Pan Kaczyński udzielił wywiadu „niezależnej” dziennikarce z Gazety Polskiej. Spółka Macierewicz-Sakowicz odsunięta przez prof. Glińskiego na drugi plan została dowartościowana. Prezes nie może sobie pozwolić na modernizację pisowskiego przekazu gdyż lobby GazPolu wyrobiło sobie zbyt silną pozycję aby można było je ignorować. Trzeba je, od czasu do czasu, zasilić swoją obecnością i dać sygnał iż pan Gliński ze swoimi ekspertami to tylko takie puszczenie oczka do tych, którzy jeszcze nie za dobrze znają pana Prezesa.
Wywiad odbył się w stylu prawdziwie lisowskim, z gotowymi tezami i amatorskim przygotowaniem prowadzącej „dziennikarki”. Właściwie nie wywiad lecz spotkanie dwóch potrzebujących się osób świadczących sobie usługi na których opiera się przecież polityka. Pan Kaczyński potrzebuje wyborców a GazPol zabiega o reklamę. Czyż nie jest to idealna symbioza? Nie zakłóca jej nawet całkowita techniczna ignorancja prezesa PiS’u oświadczającego bez ogródek iż TU-154 lądował z szybkością 9 m/sek czyli 33 km/godz (sic!).
Protesty najwierniejszego grona wyznawców zamachowej teorii smoleńskiej nie przeszły bez echa. Jarosław Kaczyński został „zmuszony” do podtrzymywania dyskusji o zamachach prowadzonych na łamach organu Sakiewicza. Zwrócenie się ku centrowej części wyborców i skoncentrowanie uwagi na zaleceniach profesjonalistów prof. Glińskiego spowodowało reakcję wpływowego lobby obawiającego się zmniejszenia siły swoich wpływów. Lider opozycji nie może o nim zapominać i chociaż bez widocznego entuzjazmu ale powtarza lansowane hipotezy o możliwości zamachu. Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Techniczny premier nie wierzący w zamach i tajemnicze wybuchy w redakcji Gazpolu.
Granie na dwa fronty jest dosyć trudnym zabiegiem wymagającym dużej elastyczności przekonań. Prezes PiS’u jest zmuszony do ekwilibrystyki słownej w czym zresztą ma duże umiejętności. Lapsusy językowe i przykłady ignorancji w prowadzonych monologach, dyskwalifikujące innych polityków, nie są dla niego katastrofą. Nie o to przecież chodzi, mówca i słuchacze nie muszą sobie udowadniać swoich racji. Mają jeden cel: dojście do władzy a cel uświęca środki. A najwierniejszych wyznawców nie musi Prezes przekonywać liczbami czy danymi technicznymi.
Jarosław Kaczyński rozpoczął kampanię objazdową po Polsce. Próbuje przekonać społeczeństwo do swoich idei. Zaczyna mieć konkurentów w swojej walce o zdobycie poparcia niezadowolonych. Jest ich dużo a panowie Duda z Kukizem zaczynają odgrywać coraz większą rolę w organizowaniu społecznych objawów rozczarowania obecną władzą. Są niezależni od Prezesa i stanowi to ich siłę. Stają się poważnym konkurentem w zdobywaniu poparcia dużej ilości grup społecznych. Zaczynają wyrabiać sobie pozycję, która zagraża jednowładztwu partii opozycyjnej jako jedynej koncentrującej „prawdziwe” polskie interesy. Nie są jeszcze polityczną siłą lecz nie jest wykluczone że taką się staną. Stąd delikatne próby Kaczyńskiego próbującego dezawuować znaczenie tego ruchu, tak jak i w wypadku „narodowców”. A największym zarzutem jest oczywiście jest samodzielność tego wykluwającego się ruchu i niezależność od Prawa i Sprawiedliwości.
Prezes największej partii opozycyjnej zaczyna mieć coraz więcej konkurentów w kanalizowaniu społecznych objawów niezadowolenia. Stoi przed trudnym zadaniem włączenia ich pod sztandary PiS’u. To już nie tylko odłamowcy i wykluczeni z własnej partii ale nowe, pojawiające się postacie zdobywające coraz większą popularność na społecznej i politycznej arenie. Przyciągają one również tych spod znaku opozycyjnej partii. Sygnał Jarosława Kaczyńskiego jest jasny: nie zapominam o Was. A Wy nie zapominajcie o mnie.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka