Fot własna
Fot własna
ladynoprofit ladynoprofit
264
BLOG

Wenecja...

ladynoprofit ladynoprofit Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Przyjeżdża dzisiaj do mnie, w góry mój kuzyn, witamy się - a on dyscyplinując szelmowski uśmiech - pyta, jak odpoczynek....?
Ja:
- A widziałeś moją ścianę?


On już w pełnym uśmiechu, z całą narracją swego ciała:


- Słuchaj, to było niesamowite!

Przy okazji powiedział mi coś, co sprawiło mi ogromną przyjemność. Że bardzo lubi mnie czytać, że jest w mym pisaniu coś co przyciąga, ze czyta się jednym tchem. Niby znamy się od dziecka, ale pierwszy raz tak pogadaliśmy sobie..

* * *

Zmęczona po podróży - i to nie jednej -  dziś opowiem o jednym.

Pewnego dnia odzywa się do mnie Czytelnik mych refleksji,. Coś, tam, coś tam,. ja że nie jestem pewna, czy się uda, bo wypoczywam teraz w górach. On pyta - a gdzie? Odpowiadam precyzyjnie. On, że niedaleko mieszka. Padła propozycja kawy. Spotkaliśmy się.

Cztery godziny naszej rozmowy minęły jak 4 minuty.. Do tego -  niewielu spotkałam ludzi tak bardzo naturalnych, bez zadnych manier, póz, czy strategii poznawczej.

Dość powiedzieć, że na drugi dzień właścicielka knajpy pyta mnie, czy to ktoś z rodziny mnie odwiedził. Ja, że pierwszy raz zobaczyłam tego mężczyznę. Ona w szoku, że tokowaliśmy jakbysmy się całe lata znali.

To fakt.

Niebywale bogaty osobowościowo, ekstrawertyczny, skala autentyzmu - taką się spotyka chyba raz na kilka dekad. Serio.

Gdy powiedział, że jest zakumplowany z A. Hopkinsem, rzekłam, że to główny aktor na mej liście do wspólnej kawy:o)

Napisałam coś o tym spotkaniu po spotkaniu na FB...i chwilę potem... Ktoś inny -czy nie warto powtórzyć naszego spotkania... Na luzie pytam - tu w górach czy tam gdzie mieszkam?

Pada answer: i tu, i tam.

Za chwilę konkretyzacja - kawa w Wenecji.

Pytam racjonalnie, czy sobie jaja robi?

On, że nie.

Niewielkie miałam pole manewru, ale jakieś miałam...

W końcu po kikudziesięciu godzinach otrzymuje moje: jadę.

Nie, nie rzuciłam się na tę propozycję. Podobne - jedynie odrzucałam. Ale podróz do tej podrózy trwała prawie dekadę.

Czyste szaleństwo, po prostu wariaci.

W całym pięknie tego wypadu, tej zwariowanej podróży były chwile specyficzne, wręcz magiczne..


Choćby ta, w której po cudownej kolacji wracamy do hotelu i z powodu restrykcyjnych przepisów, polityki wobec gości - bierzemy butelkę wina, wychodzimy na wąską uliczkę, stawiamy butelkę na parapecie restauracji hotelowej, nalewamy do szkła i spokojny nurt naszej rozmowy.

Żadne tam blablabla, żadne wyjadanie sobie z dziobków. Szalenie trudne, ciężkie tematy, takie sięgające po najgłębsze trzewia stanów naszych dusz. Nic miłosnego - śmierć, ciemna strony jaźni, demony etc.
To było cholernie piękne, mocne, bardziej niż prawdziwe....

Czasem życie przypomina sobie o nas. Lubię te przebłyski..

I swoje szaleństwo.

Bo zasluguję na...życie...

 

 

Uwielbiam ten moment - zjazd z dachu parkingu:o)

 

Zobacz galerię zdjęć:

Spotkanie z Czytelnikiem w górach.
Spotkanie z Czytelnikiem w górach. Wenecja.. Kolacja - odbicie lustrzane... Plac św Marka..

Zakochana w suwerenności. Smakoszka autentyzmu. Ze słabością do erekcji intelektu. ministat liczniki.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości