Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
350
BLOG

Mój Prezydent. Mój Poseł. Niech spoczywają w pokoju.

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

To był mój Prezydent. No bo jakże inaczej mógłbym określić JEDYNEGO z tych, na których głosowałem od 1990 r., a który wygrał? Nie zapomnę swej euforii sprzed tych niecałych pięciu lat, kiedy to pełną piersią - nie tyle w poczuciu szacunku do Urzędu Prezydenta, ale po prostu szczerze i radośnie - mogłem zaśpiewać wreszcie trzecią zwrotkę "Gaudeamus": " Vivat et Res Publica, et qui illam regit!"

I nie zawiodłem się na Jego prezydenturze.  Bliska mi jest bowiem i jagiellońska polityka zagraniczna, i wrażliwość społeczna rodem z dawnego PPS-u. A strasznie ucieszył mnie, niemal nieodnotowany fakt, że podczas uroczystości trzeciomajowych w 2006 r. reaktywował On Flagę Prezydenta Rzeczypospolitej, która teraz spowija trumnę z Jego ciałem. To niby drobiazg, ale dobrze oddaje to, co teraz nagle przypominane jest z każdej strony, że był Prezydentem Przywracania Pamięci.

* * *

I jeszcze był mój Poseł, Maciej Płażyński. Przypadek sprawił, że podczas ostatnich wyborów byłem na Wybrzeżu. Spojrzałem na kartę wyborczą i bez wahania dałem kreskę byłemu Marszałkowi. Spotkałem Go potem, niecały rok temu, podczas uroczystości stulecia polskiego gimnazjum w Orłowej na Zaolziu. Przyjechał tam, jako prezes Wspólnoty Polskiej i była to jego pierwsza wizyta w zachodniej części Śląska Cieszyńskiego, w regionie, o którym nie miał wtedy specjalnie dużej wiedzy.
- Jest Pan moim Posłem - powiedziałem podchodząc do Niego. - Głosowałem na Pana.
- Naprawdę? Dziękuję panu.
Podzieliłem się swoimi wrażeniami o Zaolziu, o tutejszej specyfice, o tutejszych Polakach...

Potem widzieliśmy się jeszcze na zjeździe PZKO. W przemówieniu wyraźnie dawało się odczuć, że wie już o Zaolziu sporo. Że znane mu są również wszelakie zaolziańskie niuanse i "zaolziańskie grzeszki". Przelotem uścisnąłem Mu dłoń. Zaolziańscy Polacy szanowali Go za konkretność, rzeczowość, pracowitość, za te stereotypowe (w dobrym znaczeniu tego słowa) śląskie cechy, które zobaczyli nagle u człowieka z Polski.
 

* * *

Czy są ludzie niezastąpieni? To pytanie przewija się w audycjach radiowych, w rozmowach przyjaciół. Przecież każdego można zastąpić kimś innym, le roi est mort, vive le roi! Niby tak…

Przed paroma laty w wypadku samochodowym zginął mój Przyjaciel, ojciec chrzestny mojej córki. Dobry człowiek - bo piękniej o zmarłych powiedzieć chyba nie można. Niekiedy mam wrażenie, że gdyby nie Jego śmierć, to moje życie potoczyłoby się zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Lepiej? Ale od tamtego czasu - mimo, że nawiązałem szereg koleżeńskich a i serdecznych więzi - to jeszcze nikogo takiego jak On nie spotkałem.
 

* * *

Będę o Panu pamiętał, Panie Prezydencie. Będę o Panu pamiętał, Panie Marszałku. Tak jak pamiętam o swym Przyjacielu. Śpijcie w pokoju. Amin.

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka