Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
397
BLOG

Toponimia zaolziańska

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Od dziecka bodaj intryguje mnie toponimia, a szczególnie jej polityczne uwikłanie. Kto zajmuje jakiś teren, to od razu wprowadza swoje nazewnictwo, mając przeważnie w głębokim poważaniu historyczne i miejscowe konotacje. Wiele osób, które podczas wakacyjnych wypadów odwiedziło Mazury bywało w Giżycku, Kętrzynie czy Mrągowie. Tyle, że te miejscowości nazywają się tak dopiero od okresu powojennego. Wcześniej w języku polskim nazywały się Lec, Rastembork i Ządzbork. Ale cóż, trzeba było widać spolszczyć polszczyznę, unarodowić ją nazwiskami działaczy, aby to było jeszcze, jeszcze bardziej polskie (dziw, że warmiński Frombork się ostał w niezmienionej formie, a mógłby być na przykład Kopernikowem czy Kopernikowicami…).

I nie inaczej jest na Zaolziu. Taka Doubrava, czyli po polsku Dąbrowa, do 1924 roku nosiła czeską nazwę Dombrová, ale widocznie była ona zbyt mało czeska. Nieco dalej mamy dwie Lutynie, jedna od dawna już jest dzielnicą Orłowej, druga – nadal samodzielną gminą. Ta pierwsza zwała się do 1946 Lutynią Polską, ta druga Niemiecką; teraz jest Górna i Dolna. Sęk w tym, że określenie „polska” i „niemiecka” wcale nie pochodziło od grupy narodowościowej, która miałaby dominować w danej wsi, lecz po prostu od prawa lokacyjnego, na jakim każdą z nich założono w wiekach średnich, skąd również się wzięła nazwa Polska Ostrawa.

Ale to się nie spodobało już w 1919 r. i przemianowano ją na „Śląską” – wszak leży na terenie tego właśnie regionu, nieprawdaż? Ale jak z miejscowością, którą można byłoby nazwać od biedy Saska Kępa? Nie, nie, nie. To Český Těšín, nie śląski, a czeski. To jedyne miasto leżące poza terenem Czech właściwych z tym przymiotnikiem, podkreślającym jego przynależność nie do regionu, co do całej Republiki, jakby nie starczyły graniczne słupki wbite wzdłuż rzeki.

Rzeka… „Na druhém břehu řeky Olše žije Jacek”, śpiewa Jaromír Nohavica, a wraz z nim tłumy oddanych mu polskich fanów. Tylko, że czeską nazwę „Olše” ustanowiono oficjalnie dopiero w 1961 (nb. rok wcześniej – choć może jakiegokolwiek z tym związku na próżno by szukać – zmieniono nazwę państwa czechosłowackiego na Czechosłowacką Republikę Socjalistyczną), bo przedtem Olza po czesku też była Olzą. I w 2008 roku Zgromadzenie Ogólne Kongresu Polaków w RCz zwróciło się o przywrócenie historycznej nazwy rzeki, tę samą kwestię podniesiono również podczas Zjazdu Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego rok później. Ale nic. Poszczekali sobie Polacy trochę, poszczekali, a „Olše” nadal płynie i to nie tylko w piosence Nohavicy. Ale… I tu sobie pozwolę na trawestację z przygód Galla Asterixa: „Jest rok 2017 naszej ery. Cała Olza po stronie zachodniej została przezwana na Olše... Cała? Nie! Jedna, jedyna osada, zamieszkała przez nieugiętych Nadolzian wciąż stawia opór i przy przebiegającym przez rzekę moście umieściła tablicę z nazwą OLZA...” Tą miejscowością jest Gródek. A jak już ktoś koniecznie chce po czesku to Hrádek.

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości