Kiedy słyszę Jarosława Kaczyńskiego na falach Radia Maryja - wczoraj taka okazja mi się nadarzyła - to nieustannie odczuwam konfuzję. Jak to? On, żoliborski inteligent, kontynuator pepesowskiej tradycji (tak, tak, to nie pomyłka), prezes jedynej w sumie polskiej partii lewicowej (tak, tak, le-wi-co-wej) bawi na endeckich izbach?!
Jasne, że pecunia non olet , a tym bardziej nie śmierdzi elektorat. Jasne, że recital przed trzódką ojca dyrektora to tylko polityczna kalkulacja. Tak jak można było swego czasu zjeść przystawki, zabić smak kieliszkiem wódki i wydalić, tak teraz wykorzystać słuchaczy Radia Maryja przy urnach. Pytanie tylko, czy Kaczyński przeprowadził bilans - ile głosów może PiS stracić za takie lansady.
Inne tematy w dziale Polityka