Pisałem już raz o kilku dostępnych partii (dowolnej) kanałach komunikacji. W Polsce jest to tak naprawdę jeden kanał - tradycyjne media. Czemu?
Internet leży zupełnie odłogiem, nie ma tam żadnej zorganizowanej aktywności. Na różnych fejsbukach i jutjubach, czy na s24 odbywają się regularne starcia kiboli, ale skutek netto takich starć jest zerowy. W przypadku osiedlowej walki między kibicami Legii i Widzewa żaden kibol nie zmieni poglądów a postronni nabiorą zdrowej odrazy do kiboli, do footballu jako takiego zaś do tych dwóch zespołów w szczególności. Tak właśnie działa obecnie internetowy marketing polityczny. Śmiem twierdzić że partia która pierwsza to zrozumie i "zrobi Obamę", zagospodarowując sieć, zbierze ogromną ilość wyborców. Ale że PiS i PO są zramolałymi partiami wodzowskimi a SLD najlepiej się czuje na festynie Trybuny Budżetowej z kiełbaskami i Disco Polo, więc nie ma na to na razie nadziei.
Komunikacja bezpośrednia leży odłogiem bo politycy mają ją gdzieś. Premier nie objeżdża Polski spotykając się z wyborcami bo nie ma po co. Jest już premierem, co miałby na tym zyskać? Granie z kolegami w piłkę jest ciekawsze. Kaczyński nie robi tego bo nigdy do niego nie dotarło znaczenie kontaktu z ludźmi, dla niego polityka to szachy a nie Pop Idol, coś co rozgrywa się między politykami i w czym po prostu nie ma miejsca dla jakichśtam wyborców.
Komunikacja pośrednia jest zaczopowana, bo społeczeństwo jest skrajnie spolaryzowane przez media. Wyborcy PO nie potrafią zrozumieć jak w ogóle można głosować na coś tak obciachowego jak PiS, wyborcy PiS uważają wyborców PO za Targowicę, Putina, Hitlera, Żydów, Aborcjonistów, Pedałów i Morderców Prezydenta. Rozmowa między takimi grupami jest niemożliwa. Wyborcy niezdecydowani ukrywają swoje niezdecydowanie deklarując głosowanie na PO - głównie z powodu niemedialności PiS - lub też ogłaszając wszem i wobec wstręt do polityki.
To pozostawia w tej chwili tradycyjne media - prasę i telewizję - jako jedyne możliwe kanały komunikacji. I w tej to sytuacji PiS bierze się za wyrzynkę wszystkich swoich medialnych polityków. W partii ma zostać tylko jedna znana twarz - ta, której media nienawidzą. Ta twarz zajęta jest zaś wyłącznie atakami na rząd. Bez wątpienia atakami uprawnionymi, ale racja czy jej brak są w polityce bez znaczenia. Ważna jest wyłącznie percepcja. Ludzie głosują na kontestatorów tylko kiedy rządzący zabrną w coś naprawdę spektakularnego, jak Sprawa Rywina. Taka była Afera Hazardowa, ale PiS spaprał ją zupełnie. Kiedy rzeczy toczą się normalnie (czy takimi się być wydają), do ludzi trzeba dotrzeć z jakimś programem pozytywnym. No, jakim? Czego właściwie PiS chce? Jaką ma receptę na Polskę? Tak, socjalizm, kara rwania końmi na placu głównym, minimalny wiek sądzenia jak dorosłego obniżyć do dwóch miesięcy życia i tak dalej, ale konkrety? Jakieś projekty ustaw? Pomysł na wyjście z obecnego kryzysu ekonomicznego, na uczynienie Polski znowu konkurencyjną? Wolne żarty. Kto niby miałby to robić, skoro cała partia składa się de facto wyłącznie z prezesa a każdy, kto byłby do takiej pracy zdolny jest z niej natychmiast wywalany? Mamy więc paranoiczną sytuację w której PO definiuje się wyłącznie przez opozycję do PiS (również zupełny brak jakiegokolwiek programu), a PiS wyłącznie przez opozycję do PO. Za czym są te partie? Czemu konkretnie się sprzeciwiają? Bóg jeden wie. Wyszedł z tego po prostu konkurs kto ma ładniejszą buźkę w TVN. Takiego konkursu Kaczyński wygrać nie może.
Jestem Quellistą, wierzącym w słowo Adama Smitha i chronienie najsłabszych przed skutkami owego słowa. To chyba czyni mnie centrystą. Niech i tak będzie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka