ladynoprofit ladynoprofit
514
BLOG

Inspiracje, obrażenia...

ladynoprofit ladynoprofit Kultura Obserwuj notkę 0

Film "Blask" Scott'a Hicks'a z 1996 roku - zostawił we mnie obrażenia w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Linię fabularną niech opowie za mnie Andrzej Zwaniecki.


W dobie sztucznej hodowli wirtuozów, wyszukanej promocji muzyki i postępującej bezduszności jej nagrań, Blask uderza w strunę przeżywania muzyki jako namiętności, obsesji i w krańcowym przypadku – obłędu.

Nie ma jednak w tym nic ze staroświeckiej przesady; Blask brzmi wzruszająco i szczerze.

Australijski film w reżyserii Scotta Hicksa oparty jest na losach pianisty Davida Helfgotta,  którego świetnie zapowiadającą się karierę przerwał wylew krwi do mózgu.

W chwili pojawienia się na ekranie jest on prawie zapomnianym ekscentrykiem, który nie dotknął klawiatury od 10 lat.

Przypadkowa przyjaźń z właścicielką baru – Sonią Todd, wyzwala w nim długo tłumione emocje i budzi na nowo jego talent.

Hicks przedstawia historię życia Helfgotta poprzez serię zgrabnie splecionych reminiscencji, stopniowo, wraz z bohaterem, dogrzebując się przyczyn jego wzlotu i klęski w stosunkach z ojcem.

David, grany w różnych okresach życia postaci przez Alexa Tafałowicza, Noaha Tylora i ostatecznie Geoffreya Rusha jest pianistą, którego do kariery popycha niesłychanie zaborczy i ambitny ojciec – polski Żyd, ocalały z Zagłady – (Armin Mueller-Stahl).

 Emocjonalne zmagania młodego pianisty z muzyką są zarazem próbami zmierzenia się z brzemieniem dominującej osobowości ojca.

Świetnie wyreżyserowana scena wykonania trzeciego koncertu fortepianowego Rachmaninowa (w nagraniu samego Helfgotta) jest kulminacją tych zmagań, za które David płaci udarem mózgu i obłędem.

Dla Hicksa muzyka (sztuka) jest jednak ambiwalentna – bywa demonicznym wyzwaniem, ale i środkiem terapeutycznym.

Ponury los Davida w drugiej połowie filmu rozświetla więc przyjaźń rozmaitych ludzi, którą zyskuje on dzięki bezinteresownie rozdawanemu talentowi i urzekającej osobowości wyzwolonego pomyleńca – Geoffreya Rusha.

W rezultacie, powrót Davida na estradę w finale Blasku nie jest triumfem wirtuozerii, tylko zwycięstwem bezinteresownej miłości do muzyki i ludzi.

Sama opowieść, gra światła i cienia, montaż,  sam Geoffrey Rush.
Choć właściwie główna rola przypadła 3 Koncertowi fortepianowemu Rachmaninowa.
To muzczne dzieło stało sie granicą, za którą już był tylko obłęd.
Jedna z najwspanialszych wg mnie scen w kinomatografii światowej - konkursowe wykonanie koncertu młodego bohatera.
Rozbieżność tempa obrazu z tempem partytury. Kadry w zwolnionym tempie. Twarz pianisty, jego dłonie.

Krople potu, które właściwie odliczały minuty do wylewu i  zatracenia się w chorobie psychicznej.
Skończył, ukłonił się publiczności i odszedł.

W tym momencie w utratę przytomności.

A potem - bardzo daleko. Poza swą świadomość, poza pamięć, poza sens.
Wygrał konkurs, przegrał siebie.
Nadludzki wysiłek, sadystyczna presja ojca i wrażliwość pianisty.

To musiało się rozsypać zostawiając w dłoniach obłęd.

Została jedynie wirtuozeria w palcach.
Skłamałabym, gdybym napisała że płakałam na tym filmie.
To nie był płacz.

Choć potok mych łez można by tak skwitować. Moje wzruszenie dziwnie przerodziło się w  totalne odreagowanie.

Katharsis. I w tym wszystkim winowajca bez winy, mój ukochany Rachmaninow...

Niebawem w kinach pojawi się inny film, mocny faworyt oscarowy - Jak zostać królem.

Co łączy oba obrazy? Na pewno to, że obie historie faktycznie miały miejsce, są prawdziwe.

 

Jedną z głównych postaci - logopedę przyszłego króla gra Geoffrey Rush, czyli odtwórca z Blasku.

Jednak najważniejszym pomostem jest trud zmagania się ze sobą, ze własnymi słabościami, dysfunkcjami.

Jedynie wektor jest odwrotny. W przypadku Blasku, jesteśmy świadkami sukcesywnego popadania w obłęd, chorobę, niebyt.

W Jak zostać królem, bohater wyprowadzany jest z wady wymowy, demonów lęków i zahamowań.

Mam apetyt na tę nowość filmową - i nie dlatego, że tyle nominacji.

Jest to historia o batalii w przekraczaniu siebie, swoich słabości, batalli z wyzwaniem.

Czyli wszystko to co mnie fascynuje, intryguje i inspiruje.

Kluczowa /rewelacyjna!/ scena z Blasku:

 

Jak zostać królem:

 

 

 

 

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura