istotne. Mówię o jego sprawności i skuteczności. Partia może dojść do władzy z poczciwymi fajtłapami i cynicznymi potakiwaczami, ale nie może z nimi skutecznie rządzić. Partia potrzebuje ludzi którzy potrafią być niezależni, którzy potrafią sami podejmować decyzje, oraz decyzje te "sprzedać" elektoratowi, nie oglądając się co chwilę czy Wódz czasem nie uniósł brwi albo nie zacisnął zębów. Ostatnie ruchy Wodza są dla polityków skutecznych i sprawnych, czy też po prostu medialnych (których Wódz szczególnie nienawidzi) jasnym manifestem - WON!
Asymetria powinna być jasna dla każdego. W następnych wyborach nie staną naprzeciw siebie PO i PiS, ale PO i Jarosław Kaczyński, człowiek z olbrzymim talentem do wywoływania w niezdecydowanych (czyli najważniejszych!) wyborcach skrajnej nienawiści. Osobiście mam coraz mniejsze wątpliwości co do tego jaki będzie wynik. W tej chwili bodaj jedyną szansą dla Kaczyńskiego (o PiS jako o partii coraz trudniej jest poważnie mówić) jest zupełne załamanie gospodarcze znisczonej gierkowską polityką PO Polski. Co jednak szczególnie tragiczne - jeśli to załamanie przyjdzie przed wyborami i jeśli Kaczyński na jego skutek obejmie władzę, nie będzie miał absolutnie nikogo, komu mógłby powierzyć misję ratunkową. Zaś sam ma o ekonomii pojęcie całkowicie zerowe.
Jestem Quellistą, wierzącym w słowo Adama Smitha i chronienie najsłabszych przed skutkami owego słowa. To chyba czyni mnie centrystą. Niech i tak będzie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka